Prawomocne kary od 1,5 do 9 lat więzienia wymierzył w czwartek Sąd Apelacyjny w Katowicach pięciu oskarżonym ws. zawalenia się hali Międzynarodowych Targów Katowickich w styczniu 2006 r., kiedy to zginęło 65 osób, a ponad 140 zostało rannych. Była to największa w Polsce katastrofa budowlana.
Najsurowiej sąd ukarał projektanta hali Jacka J., któremu przypisał nieumyślne sprowadzenie katastrofy z zamiarem ewentualnym. B. członek zarządu spółki MTK Ryszard Z. został skazany na 2 lata więzienia, dyrektor techniczny spółki Adam H. na 1,5 roku, rzeczoznawca budowlany Grzegorz S. - na 2 lata, b. inspektor nadzoru budowlanego w Chorzowie Maria K. - na 2 lata. Cztery osoby zostały uniewinnione - to wykonawcy hali i b. członek zarządu spółki MTK Nowozelandczyk Bruce R. Zdaniem sądu, nie mogli oni przewidzieć katastrofy.
28 stycznia podczas targów i wystawy gołębi obciążona zmrożonym śniegiem hala runęła grzebiąc uczestników tego wydarzenia. Sąd uznał, że katastrofa „była skutkiem błędów, zaniedbań i lekceważenia przepisów”.
Chodzi o błędy projektowe i konstrukcyjne, dotyczące ocen stanu technicznego w okresie od 2002 do 2006 roku i związanych z użytkowaniem obiektu przez właściciela. Błędy te - zawinione umyślnie lub będące wynikiem niedbalstwa, popełnili skazani w sprawie oskarżeni
— wskazał sąd.
Przewodniczący składu orzekającego Waldemar Szmidt przypomniał, że katastrofa hali MTK nie znajduje podobnego precedensu w historii. „Śmierć 65 osób, setki rannych i tysiące narażonych na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i kalectwa. To wszystko spowodowane nie klęską żywiołową wywołaną siłami przyrody, których człowiek nie potrafił okiełznać, lecz będące rezultatem sumy ludzkich błędów, lekceważenia przepisów, zwykłego niechlujstwa i traktowania wszystkich pojawiających się w długim czasie sygnałów ostrzegawczych z perspektywy: jakoś to będzie” - powiedział.
Sąd nieznacznie złagodził kary zasądzone przez sąd I instancji, uznając za szczególnego rodzaju okoliczność łagodzącą długotrwałość postępowania. Zaznaczył jednocześnie, że była ona koniecznością i w żaden sposób nie obciąża sądu I instancji, a wynikała ze stopnia skomplikowania sprawy i wielości koniecznych czynności procesowych. Postępowanie toczyło się od stycznia 2006 r. do września 2017 r. na ponad 300 wyznaczonych terminach rozpraw.
Wymierzone oskarżonym kary, mimo że o niższym rozmiarze wobec orzeczonych przez sąd I instancji, są surowe
— powiedział sędzia Szmidt.
Jednocześnie jednak są po prostu sprawiedliwe, bo odnoszą się do indywidualnego stopnia winy poszczególnych sprawców
— dodał.
Jacka J., autora projektu wykonawczego pawilonu MTK, SA skazało za umyślne sprowadzenie katastrofy z tzw. zamiarem ewentualnym - uznał, że J. mógł liczyć się z tym, iż budowla może się zawalić. Według biegłych główną przyczyną tragedii były właśnie błędy w projekcie wykonawczym pawilonu. Odbiegał on znacząco od sporządzonego prawidłowo projektu budowlanego. Pawilon mógł runąć w każdej chwili, już od momentu wybudowania go.
Jacek J. został skazany na 9 lat pozbawienia wolności - o rok mniej, niż zasądził sąd okręgowy.
Jego przestępcze działanie było długotrwałe, cechowało się znacznym stopniem determinacji w dążeniu do celu, jakim była realizacja kontraktu o projektowanie hali, mimo iż nie posiadał koniecznych umiejętności i uprawnień projektanta konstrukcji, a funkcję taką bezpodstawnie i bezprawnie sobie przypisywał, wprowadzając inne osoby w błąd
— podkreślił sędzia.
Jak dodał, takie rozumienie opłacalności przedsięwzięcia budowlanego, jakie prezentował J., musiało doprowadzić do katastrofy. „Świadczy to nie tylko o braku koniecznego rozsądku, ale wręcz o złej woli sprawcy, który świadomie naraża na niebezpieczeństwo cudze życie i mienie” - dodał.
Cytował wyjaśnienia Jacka J., że „hala była kompromisem pomiędzy bezpieczeństwem a możliwościami finansowymi” i „musiała być wybudowana w pół roku”.
Jeśli chodzi o innych skazanych, sąd wziął pod uwagę, że byli osobami wcześniej niekaranymi, cieszącymi się dobrą opinią w swoich środowiskach, a po zdarzeniu nie wchodzili w kolizję z prawem.
Okoliczności te jednak, gdy odnieść je do skutków ich czynów lub zaniechań i rażącego charakteru zaniedbań uzasadniają wymierzenie kar surowych, bez warunkowego zawieszenia wykonania
— wskazał sąd.
Skazując na dwa lata pozbawienia wolności byłą inspektor nadzoru budowlanego sąd uznał, że kobieta świadomie nie dopełniła swych obowiązków. Wytknął jej bezczynność, spóźnione i pozorne działania po awarii dachu hali kilka lat przed katastrofą. Podobnie jak sąd okręgowy, także sąd apelacyjny uznał ją za winną niedopełnienia obowiązków i nieumyślnego sprowadzenia katastrofy. Złagodził jej zarazem karę z 4 do 2 lat więzienia.
Przed katastrofą hala kilkakrotnie ulegała awarii. Według aktu oskarżenia powiadomiona w 2002 r. przez straż pożarną o ugięciu się dachu pawilonu MTK pod naporem śniegu, ówczesna inspektor nie podjęła żadnych czynności w celu kontroli stanu budynku lub wyłączenia pawilonu z użytkowania. Oskarżona tłumaczyła, że sygnał od strażaków nie był informacją o zagrożeniu, więc nie musiała podejmować przewidzianych w takich sytuacjach czynności. Sąd oddalił te argumenty i uznał, że K. powinna była m.in. wszcząć postępowanie, przeprowadzić kontrolę i zlecić ekspertyzę. Sąd nie uwzględnił tych argumentów, uznając, że inspektor zlekceważyła zagrożenie.
Na 2 lata więzienia sąd skazał też rzeczoznawcę budowlanego Grzegorza S. W oparciu o jego ekspertyzę dokonano naprawy po jednej z awarii hali. Zdaniem oskarżenia, S. powinien był wystąpić o rozbiórkę pawilonu. Został skazany za nieumyślne sprowadzenie katastrofy, bo nie zweryfikował całości obliczeń statycznych pawilonu, nie sprawdził pozostałych dźwigarów, a jedynie ten uszkodzony.
Sąd apelacyjny utrzymał w mocy prawomocne uniewinnienie trzech przedstawicieli firmy, która budowała halę - przyjął, że nie mieli świadomości z zagrożenia, trwali w błędnym przekonaniu, że z pawilonem wszystko jest w porządku, w czym utwierdzał ich projektant.
Czwartą osobą prawomocnie uniewinnioną jest Bruce R. W jego przypadku sąd apelacyjny także uznał, że pozostawał on w błędzie co do stanu pawilonu i był to błąd usprawiedliwiony. Inaczej ocenił to wcześniej sąd okręgowy, który uznał Nowozelandczyka za winnego nieumyślnego sprowadzenia katastrofy, podobnie jak b. dyrektora technicznego Targów Adama H. oraz członka zarządu Targów Ryszarda Z.
O ile w przypadku dwóch ostatnich sąd apelacyjny zgodził się ze stanowiskiem sądu I instancji, sytuację Nowozelandczyka ocenił inaczej.
Uzasadniając swój werdykt w sprawie Bruce’a R. sąd powołał się na art. 28 Kodeksu karnego. Stanowi on, że nie popełnia umyślnie przestępstwa ten, kto „pozostaje w błędzie co do okoliczności stanowiącej jego znaczenie”. O ile błędy pozostałych szefów MTK sąd uznał za nieusprawiedliwione, to Nowozelandczyka już tak.
Sędzia Marek Charuza przypomniał, że dla oceny tej kwestii znaczenie ma rzeczywista wiedza, jaką miał oskarżony na temat stanu hali i jej odśnieżania; na ile mógł przetwarzać fakty i reagować. R. rzadko bywał w siedzibie MTK, a informacje, które do niego trafiały, nie były wystarczające, by przypisać mu winę.
W ocenie sądu apelacyjnego w przeciwieństwie do R., Ryszard Z. miał pełny przegląd sytuacji hali. Sędzia Charuza podkreślił, że oskarżeni mieli obowiązek zapoznać się z dokumentacją dotyczącą jej stanu i podejmowanych w tej sprawie działań, ale - jak powiedział - obowiązku tego nie należy przeceniać.
Były to dokumenty nieczytelne dla laików, oskarżeni powinni byli jednak zapoznać się z nimi z pomocą fachowców
— zaznaczył.
Również odpowiedzialność dyrektora technicznego MTK Adama H., którego wyrok zmniejszono z 3 do 1,5 roku, nie budzi wątpliwości sądu. Wskazał on, że Adam H. faktycznie, na co dzień zarządzał obiektem.
Czy był uprawniony do zamknięcia hali w określonych sytuacjach? Taka decyzja wymagałaby akceptacji członków zarządu, ale była możliwa do podjęcia, choć była trudna dla dyrektora technicznego, bo prowadziłaby do odwołania targów, strat finansowych, ale jednak możliwa
— argumentował sędzia Charuza.
Prokuratura nie wyklucza, że złoży kasację od czwartkowego wyroku. Chodzi o czterech prawomocnie uniewinnionych. Prok. Katarzyna Wychowałek-Szczygieł powiedziała po ogłoszeniu wyroku dziennikarzom, że kara wobec J. - mimo że nieco niższa (sąd okręgowy skazał go na 10 lat więzienia) - jest nadal surowa i adekwatna do stopnia zawinienia.
Kasację będziemy rozważać po zapoznaniu się z uzasadnieniem sądu (#) Taką kasację będziemy na pewno brać pod uwagę, jeżeli chodzi o jednego z oskarżonych, który został uniewinniony przez tutejszy sąd - b. członka zarządu spółki MTK oraz w stosunku do pozostałych trzech osób, które już uniewinnił sąd I instancji
— powiedziała prokurator.
Ciężko mówić o jakimś powodzie do satysfakcji, ponieważ mój klient od samego początku wyrażał głębokie ubolewanie, że do takiego zdarzenia doszło i z perspektywy czasu poszukiwaliśmy odpowiedzi na pytanie, co można było zrobić, aby zapobiec temu tragicznemu wydarzeniu. Dzisiejszy wyrok i ustne motywy rozstrzygnięcia doskonale obrazują, że mój klient nie miał najmniejszej możliwości, aby zareagować, pozostawał w stanie całkowitego braku świadomości co do stanu zagrożenia
— powiedział dziennikarzom po rozprawie obrońca Bruce’a R. mec. Grzegorz Słyszyk.
Jedyny obecny na ogłoszeniu wyroku oskarżony Ryszard Z. odmówił PAP komentarza, podobnie jak jego obrończyni. Obrońcy Grzegorza S. i Marii K. przekazali, że w porozumieniu z klientami rozważą wniesienie kasacji.
Obrońca Adama H. Henryk Skudrzyk ocenił, że „niewybaczalnym błędem” było przypisanie jego klientowi winy.
Wyrok buduje zasadę, że osoby, które były odpowiedzialne za utrzymanie, ale zupełnie odrzuciły ten obowiązek, zupełnie się nie interesowały, nie są odpowiedzialne, a jedyna osoba, która zleciła odśnieżanie, pracowała nad odśnieżaniem, chodziła po tym dachu i robiła wszystko, żeby utrzymać ten budynek, jest za te czyny odpowiedzialna
— powiedział obrońca.
W związku z katastrofą hali MTK prokuratura oskarżyła pierwotnie 12 osób - jedna z nich dobrowolnie poddała się karze, inny oskarżony zmarł w trakcie procesu, a sprawa kolejnego została wyłączona do odrębnego postępowania ze względu na stan zdrowia. Proces ruszył w maju 2009 r. i był jednym z największych w historii śląskiego wymiaru sprawiedliwości.
Podczas siedmiu lat odbyło się ponad 200 rozpraw, które - jak obliczył jeden z adwokatów - trwały łącznie blisko 1250 godzin. W sprawie zgromadzono ponad 300 tomów akt głównych. Przed sądem przesłuchano 141 świadków, zeznania wielu innych odczytano. Opinie składało aż pięć zespołów biegłych.
Krzysztof Konopka, Anna Gumułka
mly/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/358826-piec-osob-skazanych-na-wiezienie-w-sprawie-zawalenia-sie-hali-miedzynarodowych-targow-katowickich