Doświadczony, wszechstronnie wykształcony menadżer, ambitny polityk, gotowy do pracy w najważniejszych sejmowych komisjach, skrupulatny urzędnik i rekordzista Guinnessa w liczbie rozegranych gier w squasha – to obraz, w jakim lubi przedstawiać się jeden z najbardziej zaufanych ludzi Ryszarda Petru, Piotr Misiło. Tyle tylko, że nawet w rodzinnych Policach i Szczecinie uchodzi za, delikatnie mówiąc, niezbyt sprawnego i rozgarniętego biznesmena, który nie jest w stanie dokończyć swojej sztandarowej inwestycji i nie potrafił nawet zdobyć mandatu radnego w mieście, w którym przez lata był ważnym urzędnikiem. Kim zatem tak naprawdę jest Piotr Misiło i jakie są jego dokonania?
Dziennikarz „Gazety Polskiej” Tomasz Duklanowski w swoim artykule „Tupeciarz z Polic”, nazywa go „Gwiazdą ciamajdanu o inteligencji ślimaka winniczka”, który „z trudem ukończył przyzakładową zawodówkę”. „Wyglądem przypomina obnośnego sprzedawcę koców elektrycznych, garnków czy zestawów noży, którzy są zmorą wsi i niewielkich polskich miejscowości” – czytamy w teście Duklanowskiego.
Publicysta „Gazety Polskiej” nie przebiera w słowach, ale trudno żeby był wyrozumiały dla polityka, który przed laty doprowadził do skazania innego dziennikarza, Andrzeja Marka („Wieści Polskie”), w oparciu o niesławny artykuł 212 k.k., zwany w środowisku dziennikarskim „kneblem wolności słowa”.
Przeciwko Misile protestowali wówczas przedstawiciele całego środowiska dziennikarskiego, począwszy od takich gwiazd TVN-u, jak Jolanta Pieńkowska czy Monika Olejnik, po prawicowych felietonistów Macieja Rybińskiego i Marka Króla. Protest przeciwko politykowi z Polic, pogodził nawet ówczesnych redaktorów naczelnych dwóch rywalizujących redakcji: Grzegorza Jankowskiego z „Faktu” i Mariusza Ziomeckiego z „Super Expressu”. Dziennikarze na znak protestu zamykali się w klatce, mającej symbolizować pętanie mediów.
Dziennikarskie żale jednak przebrzmiały, a sam niedoszły radny i burmistrz Polic znalazł nawet pracę w dużej firmie medialnej – został dyrektorem zarządzającym w Platformie Mediowej Point Group SA - wydawcy „Wprost”. Jak informuje „Dziennik Polski” „zasiadał równocześnie jako prezes lub wiceprezes w zarządach kilku spółek zależnych. Z PMPG związany był aż do 2011.”. Później znalazł zatrudnienie w cypryjskiej spółce Elegantus Ltd.
Dziś poseł Misiło, który w swojej stosunkowo krótkiej karierze, zdążył być politykiem Unii Wolności, Platformy Obywatelskiej, reprezentować własny komitet wyborczy, a dziś zasiada w ławach sejmowych z ramienia Nowoczesnej, stara się uchodzić za obrońcę demokracji i wolności słowa, aktywnie protestując m.in. przeciwko reformom sądownictwa. Jak na rasowego „demokratę” przystało, polityk .Nowoczesnej domaga się „delegalizacji PiS-u”. Jako „przejrzysty biznesmen”, nie widział też nic złego w pracy dla spółki zarejestrowanej na Cyprze, czy wydawaniu kilkuset tysięcy złotych z miejskiej kasy, na organizację i promocję koncertu Stanisława Soyki, na który sprzedano… 26 biletów. Sprawa obiła się nawet o prokuraturę. Jednak największą „wtopą” biznesmena Misiły jest niedokończona przez niego budowa Hanza Tower, który według „Dziennika Polskiego”, miał być „najwyższym wieżowcem między Gdynią i Berlinem, a zakończył się na wylaniu fundamentów, które po dziś dzień nie doczekały się wyrastających z nich ścian”. Choć dziennikarze pisali to w 2015 r., do dziś sytuacja obiektu niewiele się zmieniła. Faktem jest, że deweloper rozstał się ze „sprawnym menadżerem” jeszcze pod koniec 2013 roku, najpewniej widząc, że ten nie jest w stanie dokończyć inwestycji.
Tak „bogate” doświadczenie i umiejętności, będące docenione głównie przez twórców internetowych memów, których Misiło jest częstym bohaterem, nie przeszkadzają posłowi mienić się ekspertem od ekonomii i od prawa. Jako taki zabiera głos zarówno w sprawie reformy sądownictwa, jak i funkcjonowaniu np. Kas Spółdzielczych. W całym klubie Nowoczesnej, którego jest wiceprzewodniczącym, jest chyba najgorętszym orędownikiem powstania sejmowej komisji śledczej, która miałaby się zająć domniemanymi nieprawidłowościami w SKOK-ach. W sejmowych kuluarach mówi się, że sam widziałby siebie w tej komisji, najchętniej na stanowisku przewodniczącego. Patrząc jednak na jego dotychczasowe dokonania, może niech lepiej zajmie się aktywnym uczestnictwem w pracach Parlamentarnego Zespołu ds. Promocji Badmintona. Dla dobra tego sportu trzeba mieć nadzieję, że będzie mu szło lepiej, niż podczas promocji koncertu Stanisława Soyki
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/359349-zawrotna-kariera-delegalizatora-pis