Nie można być jednocześnie w biznesie i obok niego- a komandor Walczak z tego co wiemy jest w rezerwie- i wydawać opinii jako niezależny ekspert, bo to jest oszustwo. Ludzie myślą, że to jest niezależna ekspertyza, a tak naprawdę jest w tym wszystkim ukryty lobbing
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl generał Roman Polko, były dowódca jednostki specjalnej GROM.
wPolityce.pl: Czesi dążą do tego, by to ich karabinek Bren, a nie polski Grot, trafił na zagraniczne rynki?
Gen. Roman Polko: Konkurencja tak naprawdę była i jest zawsze duża. Nie zapomnę np. jak Izraelczycy chcieli, żeby GROM kupił tavory. Ta broń dotarła do nas i była testowana przez ministerstwo. Była dobra, ale mieliśmy już wtedy karabinki amerykańskie M4 i nie szukaliśmy czegoś nowego. Wówczas attache powiedział, że jak nawiążemy kontakty z Izraelem, to on doprowadzi do zerwania kontaktów z amerykańskimi siłami specjalnymi. To pokazuje, że instytucje, które wydawałoby się powinny być nastawione tylko i wyłącznie na współpracę mocno lobbują za swoim sprzętem.
Nie uważa Pan, że dziś dołączają do nich m.in. także dziennikarze? Tekst atakujący Grota napisała red. Edyta Żemła z Onetu, związana z kmdr. rez. Januszem Walczakiem, który pracuje dla czeskiej zbrojeniówki.
Szczerze mówiąc dobrze, że pewne rzeczy są wyciągane na światło dzienne. Jest to niezręczna sytuacja i szkoda, że taki tekst w ogóle powstał. Czesi produkują i my produkujemy, a jeżeli ten, kto lobbuje dla kogoś nie powinien uchodzić za niezależnego dziennikarza. Warto czasem ich zbadać, kto gdzie pracuje, z kim współdziała i gdzie publikuje oraz jakie reklamy przyjmuje do swojej gazety. Nie będę imiennie wymieniał, ale ja takich niezależnych lobbystów spotykałem już na swojej drodze, a ten problem w Polsce w dalszym ciągu nie jest niestety uregulowany. Mówiliśmy o legalizacji lobbingu, a niestety nie za bardzo to się udaje. Za to bardzo łatwo udaje się taki negatywny PR, który robi się po to, by faworyzować swoją firmę. Nie można być jednocześnie w biznesie i obok niego, a komandor Walczak z tego co wiemy jest w rezerwie, i wydawać opinii jako niezależny ekspert, bo to jest oszustwo. Ludzie myślą, że to jest niezależna ekspertyza, a tak naprawdę jest w tym wszystkim ukryty lobbing.
W takich sprawach powinna być przejrzystość.
Oczywiście. Jako oficer, który odpowiadał za przetargi i kupował sprzęt za wiele milionów, nigdy sam nie spotykałem się z przedstawicielami firm, zawsze ktoś był w towarzystwie, często także oficer służb. Nawet ostatnio, kiedy wypowiadałem się na temat śmigłowców, natychmiast dostałem zaproszenie na spotkanie z prezesem od jednego z potencjalnych polskich partnerów, który miał nam coś sprzedawać. Odmówiłem, bo uznałem, że nie można później wydawać jakiejkolwiek opinii, bo pozbywa się cech niezależności. W odniesieniu do artykułu Edyty Żemły, który czytałem, muszę podkreślić, że Grot to nie pierwsza i nie ostatnia broń, która jest wprowadzana przez wojska specjalne. Dowództwo wojsk lądowych, chcąc coś wprowadzić do Sił Zbrojnych, robiło to przez jednostkę GROM, która ma uproszczone procedury.
W jej tekście to jeden z zarzutów.
W praktyce wygląda to tak, że kiedy na rynku pojawia się fajny produkt i każdy chce go mieć, to zanim trafi do Sił Zbrojnych musi on przejść fazę testów. Polega ona -mówiąc brutalnie- na tym, że taki karabinek daje się sprzęt do zielonki, oni go tam testują przez rok czasu, zepsują, zniszczą i oddadzą zezłomowany mówiąc, że jest dobry albo nie. Ale opóźnienie we wdrożeniu wynosi rok czasu. I przez niewydolność tych procesów dochodzi nieraz do absurdów w wojsku, które polegają np. na tym, że 6 brygada otrzymała zasobniki spadochronowe, które nie nadawały się do skoków i przez długi czas tych zasobników nie miała. Dwa lata temu otrzymała także kaski, które też nie nadawały się do skoków, bo testowali je wszyscy, ale nie ci, którzy są ich bezpośrednimi użytkownikami. Zapewniam pana, że jeżeli te karabinki przejdą przez Siły Specjalne, a z tego co wiemy idą one przez jednostkę Nil, bo ona je kupuje, to specjaliści nie będą mieli zahamowań i intensywnie będą ten sprzęt eksploatować. Jak ta broń nie będzie się sprawdzała w użytku, to na pewno to głośno wyartykułują. W tej chwili sam nie mogę wydać opinii o Grocie, bo nie testowałem osobiście tego karabinku. Spotykam się jednak z pozytywnymi opiniami, a nie są to przypadkowi ludzie, bo są to chociażby żołnierze sił specjalnych.
Jak odbiera Pan fakt, że dziś zielone światło daje się polskim firmom, które produkują broń.
Cieszę się z tego. Kiedyś byłem w fabryce w Radomiu i chcieli mi zrobić zdjęcie z berylem w ręku, na co się nie zgodziłem. Nie chciałem wpisać się bowiem w jakąś kampanię reklamową bubla, bo ten sprzęt był niedopracowany. Ale w tej chwili naprawdę mamy być z czego dumni, bo w końcu kupiliśmy nowoczesną linię produkcyjną. Cieszy mnie ten kontrakt na karabinek Grot, bo wreszcie te wysłużone kałachy znalazły godnego następcę. I wcale bym się za inna bronią nie oglądał. Na pewno lobbyści będą szukać wszelkich możliwych sposobów i dojść, by dyskredytować konkurencję, co nie jest dobre. Wolę jeżeli w tego typu sytuacjach stosowana jest strategia błękitnego oceanu, czyli każdy szuka swojej niszy, a nie na zasadzie plucia na konkurenta.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/358292-nasz-wywiad-gen-polko-ten-kto-lobbuje-dla-kogos-nie-powinien-uchodzic-za-niezaleznego-dziennikarza