W miarę jak zegar odmierza ostatnie godziny do wyborów, nastroje klasy politycznej w Berlinie coraz bardziej dominuje pewien arcyniemiecki instynkt: angst czyli lęk. Wzrost poparcia w ostatnich dniach przed wyborami fazie dla skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec niepokoi establishment, który jeszcze parę tygodni temu był przekonany, że partia ta została na razie unieszkodliwiona

—czytamy w Politico, autorem artykułu jest Matthew Karnitschnig.

Dziennikarz zauważa, że zdobycie trzeciego miejsc przez Alternative für Deutcshland (AfD) uczyniłoby z niej największą partię opozycji. Partia mogłaby również liczyć na mnóstwo funduszy z państwowej kasy. Dobry wynik AfD to również koszmar Angeli Merkel. Partia utrudniłaby powyborczą układankę, zawężając prawdopodobnie opcje do kolejnej „wielkiej koalicji” z SPD. Obelgi i zniechęcająca kampania w mediach, tylko umocniły notowania AfD.

Mając w perspektywie trzecie miejsce dla AfD tej niedzieli, możemy tę strategię określić tylko jako spektakularną klęskę

—ocenił Jasper von Altenbockum z „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, dodając, że obelgi tylko zmobilizowały bazę AfD.

Karnitschnig tłumacząc ostatnie odbicie wskazuje na poczucie, że kolejna „kadencja Merkel na stanowisku kanclerza jest nieunikniona oraz że bez względu na to, z kim zawrze koalicję, niewiele się zmieni. Nawet ludzie obserwujący drętwą kampanię wyborczą z bliska, mogą mieć kłopoty z ustaleniem, jakie są różnice programowe między dużymi partiami”.

kk/POLITICO