Opozycji wydaje się, że znalazła skuteczny klucz do skuteczniejszej niż do tej pory walki z obozem władzy. Tym kluczem mają być groźby i formalne oskarżenia do prokuratury lub innych instytucji na polityków PiS.
Pierwszą poważną groźbę w połowie lipca tego roku wygłosił podczas konferencji prasowej PO w Sejmie Sławomir Neumann, szef Klubu Parlamentarnego Platformy. Zagroził blisko pięćdziesięciu posłom PiS, którzy swoimi podpisami poparli projekt – który wyszedł z Ministerstwa Sprawiedliwości - zmian w Sądzie Najwyższym. Polityk Platformy stwierdził wprost, że wszyscy sygnatariusze mogą się spodziewać „zarzutów karnych za udział w zamachu stanu”. Ale nie tylko oni. Również ci wszyscy, którzy podniosą rękę czy chcieliby podnieść rękę za tym projektem, mogą się spodziewać takich samych zarzutów. Kiedy? To oczywiste. Wtedy, gdy zmieni się władza. Gdy jej ster przejdzie w ręce Platformy. Ta odpowiedź zawarta jest w zdaniu Neumanna: - „Dzisiaj prokuratura jest Zbigniewa Ziobry, ale nie zawsze tak będzie”. W tych groźbach wtórował mu szef partii Grzegorz Schetyna.
Nie wiemy, w kim Neumann i Schetyna widzą następcę Zbigniewa Ziobry, ale prawdopodobnie w Borysie Budce. Jeśli tak, to ta groźba robi się bardzo realna. Z deklaracji samego Budki, wielkiego bojownika o praworządność, dorównującego w rewolucyjnym zapale Kamili Gasiuk- Pihowicz z Nowoczesnej, dojść jasno wynika, że równie zagrożeni mogą się czuć też niektórzy dziennikarze, których listę już teraz sporządza. Są na niej głównie dziennikarze mediów publicznych. Jako prawdziwy Europejczyk nie dyskryminuje bynajmniej kobiet, bo na liście na czołowych miejscach umieścił dziennikarki.
Jedyny kłopot, jaki zostawił mu Sławomir Neumann, to problem jak ustalić nazwiska tych polityków PiS, którzy winni ponieść surową karę jak pozostali. Mianowicie nazwiska posłów, którzy nie podnieśli ręki za projektem, ale chcieliby. Zostawmy jednak tę kwestię, bo jest ona zmartwieniem samego Budki.
Podobne groźby o ukaranie w przyszłości części posłów PiS pojawiły się kilka dni temu z ust posła Nowoczesnej Piotra Misiło. Poszedł on za ciosem Naczelnej Rady Adwokackiej, która zamierzała poprzez regionalne Rady Adwokackie wszcząć postępowania dyscyplinarne wobec jedenastu parlamentarzystów PiS. Zdaniem NRA posłowie-adwokaci sprzeniewierzyli się ślubowaniu adwokackiemu, głosując za ustawami o Sądzie Najwyższym oraz o Trybunale Konstytucyjnym, bo ustawy te miały być niekonstytucyjne.
A oto groźba-tyrada, jaką w programie telewizyjnym wygłosił poseł Misiło pod adresem posła PiS Arkadiusza Mularczyka, odnosząc to do pozostałych „winnych”: - „To co pan uczynił, głosując razem z innymi kolegami adwokatami za likwidacją Sądu Najwyższego, jest absolutnym zaprzeczeniem ślubowania, jakie pan składał zostając adwokatem. Obaj składaliśmy też ślubowanie na wierność konstytucji. Tymi swoimi głosowaniami zarówno odnośnie Trybunału Konstytucyjnego jak i Sądu Najwyższego, sprzeniewierzył się pan tym największym wartościom w państwie demokratycznym”.
Wprawdzie Okręgowa Rada Adwokacka w Krakowie, której członkiem jest Arkadiusz Mularczyk ( oprócz niego tym samym zagrożeniem objęta była Małgorzata Wassermann) odmówiła wszczęcia procedury dyscyplinarnej uznając, że z konstytucji wynika wprost, iż parlamentarzysty nie można pociągnąć do odpowiedzialności karnej czy dyscyplinarnej za wykonywanie mandatu poselskiego.
Poseł Misiło, nie znając tej decyzji, dorzucał paliwa do ognia: - Jeśli kiedyś, a wierzę że to nastąpi, rząd PIS-u przestanie rządzić, będą niezawisłe sądy, to wówczas mam nadzieję, że wszystkie osoby, które łamały prawo w RP zostaną zgodnie z przepisami polskiego prawa pociągnięte do odpowiedzialności.
Tajemniczym źródłem inicjatywy Naczelnej Rady Adwokackiej, aby karać posłów PiS adwokatów, są wnioski prywatne i anonimowe doniesienia o łamaniu przez nich konstytucji i ślubowania adwokackiego. To naprawdę rewelacja. Ciekawe, kto zna adres NRA i podrzuca te wnioski i anonimy?
A z drugiej strony, biedna ta Naczelna Rada Adwokacka – tyle roboty, a tu jeszcze wnioski i anonimy. Można się załamać.
Do gróźb opozycja dorzuciła formalne oskarżenia. Tak jak to zrobiła niedawno wobec Jarosława Kaczyńskiego. Liderowi partii w zawiadomieniu do prokuratury zarzucono, że to on jest zleceniodawcą uruchomienia kampanii w sprawie reformy sądownictwa zrealizowanej przez Polską Fundację Narodową. Kosztowne spoty telewizyjne i akcja billboardowa w całej Polsce jest sprawą PiS, bo właśnie to ugrupowanie domaga się przeprowadzenia reformy sądownictwa. Ono więc powinno z pieniędzy partyjnych pokryć koszty kampanii, wynoszące ok. 19 mln zł. Tymczasem najprawdopodobniej, to Jarosław Kaczyński wydał polecenie, aby przedsięwzięcie partyjne było finansowane z funduszy spółek Skarbu Państwa, a więc z pieniędzy publicznych.
Oczywiście nic z tego oskarżenie się nie urodzi. Prokuratura najprawdopodobniej odmówi wszczęcia dochodzenia, bo Jarosław Kaczyński nie pociąga za każdy sznurek w Polsce. Opozycja bierze pod uwagę możliwość odmowy dochodzenie przez prokuraturę. To sytuacja również korzystna dla opozycji. Nie istotne, że oskarżenie jest nonsensowne.
Ważne, że będzie mogła atakować PiS za całkowite podporządkowanie sobie prokuratury, która realizuje posłusznie jego decyzje o charakterze politycznym.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/359124-biedna-ta-naczelna-rada-adwokacka-tyle-roboty-a-tu-jeszcze-wnioski-i-anonimy-mozna-sie-zalamac