Specjalizująca się w szarpaniu Polski i Polaków gazeta z Czerskiej znów schlastała Narodowy Stary Teatr w Krakowie; tym razem po dzisiejszej konferencji prasowej, na której przedstawione zostało trio, mające dowodzić tym teatrem co najmniej przez najbliższe parę lat: obok naczelnego dyrektora Marka Mikosa są to: dyrektor artystyczny Jan Polewka i kierownik literacki Andrzej Grabowski. O wypowiedź na ten temat poprosiliśmy obecnego na tym spotkaniu prezesa Białego Kruka Leszka Sosnowskiego, człowieka od lat mocno osadzonego na mapie kulturalnej nie tylko Krakowa.
Przede wszystkim muszę powiedzieć, że o ile pierwotny zamysł umocowania w Starym Teatrze jako dyrektora artystycznego londyńskiego szalbierza Michały Gielety uważałem za fatalny, o tyle zatrudnienie Jana Polewki na tym stanowisku uznaję za pociągnięcie znakomite pod każdym względem. Nie jest tajemnicą – bo pisałem o tym właśnie na łamach wPolityce – że optowałem za tym doświadczonym człowiekiem teatru już wtedy, gdy był ogłoszony konkurs na stanowisko dyrektora naczelnego. Znacznie mniej doświadczonego w takiej pracy Marka Mikosa stawiałem na drugim miejscu. Niektórzy się temu dziwili, bo Jan Polewka wywodzi się z kręgów zdecydowanej lewicy, z którą mnie przecież trudno kojarzyć.
Powiem zatem tylko, że gdyby wszyscy na lewicy byli tacy jak Polewka, to by awantur w Polsce nie było. No a kilkadziesiąt lat teatralnego doświadczenia jako scenograf i dyrektor, w tym 20 lat bardzo bliskiej współpracy z legendą polskiej sceny teatralnej Kazimierzem Dejmkiem, ma swoją wymowę. I to tak dużą, że przedstawiciel wspomnianej tu gazety wiadomo jakiej, pisząc o Janie Polewce, jego dokonania u boku Dejmka sprytnie przemilczał.
Jan Polewka to nie jest artysta koniunkturalny, a takich właśnie ludzi potrzebuje teatr narodowy, co podkreślił też dyr. Marek Mikos. Jeśli ktoś chce uprawiać własny teatr (np. teatr Klaty), to niech go sobie postawi, albo niech mu go ktoś ufunduje, a to co narodowe, niech narodowi służy, a nie garstce eksperymentatorów i to ewidentnie niezrównoważonych psychicznie. Na dodatek jeszcze mało oryginalnych, bo powielających to, co wielokroć już wykonano na zachodnich scenach. Tak samo wszelkie antypolskie wiwisekcje, tak ulubione w ostatnim okresie działalności Starego Teatru, były policzkiem dla polskiego społeczeństwa. N
owe trio kierownicze odżegnuje się od takich działań. Nie twierdzą, że poprowadzą Teatr w kierunku zramolenia, ale chcą przywrócić właściwą rangę klasyce, w tym oczywiście polskiej, co podkreślił dyrektor Mikos. Chcą też odnosić się z szacunkiem do literatury, do autora tekstu, co wyraźnie wyakcentował nowy kierownik literacki dr hab. Andrzej Grabowski, skądinąd także wykładowca na uniwersyteckiej (UJ) polonistyce oraz twórca dramatyczny. Jest to zdecydowane novum, bowiem w ostatnich latach teksty nawet wieszczów stawały się jedynie pretekstem do scenicznych eksperymentów a nieraz po prostu żałosnej błazenady. Klasyków nikt nie uchroni przed dewastacją i manipulacją, jeśli nie uczynią tego sami realizatorzy teatralni; tu spoczywa na nich naprawdę duża odpowiedzialność. Wielu pseudoartystów niezdolnych do samodzielnego stworzenia wartościowego dramatu pasożytowało na klasykach ile wlezie, także w Starym Teatrze, korzystając z ich wielkich nazwisk w celach tylko marketingowych.
Nieprawdą jest to, co możemy przeczytać w gazecie tak przywiązanej do dotychczasowej dewastacji narodowo-artystycznego oblicza Starego Teatru, a mianowicie, że nowy szef literacki „chce w nadchodzących latach postawić na awangardę, której, jak mówił dotąd brakowało w – wydawałoby się – nowoczesnym Teatrze Starym”. Chce odwołać się do klasyki polskiej awangardy, a to całkiem co innego, ponieważ wiążę się ona mocno ze stuleciem odzyskania niepodległości w przyszłym roku – Grabowski wyraźnie to podkreślił.
Jan Polewka zapowiedział też powrót do tuzów polskiej reżyserii teatralnej, jest po rozmowach m.in. z Krzysztofem Jasińskim, Tadeuszem Bradeckim, Andrzejem Dziukiem. Jeśli chodzi o młodsze pokolenie, to zależy mu szczególnie na współpracy z Wawrzyńcem Kostrzewskim (pamiętamy jego kapitalną realizację sprzed paru miesięcy „Listów z Rosji” Astolphe’a de Custine’a w Teatrze Telewizji). Rozmawia mu się łatwo z tymi osobami, ponieważ sam jest szanowany za swoje teatralne dokonania, a ponadto jest człowiekiem bezkonfliktowym. Marek Mikos walczy natomiast o paru wybitnych zagranicznych reżyserów.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Specjalizująca się w szarpaniu Polski i Polaków gazeta z Czerskiej znów schlastała Narodowy Stary Teatr w Krakowie; tym razem po dzisiejszej konferencji prasowej, na której przedstawione zostało trio, mające dowodzić tym teatrem co najmniej przez najbliższe parę lat: obok naczelnego dyrektora Marka Mikosa są to: dyrektor artystyczny Jan Polewka i kierownik literacki Andrzej Grabowski. O wypowiedź na ten temat poprosiliśmy obecnego na tym spotkaniu prezesa Białego Kruka Leszka Sosnowskiego, człowieka od lat mocno osadzonego na mapie kulturalnej nie tylko Krakowa.
Przede wszystkim muszę powiedzieć, że o ile pierwotny zamysł umocowania w Starym Teatrze jako dyrektora artystycznego londyńskiego szalbierza Michały Gielety uważałem za fatalny, o tyle zatrudnienie Jana Polewki na tym stanowisku uznaję za pociągnięcie znakomite pod każdym względem. Nie jest tajemnicą – bo pisałem o tym właśnie na łamach wPolityce – że optowałem za tym doświadczonym człowiekiem teatru już wtedy, gdy był ogłoszony konkurs na stanowisko dyrektora naczelnego. Znacznie mniej doświadczonego w takiej pracy Marka Mikosa stawiałem na drugim miejscu. Niektórzy się temu dziwili, bo Jan Polewka wywodzi się z kręgów zdecydowanej lewicy, z którą mnie przecież trudno kojarzyć.
Powiem zatem tylko, że gdyby wszyscy na lewicy byli tacy jak Polewka, to by awantur w Polsce nie było. No a kilkadziesiąt lat teatralnego doświadczenia jako scenograf i dyrektor, w tym 20 lat bardzo bliskiej współpracy z legendą polskiej sceny teatralnej Kazimierzem Dejmkiem, ma swoją wymowę. I to tak dużą, że przedstawiciel wspomnianej tu gazety wiadomo jakiej, pisząc o Janie Polewce, jego dokonania u boku Dejmka sprytnie przemilczał.
Jan Polewka to nie jest artysta koniunkturalny, a takich właśnie ludzi potrzebuje teatr narodowy, co podkreślił też dyr. Marek Mikos. Jeśli ktoś chce uprawiać własny teatr (np. teatr Klaty), to niech go sobie postawi, albo niech mu go ktoś ufunduje, a to co narodowe, niech narodowi służy, a nie garstce eksperymentatorów i to ewidentnie niezrównoważonych psychicznie. Na dodatek jeszcze mało oryginalnych, bo powielających to, co wielokroć już wykonano na zachodnich scenach. Tak samo wszelkie antypolskie wiwisekcje, tak ulubione w ostatnim okresie działalności Starego Teatru, były policzkiem dla polskiego społeczeństwa. N
owe trio kierownicze odżegnuje się od takich działań. Nie twierdzą, że poprowadzą Teatr w kierunku zramolenia, ale chcą przywrócić właściwą rangę klasyce, w tym oczywiście polskiej, co podkreślił dyrektor Mikos. Chcą też odnosić się z szacunkiem do literatury, do autora tekstu, co wyraźnie wyakcentował nowy kierownik literacki dr hab. Andrzej Grabowski, skądinąd także wykładowca na uniwersyteckiej (UJ) polonistyce oraz twórca dramatyczny. Jest to zdecydowane novum, bowiem w ostatnich latach teksty nawet wieszczów stawały się jedynie pretekstem do scenicznych eksperymentów a nieraz po prostu żałosnej błazenady. Klasyków nikt nie uchroni przed dewastacją i manipulacją, jeśli nie uczynią tego sami realizatorzy teatralni; tu spoczywa na nich naprawdę duża odpowiedzialność. Wielu pseudoartystów niezdolnych do samodzielnego stworzenia wartościowego dramatu pasożytowało na klasykach ile wlezie, także w Starym Teatrze, korzystając z ich wielkich nazwisk w celach tylko marketingowych.
Nieprawdą jest to, co możemy przeczytać w gazecie tak przywiązanej do dotychczasowej dewastacji narodowo-artystycznego oblicza Starego Teatru, a mianowicie, że nowy szef literacki „chce w nadchodzących latach postawić na awangardę, której, jak mówił dotąd brakowało w – wydawałoby się – nowoczesnym Teatrze Starym”. Chce odwołać się do klasyki polskiej awangardy, a to całkiem co innego, ponieważ wiążę się ona mocno ze stuleciem odzyskania niepodległości w przyszłym roku – Grabowski wyraźnie to podkreślił.
Jan Polewka zapowiedział też powrót do tuzów polskiej reżyserii teatralnej, jest po rozmowach m.in. z Krzysztofem Jasińskim, Tadeuszem Bradeckim, Andrzejem Dziukiem. Jeśli chodzi o młodsze pokolenie, to zależy mu szczególnie na współpracy z Wawrzyńcem Kostrzewskim (pamiętamy jego kapitalną realizację sprzed paru miesięcy „Listów z Rosji” Astolphe’a de Custine’a w Teatrze Telewizji). Rozmawia mu się łatwo z tymi osobami, ponieważ sam jest szanowany za swoje teatralne dokonania, a ponadto jest człowiekiem bezkonfliktowym. Marek Mikos walczy natomiast o paru wybitnych zagranicznych reżyserów.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/358028-trio-mikos-polewka-grabowski-poprowadzi-narodowa-scene-koniec-oszolomstwa-w-starym-teatrze