Zdaję sobie sprawę, że stawiam być może zbyt śmiałą tezę: – Działalność Amber Gold mogła rozkwitnąć z takim rozmachem, działać na taką skalę i tak długo nabijać ludzi w butelkę, tylko na Wybrzeżu.
W żadnym innym miejscu kraju. Zdecydowała etiologia – cudowny, ciepły piasek pod stopami, kropelki słonej morskiej wody, omiatające spalone słońcem ciała kapitana i pierwszego oficera, jej wdzierający się do nozdrzy niespotykany gdzie indziej zapach oraz wielkie tradycje, opierających się na bliskich związkach wilków morskich lewych interesów, charakterystycznych dla każdego molocha portowego.
Wygląda na to, że w tym towarzystwie (bynajmniej nie charytatywnym) Marcin P. nie był nawet bosmanem. Co najwyżej starszym zaufanym majtkiem, na lądzie zwanym posłańcem lub słupem. Po roztrzaskaniu się Amber Gold o skałę cierpień dziesiątek tysięcy klientów, słup ukrył lub przekazał pod wskazany przez sternika adres ukradzione klientom pieniądze.
W obecnym stanie rzeczy Komisja zapewne chciałaby przynajmniej dowiedzieć się, kto był sternikiem, ale na razie jest daleka od tego. Członkowie przesłuchują ciągle najróżniejszych pomagierów słupa, którzy dziś udają, że nie wiedzieli jaki statek się zabierali. Nie dziwiło ich to, że majtek-słup tak hojnie płaci za pracę, za którą na innym statku dostaliby o połowę mniej. No i wszyscy mają słabą pamięć.
Na przykład ostatni świadkowie – Michał Forc właściciel spółki Excelo oraz Mirosław Ciesielski, doktor ekonomii i wykładowca w szkole bankowej. Firma Excelo prowadziła kampanię reklamową i marketingową Amber Gold. Później przejął też funkcję rzecznika prasowego firmy Marcina P. Dziś twierdzi, że wiedział o karalności szefa Amber Gold za oszustwa finansowe. Mimo to, zdecydował się na podjęcie z nim współpracy, gdy Marcin P. zapewnił go, że wszystkim poszkodowani dostali od niego zadośćuczynienie.
Drugi ze świadków, współpracujący na rzecz Amber Gold był odpowiedzialny za szkolenia pracowników firmy. Biedny ekspert twierdzi, że nie zorientował się, iż pracuje w piramidzie finansowej. Próbował też przekonać członków komisji, że nie miał pojęcia o przestępczej działalności Marcina P. Zarzekał się, że nie szkolił w oszukańczych metodach pozyskiwania niczego nieświadomych klientów. Żeby pokazać jak jest uczciwy oświadczył, że z dzisiejszego punktu widzenia Marcin P. jako osoba karana, nie powinien prowadzić żadnej działalności społecznej. Jak prawdziwy nauczyciel akademicki pouczał też komisję, chcąc ją ustrzec od popełnienia błędu: - Tyle instytucji państwowych zawiniło, pozwalając działać Amber Gold, więc nie można teraz obciążać pracowników.
Tyle instytucji państwowych zawiniło, pozwalając działać Amber Gold, więc nie można teraz obciążać pracowników. Aby nie było wątpliwości o co mu chodzi dodał:
Trudno mi coś jednoznacznie zarzucić. Przyszedłem do Amber Gold, kiedy firma istniała już dwa i pół roku. Nie miałem więc żadnych podstaw do podejrzeń o to, że spółka jest nielegalna.
Obydwaj świadkowie są dość rutynowymi przypadkami ludzi wiążących się z Amber Gold. Mam poczucie jednak, że cały czas poruszamy się na niskich pokładach tego statku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/359813-nizsze-rejony-amber-gold-ta-dzialalnosc-mogla-rozkwitnac-z-takim-rozmachem-tylko-na-wybrzezu