Co z Sądem Najwyższym? Tutaj oczekiwania PiS zostały w dużej mierze spełnione przez prezydenta. Co prawda Andrzej Duda zlikwidował pomysł, by to minister sprawiedliwości (zarazem prokurator generalny) decydował o tym, kto pozostanie w składzie Sądu Najwyższego, ale idea, by to wiek emerytalny był czynnikiem, który przewietrzy SN jest przecież do bólu pisowska. To w pierwotnych projektach PiS pojawiał się taki postulat i takie przepisy - dopiero z czasem zaostrzono je w wyniku prac parlamentarnych. Prezydent jedynie wywiera presję, by wrócić do poprzednich pomysłów. Czy to naprawdę tak wiele?
Oczywiście, wiek emerytalny, a nie „widzimisię” tego czy innego polityka zmniejszy głębokość resetu personalnego w SN. Dzięki kryterium 65 lat prezydent może okroić skład Sądu Najwyższego o ok. 40 procent, a nie nawet 100, co było teoretycznie możliwe w propozycjach PiS. To jednak i tak sporo, o czym świadczy nerwowa, gniewna reakcja opozycji i środowiska sędziowskiego.
Interesującym i wciąż nierozstrzygniętym problemem jest dalszy los prezes Małgorzaty Gersdorf. Kończy ona w tym roku lat 65, ale otwartym jest pytanie, czy złoży wniosek o pozostawienie jej w stanie czynnym, a jeśli nie - czy możliwa jest zmiana I prezes SN w trakcie kadencji, która upływa w roku 2020. Wydaje się, że prezydent zakłada możliwość takiej zmiany, o czym świadczy przepis określający procedurę w razie przejścia w stan spoczynku sędziego pełniącego urząd Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego lub Prezesa Sądu Najwyższego i konieczności wybrania nowego Prezesa. W słowach głowy państwa nie znajdziemy jednak jednoznacznej deklaracji w tej sprawie, a prawnicy, którzy doradzali mu w trakcie przygotowania projektów suflowali cały wachlarz rozwiązań.
Nie do końca prawdziwe są analizy, według których prezydent w sposób całkowity wyciął kompetencje ministra sprawiedliwości. Andrzej Duda przejął co prawda decyzję ws. stanu spoczynku i Nadzwyczajnego Rzecznika Dyscypliny, ale w rękach ministra sprawiedliwości pozostawił los innych Rzeczników Dyscypliny w sądownictwie powszechnym czy wojskowym (w I instancji, druga trafi do Izby Dyscyplinarnej w SN). Minister Sprawiedliwości będzie także decydował o delegacjach sędziów do SN. To i tak naprawdę spora władza. Z kolei przepisy w sprawie tzw. skargi nadzwyczajnej nie powinny spotkać się z niechęcią PiS, choć realnie mogą… wydłużyć postępowania przed sądami.
Cały problem to oczywiście również szersze, nieco teoretyczne pytanie o to, na ile środowisko sędziów (i całego wymiaru sprawiedliwości) ma być poza kontrolą władzy ustawodawczej i wykonawczej. Jedni będą widzieć w propozycjach PiS i prezydenta zamach na niezależność, inni odbijanie instytucji z rąk korporacji zawodowych. Argumenty będą mieli jedni i drudzy; zależnie od przykładów patologii. Pewne jest, że ostatnie lata upłynęły nam w modelu przechylającym się w stronę korporacji. Czy receptą na problemy i bolączki (lub choć ich część) będzie przekazanie kompetencji w ręce polityków? Wątpliwe, aczkolwiek - tym bardziej, że zmiany w KRS i SN nie są jedynymi realizowanymi przez MS - samo przewietrzenie środowiska może przynieść korzystny rezultat. Co warto zaznaczyć - przewietrzenie, na które zielone światło daje również prezydent. Efekt końcowy będzie można ocenić za kilka lat, być może, paradoksalnie, już pod rządami innej ekipy politycznej. Ale taki jest urok demokracji.
Wreszcie last, but not least - to nie treść proponowanych ustaw, a polityczny spór jest dzisiaj głównym przedmiotem sporu między PiS a prezydentem. Projekty prezydenta ws. sądownictwa - wbrew pierwszym sygnałom - potraktowały naprawdę poważnie wiele z wątpliwości czy postulatów PiS. Ale w całej politycznej przepychance między prezydentem a jego macierzystym obozem nie chodzi o ten czy iny przepis w ustawie; proszę zresztą zauważyć, że mało kto schodzi na poziom konkretów. Chodzi głównie o to, że prezydent przestał być politykiem przewidywalnym w rozumieniu obozu rządzącego. Dotychczas Pałac Prezydencki był jednym z trybików (ważnym, ale jednak grającym w orkiestrze) mechanizmu „dobrej zmiany”. A dziś? Jak napisał prof. Antoni Dudek, zamiast bipolarnej przez ostatnie dwa lata polskiej sceny politycznej (PiS vs. opozycja), mamy polityczny trójkąt (PiS - prezydent - opozycja). Doszło kolejne ogniwo, które trzeba brać pod uwagę. To rodzi naturalne napięcia nawet między politykami, którzy zawdzięczają sobie wzajemnie ogromnie wiele.
Efekt? Już mówi się o tym, że wybory samorządowe odbędą się w innym terminie niż 11 listopada, na kiedy to Pałac Prezydencki zapowiedział referendum w sprawie zmian w konstytucji. Jeśli wybory odbędą się, powiedzmy - tydzień wcześniej, a PiS w żaden sposób nie pomoże głowie państwa przy przygotowaniu referendum (i zachęcie do wzięcia w nim udziału), sztandarowy pomysł głowy państwa może okazać się politycznym niewypałem. I będzie to tak samo naturalny efekt, jak dzisiejsze przeciąganie liny w sprawie reformy sądownictwa. Skoro przestaliśmy się traktować jak bracia, a zaczęliśmy jak partnerzy biznesowi - słychać w PiS - to nie ma co liczyć na ciepłe wsparcie tak ws. referendum, jak i ewentualnej kampanii w 2020. Ale do tego czasu pozostało jeszcze wiele odcinków tej sagi. Wiele może się zmienić.
-
W najnowszym „Sieci”: EKSKLUZYWNY WYWIAD. JAROSŁAW KACZYŃSKI PYTA: CZY PREZYDENT JEST Z NAMI? Przeczytaj koniecznie!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Co z Sądem Najwyższym? Tutaj oczekiwania PiS zostały w dużej mierze spełnione przez prezydenta. Co prawda Andrzej Duda zlikwidował pomysł, by to minister sprawiedliwości (zarazem prokurator generalny) decydował o tym, kto pozostanie w składzie Sądu Najwyższego, ale idea, by to wiek emerytalny był czynnikiem, który przewietrzy SN jest przecież do bólu pisowska. To w pierwotnych projektach PiS pojawiał się taki postulat i takie przepisy - dopiero z czasem zaostrzono je w wyniku prac parlamentarnych. Prezydent jedynie wywiera presję, by wrócić do poprzednich pomysłów. Czy to naprawdę tak wiele?
Oczywiście, wiek emerytalny, a nie „widzimisię” tego czy innego polityka zmniejszy głębokość resetu personalnego w SN. Dzięki kryterium 65 lat prezydent może okroić skład Sądu Najwyższego o ok. 40 procent, a nie nawet 100, co było teoretycznie możliwe w propozycjach PiS. To jednak i tak sporo, o czym świadczy nerwowa, gniewna reakcja opozycji i środowiska sędziowskiego.
Interesującym i wciąż nierozstrzygniętym problemem jest dalszy los prezes Małgorzaty Gersdorf. Kończy ona w tym roku lat 65, ale otwartym jest pytanie, czy złoży wniosek o pozostawienie jej w stanie czynnym, a jeśli nie - czy możliwa jest zmiana I prezes SN w trakcie kadencji, która upływa w roku 2020. Wydaje się, że prezydent zakłada możliwość takiej zmiany, o czym świadczy przepis określający procedurę w razie przejścia w stan spoczynku sędziego pełniącego urząd Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego lub Prezesa Sądu Najwyższego i konieczności wybrania nowego Prezesa. W słowach głowy państwa nie znajdziemy jednak jednoznacznej deklaracji w tej sprawie, a prawnicy, którzy doradzali mu w trakcie przygotowania projektów suflowali cały wachlarz rozwiązań.
Nie do końca prawdziwe są analizy, według których prezydent w sposób całkowity wyciął kompetencje ministra sprawiedliwości. Andrzej Duda przejął co prawda decyzję ws. stanu spoczynku i Nadzwyczajnego Rzecznika Dyscypliny, ale w rękach ministra sprawiedliwości pozostawił los innych Rzeczników Dyscypliny w sądownictwie powszechnym czy wojskowym (w I instancji, druga trafi do Izby Dyscyplinarnej w SN). Minister Sprawiedliwości będzie także decydował o delegacjach sędziów do SN. To i tak naprawdę spora władza. Z kolei przepisy w sprawie tzw. skargi nadzwyczajnej nie powinny spotkać się z niechęcią PiS, choć realnie mogą… wydłużyć postępowania przed sądami.
Cały problem to oczywiście również szersze, nieco teoretyczne pytanie o to, na ile środowisko sędziów (i całego wymiaru sprawiedliwości) ma być poza kontrolą władzy ustawodawczej i wykonawczej. Jedni będą widzieć w propozycjach PiS i prezydenta zamach na niezależność, inni odbijanie instytucji z rąk korporacji zawodowych. Argumenty będą mieli jedni i drudzy; zależnie od przykładów patologii. Pewne jest, że ostatnie lata upłynęły nam w modelu przechylającym się w stronę korporacji. Czy receptą na problemy i bolączki (lub choć ich część) będzie przekazanie kompetencji w ręce polityków? Wątpliwe, aczkolwiek - tym bardziej, że zmiany w KRS i SN nie są jedynymi realizowanymi przez MS - samo przewietrzenie środowiska może przynieść korzystny rezultat. Co warto zaznaczyć - przewietrzenie, na które zielone światło daje również prezydent. Efekt końcowy będzie można ocenić za kilka lat, być może, paradoksalnie, już pod rządami innej ekipy politycznej. Ale taki jest urok demokracji.
Wreszcie last, but not least - to nie treść proponowanych ustaw, a polityczny spór jest dzisiaj głównym przedmiotem sporu między PiS a prezydentem. Projekty prezydenta ws. sądownictwa - wbrew pierwszym sygnałom - potraktowały naprawdę poważnie wiele z wątpliwości czy postulatów PiS. Ale w całej politycznej przepychance między prezydentem a jego macierzystym obozem nie chodzi o ten czy iny przepis w ustawie; proszę zresztą zauważyć, że mało kto schodzi na poziom konkretów. Chodzi głównie o to, że prezydent przestał być politykiem przewidywalnym w rozumieniu obozu rządzącego. Dotychczas Pałac Prezydencki był jednym z trybików (ważnym, ale jednak grającym w orkiestrze) mechanizmu „dobrej zmiany”. A dziś? Jak napisał prof. Antoni Dudek, zamiast bipolarnej przez ostatnie dwa lata polskiej sceny politycznej (PiS vs. opozycja), mamy polityczny trójkąt (PiS - prezydent - opozycja). Doszło kolejne ogniwo, które trzeba brać pod uwagę. To rodzi naturalne napięcia nawet między politykami, którzy zawdzięczają sobie wzajemnie ogromnie wiele.
Efekt? Już mówi się o tym, że wybory samorządowe odbędą się w innym terminie niż 11 listopada, na kiedy to Pałac Prezydencki zapowiedział referendum w sprawie zmian w konstytucji. Jeśli wybory odbędą się, powiedzmy - tydzień wcześniej, a PiS w żaden sposób nie pomoże głowie państwa przy przygotowaniu referendum (i zachęcie do wzięcia w nim udziału), sztandarowy pomysł głowy państwa może okazać się politycznym niewypałem. I będzie to tak samo naturalny efekt, jak dzisiejsze przeciąganie liny w sprawie reformy sądownictwa. Skoro przestaliśmy się traktować jak bracia, a zaczęliśmy jak partnerzy biznesowi - słychać w PiS - to nie ma co liczyć na ciepłe wsparcie tak ws. referendum, jak i ewentualnej kampanii w 2020. Ale do tego czasu pozostało jeszcze wiele odcinków tej sagi. Wiele może się zmienić.
-
W najnowszym „Sieci”: EKSKLUZYWNY WYWIAD. JAROSŁAW KACZYŃSKI PYTA: CZY PREZYDENT JEST Z NAMI? Przeczytaj koniecznie!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/359680-projekty-prezydenta-nie-wypaczaja-pomyslow-pis-na-zmiany-w-sadownictwie-ale-je-utrudniaja-los-reformy-zalezy-od-dobrej-woli-obu-stron-analiza?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.