Sąd Najwyższy wypowiedział „wojenkę” kampanii informacyjnej „Sprawiedliwe Sądy”. Przypomnienie wielu przykładów „grzechów nadzwyczajnej kasty”, tak rozsierdziło środowisko sędziowskie, że postanowiło ono rozpocząć własną akcję odwetową.
Z uwagi na prowadzoną w ostatnim czasie kampanię medialną zawierającą, oprócz sformułowań obraźliwych, poważne błędy merytoryczne, w ciągu najbliższych dni na profilu Sądu Najwyższego pojawiać się będą sprostowania ukazujące wybiórcze posługiwanie się prawdą przez twórców strony „Sprawiedliwe sądy”
— czytamy na facebookowym koncie Sądu Najwyższego.
Na pierwszy ogień poszła sprawa sędziego Tomasza L. Z Zielonej Góry, który został przyłapany na przekroczeniu prędkości. Sędzia do końca wypierał się, mimo oczywistych dowodów jego winy. W końcu sąd dyscyplinarny pierwszej instancji ukarał go upomnieniem.
Postępowanie sędziego dyskredytuje zawarty w nim pierwiastek małostkowości. Miało cechy mataczenia
— orzeknięto.
Jednak sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, gdzie Tomasz L. został… uniewinniony. Przypomnijmy więc komunikat rzecznika prasowego SN z grudnia 2016 r., który próbował wyjaśnić interpretację tego wyroku.
Sędzia, któremu postawiono zarzut w rozpoznanej sprawie ograniczył się tylko do tego, że nie przyznał się do jazdy samochodem z przekroczeniem dozwolonej prędkości o 14 km/h. Sąd Najwyższy uznał, że nie było to mataczenie i nie uchybiało godności urzędu, a mieściło się w minimalnych dopuszczalnych granicach realizacji prawa do obrony. Innymi słowy nie można karać dyscyplinarnie za brak przyznania się. Nie oznacza to jednak, że Sąd Najwyższy dopuszcza możliwość kłamania i mataczenia przez sędziów, a tak mogły zostać zrozumiane doniesienia o tej sprawie
— czytamy.
Jak rozumieć te słowa?
Zgodnie z przyjętą przez Sąd Najwyższy interpretacją, nawet sędzia może we własnej obronie kłamać jak najęty. Mimo kodeksu etyki, który obliguje go do uczciwości, godności i honoru. Dzięki immunitetowi Tomasz L. zaoszczędził więc 100 zł na mandacie, a – według kolegów sędziów – cwaniactwem i krętactwami nic a nic nie uchybił autorytetowi swojego urzędu
— pisał na portalu wPolityce.pl Wojciech Biedroń.
CZYTAJ WIĘCEJ: TOP 10 przykładów: Zobacz jak „kasta sędziowska” łamie prawo i kala godność togi
Teraz sprawa sędziego od fotoradaru powróciła za sprawą billboardów w ramach kampanii informacyjnej „Sprawiedliwe Sądy”. Przypomnienie tego zadziwiającego orzeczenia SN i wielu innych przykładów „grzechów nadzwyczajnej kasty”, najwidoczniej tak rozsierdziło środowisko sędziowskie, że postanowiło zacząć własną akcję odwetową skierowaną w przekazy kampanii.
Pierwsza infografika odnosi się do sformułowania świadczącego o tym, iż rzekomo na mocy uchylonego przez Sąd Najwyższy wyroku, „sędzia może bezkarnie kłamać”
— napisano na Facebooku Sądu Najwyższego.
Autorzy infografiki z SN przytaczają słowa z billboardu:
Mimo ewidentnego zdjęcia z fotoradaru sędzia uchylał się od płacenia mandatu, twierdząc, że samochód w tym czasie nie był używany. Został upomniany przez Sąd Dyscyplinarny. Sąd Najwyższy uchylił wyrok.
SN bierze więc w obronę Tadeusza L., stwierdzając, że „zgodne z prawdą Sąd Najwyższy nie stwierdził, że sędzie może kłamać”.
Przypomniał natomiast, że sędzia, tak jak każdy obywatel, może w pełni korzystać z konstytucyjnego i ustawowego prawa do obrony
— czytamy.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Sąd Najwyższy wypowiedział „wojenkę” kampanii informacyjnej „Sprawiedliwe Sądy”. Przypomnienie wielu przykładów „grzechów nadzwyczajnej kasty”, tak rozsierdziło środowisko sędziowskie, że postanowiło ono rozpocząć własną akcję odwetową.
Z uwagi na prowadzoną w ostatnim czasie kampanię medialną zawierającą, oprócz sformułowań obraźliwych, poważne błędy merytoryczne, w ciągu najbliższych dni na profilu Sądu Najwyższego pojawiać się będą sprostowania ukazujące wybiórcze posługiwanie się prawdą przez twórców strony „Sprawiedliwe sądy”
— czytamy na facebookowym koncie Sądu Najwyższego.
Na pierwszy ogień poszła sprawa sędziego Tomasza L. Z Zielonej Góry, który został przyłapany na przekroczeniu prędkości. Sędzia do końca wypierał się, mimo oczywistych dowodów jego winy. W końcu sąd dyscyplinarny pierwszej instancji ukarał go upomnieniem.
Postępowanie sędziego dyskredytuje zawarty w nim pierwiastek małostkowości. Miało cechy mataczenia
— orzeknięto.
Jednak sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, gdzie Tomasz L. został… uniewinniony. Przypomnijmy więc komunikat rzecznika prasowego SN z grudnia 2016 r., który próbował wyjaśnić interpretację tego wyroku.
Sędzia, któremu postawiono zarzut w rozpoznanej sprawie ograniczył się tylko do tego, że nie przyznał się do jazdy samochodem z przekroczeniem dozwolonej prędkości o 14 km/h. Sąd Najwyższy uznał, że nie było to mataczenie i nie uchybiało godności urzędu, a mieściło się w minimalnych dopuszczalnych granicach realizacji prawa do obrony. Innymi słowy nie można karać dyscyplinarnie za brak przyznania się. Nie oznacza to jednak, że Sąd Najwyższy dopuszcza możliwość kłamania i mataczenia przez sędziów, a tak mogły zostać zrozumiane doniesienia o tej sprawie
— czytamy.
Jak rozumieć te słowa?
Zgodnie z przyjętą przez Sąd Najwyższy interpretacją, nawet sędzia może we własnej obronie kłamać jak najęty. Mimo kodeksu etyki, który obliguje go do uczciwości, godności i honoru. Dzięki immunitetowi Tomasz L. zaoszczędził więc 100 zł na mandacie, a – według kolegów sędziów – cwaniactwem i krętactwami nic a nic nie uchybił autorytetowi swojego urzędu
— pisał na portalu wPolityce.pl Wojciech Biedroń.
CZYTAJ WIĘCEJ: TOP 10 przykładów: Zobacz jak „kasta sędziowska” łamie prawo i kala godność togi
Teraz sprawa sędziego od fotoradaru powróciła za sprawą billboardów w ramach kampanii informacyjnej „Sprawiedliwe Sądy”. Przypomnienie tego zadziwiającego orzeczenia SN i wielu innych przykładów „grzechów nadzwyczajnej kasty”, najwidoczniej tak rozsierdziło środowisko sędziowskie, że postanowiło zacząć własną akcję odwetową skierowaną w przekazy kampanii.
Pierwsza infografika odnosi się do sformułowania świadczącego o tym, iż rzekomo na mocy uchylonego przez Sąd Najwyższy wyroku, „sędzia może bezkarnie kłamać”
— napisano na Facebooku Sądu Najwyższego.
Autorzy infografiki z SN przytaczają słowa z billboardu:
Mimo ewidentnego zdjęcia z fotoradaru sędzia uchylał się od płacenia mandatu, twierdząc, że samochód w tym czasie nie był używany. Został upomniany przez Sąd Dyscyplinarny. Sąd Najwyższy uchylił wyrok.
SN bierze więc w obronę Tadeusza L., stwierdzając, że „zgodne z prawdą Sąd Najwyższy nie stwierdził, że sędzie może kłamać”.
Przypomniał natomiast, że sędzia, tak jak każdy obywatel, może w pełni korzystać z konstytucyjnego i ustawowego prawa do obrony
— czytamy.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/359086-sedziowska-kasta-ma-dosc-sn-rozpoczyna-akcje-odwetowa-wymierzona-w-kampanie-pfn