Marcin Kierwiński z PO puścił wodze fantazji u Bartosza Węglarczyka w Onet.pl i postanowił obronić doradzającego prezydentowi prof. Królikowskiego przed „tym złym PiSem”. Przy okazji okazało się też, że nagle prezydent Andrzej Duda znowu jest dobry – co potwierdza kompletnie niespójną narrację opozycji w tej sprawie.

Jestem przekonany, że władza PiSu jest zdolna do wszystkiego, natomiast to jest chyba skandal jeszcze większy od afery billboardowej. Afera billboardowa oczywiście jest gigantycznym skandalem od strony finansowej, ale w przypadku pana Królikowskiego okazuje się, że każdy obywatel – nawet osoba doradzająca prezydentowi – jeżeli tylko narazi się tej władzy, może spodziewać się wizyty CBA, prokuratury, może być przeciwko nim toczone postępowanie

— mówił Kierwiński, starając się ukazać jak najczarniejszą wizję partii rządzącej, z jednego przykładu niepewności związanej z doradcą prezydenta Andrzeja Dudy tworząc atmosferę grozy i horroru.

Powoli wchodzimy w okres takiego państwa terroru. Albo myślisz to, co Jarosław Kaczyński, albo myślisz to, co Zbigniew Ziobro, albo instytucje państwa nie będą się zajmować tym, żeby ci się żyło normalnie, tylko będą się zajmować tym, żebyś zmienił zdanie. Zmienisz zdanie – to dobrze. Nie zmienisz, to będą postępowania i ściganie wszystkich nieprawomyślnie myślących

— snuł swoje rozważania poseł PO. Wydawać by się mogło, że żyjemy w czasach prawdziwego zamordyzmu, jak za głębokiego PRL, a nie jak za rządów partii, która samodzielnie zdobyła większość w Sejmie, a dziś cieszy się rekordowym poparciem.

Węglarczyk zastanawiał się, czy wyciągnięcie sprawy profesora Królikowskiego może być osobistą zemstą Zbigniewa Ziobry za zawetowanie ustaw mających zreformować wymiar sprawiedliwości. Kierwiński nie miał co do tego wątpliwości.

Jest dla mnie oczywiste, [że to jest zemsta Zbigniewa Ziobry]. Nawet jeżeli jakieś postępowanie wobec pana profesora się toczy, nawet jeśli w jakimś postępowaniu występuje jako świadek, to wyciek tych informacji z prokuratury teraz nie jest przypadkowy. To znaczy, że prokuratura, na polecenie polityczne, teraz zaczęła tymi informacjami grać

— tłumaczył poseł, choć mogły to być wyłącznie jego mgliste przypuszczenia.

Prokuratura kierowana przez Ziobrę i Kaczyńskiego – bo tak naprawdę na końcu tego wszystkiego jest Kaczyński – to jest prokuratura zaangażowana w walkę z oponentami politycznymi. Okazuje się, że nawet osoba bliska ideowo Prawu i Sprawiedliwości, osoba współpracująca z prezydentem, który wywodzi się z opcji Prawa i Sprawiedliwości też nie jest bezpieczna. Jeżeli ktokolwiek powie tej władzy „nie, na coś się nie godzę”, może się spodziewać wszystkiego najgorszego. Jak w państwie policyjnym, jak w państwie wielkiego terroru

— kontynuował Kierwiński, oczywiście – po raz kolejny – odpowiedzialnym za wszystko czyniąc Jarosława Kaczyńskiego. Przypomina to próbę pociągnięcia go do odpowiedzialności w sprawie tzw. „afery billboardowej”.

Mam nadzieję, że pan prezydent nie zostawi tej sprawy, bo tak naprawdę to jest wymierzone wprost w niego. To jest sygnał dla pana prezydenta: „albo będziesz potulny, albo będziesz współpracował z PiSem, albo na każdego z twoich ludzi znajdziemy haki. De facto nie pozwolimy ci normalnie sprawować urzędu prezydenta”. Jeżeli najważniejsza osoba w państwie ulegnie takiemu szantażowi, to tak naprawdę wszelkie, ostatnie hamulce które jeszcze mamy w zawłaszczaniu przez PiS państwa po prostu zawiodą

— tłumaczył poseł PO.

Oczywiście okazało się, że prezydent Andrzej Duda znów jest „właściwym człowiekiem na właściwym miejscu” dla ludzi Platformy Obywatelskiej. Andrzej Duda był otoczony szacunkiem po zawetowaniu ustaw mających zreformować sądownictwo. Jednak – zaprzysięgając Justyna Piskorskiego na sędziego Trybunału Konstytucyjnego – stał się znów wrogiem III RP. Ale teraz można ponownie uważać go za najważniejszą osobę w państwie, ponieważ wymaga tego dobro opozycji.

Onet.pl/gnor