Polacy szanują Pana jako prezydenta Francji, ale nie jest Pan prezydentem Polski ani jej królem, żeby rościć sobie prawa do rządzenia Polską.
Szanowny Panie Prezydencie,
po raz kolejny, tym razem na Sorbonie, postanowił Pan napomnieć polski rząd, a nawet doradzić młodym Polakom, jak mają z tym rządem walczyć. Powiedział Pan:
„Polski rząd musi wytłumaczyć Polakom, że jeśli zrealizuje swój program, będzie musiał zaproponować opuszczenie Unii”.
To bardzo interesujące stanowisko, gdyż wprost powiedział Pan, że jeśli jakiś demokratycznie powołany rząd suwerennego państwa chce korzystać ze swoich uprawnień i na podstawie demokratycznego mandatu realizować wyborcze obietnice, nie może być członkiem Unii Europejskiej. Rozumiem, że pracuje już Pan nad scenariuszem wyprowadzenia Francji z Unii Europejskiej, gdyż Pan także realizuje swój program, i podobnie jak w Polsce, spotyka się to z protestami części społeczeństwa. Kilka dni temu, po fali ulicznych protestów przeciwko reformom Pana rządu, powiedział Pan: „Wierzę w demokrację, ale demokracja to nie ulica. Szanuję tych, którzy protestują, ale szanuję także francuskich wyborców, a oni głosowali za zmianami”. Czyżby odmawiał Pan polskiemu rządowi tego, co uważa Pan za niezbywalne prawo powołanego przez Pana rządu i Pana jako prezydenta republiki? Czyżby szanował Pan francuskich wyborców, a polskich, zachowujących się tak samo, już nie? Francja jest takim samym członkiem Unii Europejskiej jak Polska, dlatego nie sposób zrozumieć, dlaczego to, co jest normalne i demokratyczne w Pana kraju, nie może być tym samym w Polsce. Być może istnieje jakiś tajny zapis w traktatach europejskich, znany Panu, a niedostępny innym, który daje rządowi Francji większe prawa niż rządowi w Polsce. Jeśli tak jest, bardzo proszę o wskazanie tego zapisu.
Przemawiając na Sorbonie, powiedział Pan:
„Mam wobec was [młodych Polaków] obowiązek. Ten obowiązek to zrobić wszystko, abyście wy, w waszym kraju, dzięki demokracji mogli stawić opór tym, którzy chcą was odwrócić od Europy. I tak zrobię”.
Czy zechciałby Pan ujawnić, kto powierzył Panu ten obowiązek albo z jakich zapisów w traktatach europejskich on wynika? Może Pan mieć ambicje urządzania innych państw, ale w demokratycznym świecie taka postawa prezydenta państwa, a nie osoby prywatnej jest uznawana za bezczelność, uzurpację bądź mieszanie się w wewnętrzne sprawy. Czy wyobraża Pan sobie, że polski prezydent Andrzej Duda albo polska premier Beata Szydło na Uniwersytecie Warszawskim kierują do młodych Francuzów podobne przesłanie jak to Pana do młodych Polaków? Czy odważyłby się Pan podobne przesłanie adresować do młodych Niemców, Anglików albo Włochów?
Polscy przywódcy mogliby uznać proponowane przez Pana dekrety, omijające parlament, za niedemokratyczne i sprzeczne z prawami i wartościami Unii Europejskiej. Podobnie jak mogliby uznać za łamanie praw i wartości UE przedłużany wciąż stan wyjątkowy, obowiązujący we Francji od listopada 2015 r. I na tej podstawie mieliby o wiele większe prawo do naprawiania Francji w myśl wartości europejskich niż Pan do naprawiania Polski. I to tylko na podstawie odczucia, że polski rząd „odwraca się od Europy”. Nie robią tego jednak, bo byłoby to mieszanie się w wewnętrzne sprawy Francji. Byłby to też przejaw arogancji i bezczelności. Na jakiej zatem podstawie Pan chciałby naprawiać Polskę? Dlaczego uzurpuje Pan sobie prawo decydowania, co jest dobre dla Polski, a co nie? Nic mi nie wiadomo o tym, żeby polski rząd Pana o to prosił. Nic nie wiadomo o tym, żeby Polska była obecnie francuską kolonią czy protektoratem. Nie został Pan także wybrany, jak w 1573 r. Pana rodak Henri de Valois, królem Polski, gdyż jesteśmy republiką.
W niedawnym wywiadzie dla tygodnika „Le Point” powiedział Pan: „Jednoznacznie potępiam (…) bardzo niepokojącą politykę polskiego rządu, który podważa solidarność europejską”. Czy zechciałby Pan wskazać, jak konkretnie polski rząd „podważa solidarność europejską”? Przecież decyzja o odmowie przyjmowania imigrantów na podstawie planu przymusowej relokacji była tylko sprzeciwem wobec narzucania innym państwom UE woli Niemiec, Francji czy Włoch. Była też sprzeciwem przeciw bezrozumnemu narażaniu na niebezpieczeństwo Polaków i innych europejskich narodów. Tego planu nie wykonało zresztą żadne państwo członkowskie Unii Europejskiej, choć niektóre udawały, że go realizują, czyli uprawiały hipokryzję dla świętego spokoju. Nie wykonała go także Francja. I kilka dni temu ten plan przestał obowiązywać. Nie będzie on kontynuowany, zaś przemieszczanie ma się odbywać na zasadzie dobrowolności, co dyskwalifikuje plan przymusowej relokacji. Dlaczego zatem o brak solidarności oskarża Pan tylko Polskę? Tym bardziej że ostatnie decyzje pokazały, iż to polski rząd miał rację. Gdzie jest Pana poczucie solidarności jako prezydenta Francji, gdy francuskie firmy i instytucje finansowe uczestniczą w projekcie Nord Stream 2, jawnie gwałcącym zasadę solidarności, gdyż zagrażającym bezpieczeństwu energetycznemu przynajmniej kilku członków UE, w tym Polski?
Kilka tygodni temu, podczas pobytu w Bułgarii powiedział Pan: „Polska nie definiuje dzisiaj przyszłości Europy i nie będzie definiować Europy jutra”. A w wywiadzie dla „Le Point” dodał Pan, iż „polski rząd nie jest rzecznikiem Europy Wschodniej”. Na jakiej podstawie odmawia Pan Polsce, pełnoprawnemu członkowi Unii Europejskiej, decydowania o przyszłości Europy? Przecież art. 4 pkt 2 Traktatu o Unii Europejskiej wyraźnie mówi, że „Unia szanuje równość Państw Członkowskich wobec Traktatów”. Z kolei zgodnie z pkt 3 art. 4 „Unia i Państwa Członkowskie wzajemnie się szanują”. Jak się ma wykluczenie przez Pana Polski z decydowania o przyszłości Europy do zapisów w Traktacie o Unii Europejskiej? Przecież to nie tylko uzurpacja, ale jawna dyskryminacja. W dodatku od kilku miesięcy proponuje Pan niezgodne z obowiązującymi traktatami zmiany w Unii Europejskiej, np. stworzenie oddzielnego dla strefy euro budżetu. To jawnie sprzeczne z zasadą solidarności. Podobnie jak straszenie Polski odebraniem części środków z funduszu spójności, który został pomyślany jako realizacja zasady solidarności z biedniejszymi państwami i regionami Unii Europejskiej. Czy Rada Europejska albo Parlament Europejski upoważniły Pana do występowania w roli tego, który decyduje o roli Polski w UE, a choćby w Europie Wschodniej? Czy Francja i jej prezydent mają zagwarantowany w traktatach europejskich jakiś szczególny status? A może wynika to z jakichś Pana boskich cech, które można by przyjąć na zasadzie aklamacji?
Panie prezydencie, dlaczego nie szanuje Pan państwa (nie szanując demokratycznie wybranych władz tego państwa), któremu europejskie traktaty gwarantują równe traktowanie i szacunek? Kto daje Panu prawo do ingerowania w wewnętrzne sprawy polskiego państwa, prawo pouczania władz tego państwa, stosowania jakiejś pedagogiki korekcyjnej wobec dużej części polskiego społeczeństwa? Polacy szanują Pana jako prezydenta Francji, ale przecież nie jest Pan prezydentem Polski ani jej królem, żeby rościć sobie prawa do rządzenia Polską, choćby z tylnego siedzenia. Nie jest też Pan źródłem prawa Unii Europejskiej ani jedynym upoważnionym do jego interpretacji oraz kontroli. Nawet jeśli ma Pan poczucie, że jakieś kosmiczne siły dały Panu specjalne prawa i możliwości, na razie nie jest to powszechnie akceptowana zasada legitymizacji. Francja zasługuje na to, żeby jej prezydent zajmował się problemami Francuzów. A jeśli polskie władze będą chciały i potrzebowały Pana rady, zapewne się o to zwrócą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/359905-list-otwarty-do-prezydenta-francji-emmanuela-macrona