Śmiechu warte są rozmaite opinie, wedle których Urząd Kanclerski nie ma nic wspólnego z nawałnicowymi już napaściami na Polskę zamieszczanymi w niemieckich gazetach.
Nasz portal stale cytuje najważniejsze tytuły z coraz bardziej bezczelnymi atakami, grubiaństwem ponad jakiekolwiek granice, a prostackie określenia pojawiają się tam z częstotliwością gwałtów i napaści dokonywanych przez zaproszonych gości i ich zasiedziałych już tam rodaków.
Nie wiem, czy istnieje w ponoć cywilizowanych państwach drugie takie, które odważyłoby się wydrukować podobnie skandaliczny tekst, jak ten, który ukazał się w „Sueddeutche Zeitung”. Wbijanie Niemcom do głowy, że państwo niemieckie nie ma potrzeby wypłacania rekompensaty za wojenne zbrodnie i zniszczenia, ale za to musi bronić Polaków przed ich własnym rządem, to nie żaden efektowny zabieg publicystyczny, to najnormalniejsze łajdactwo dziennikarskie. I to szczególnej rangi, tak jak szczególnej wagi było niemieckie bestialstwo wobec Polaków i naszego państwa podczas II wojny.
Takich zwrotów odważni niemieccy redaktorzy nie używali nawet wobec nowych tureckich władz. Jakiś inny tamtejszy mędrzec, tym razem w „Die Zeit” powiada, że publicznym strofowaniem Kaczyńskiego powinni się zająć ci z Brukseli, a nie z Berlina. Jasno z tego wynika, że strofowanie niepubliczne należy wręcz do obowiązków Niemców.
Podobnych skandalicznych wystąpień w zaodrzańskich mediach jest pełno. Jest coraz więcej. Zaczepiona kiedyś w tej sprawie, choć wówczas szło o prasowe wybryki nieco mniejszego znaczenia, Angela Merkel z uśmiechem na ustach oświadczyła, że wolność prasy jest w jej kraju mocno przestrzegana, a jakakolwiek cenzura jest niedopuszczalna.
Niemiecka kanclerz doskonale się orientuje, że niemiecka prasa ma służyć Niemcom, a redaktorzy i autorzy mają tę świadomość wbitą do głowy, jako rzecz ponad wszystko. Od wielu, wielu lat, dziesięcioleci i jeszcze dłużej. Dla nich racja rządu, to racja stanu. Oni nie potrzebują żadnych wskazówek, ani żadnej cenzury. Ja wohl! I koniec treści. Oczywiście od czasu do czasu pojawiają się pewne drobne krytyki rządowych działań, ale dotyczą raczej spraw drugo i trzeciorzędnych. W pryncypiach – ja wohl!
To jest rzecz zupełnie niewyobrażalna w Polsce, szczególnie pośród szpalt Czerskich, Lisich i kierdli przez nich wyhodowanych. Oni chcą być i są przewodnikami Niemców po szlakach zdrady polskich interesów. Oni też chcą bronić Polaków przed rządem. Tym rządem, który szczyci się dziś ogromnym społecznym poparciem, sięgającym niemal 50 proc. Krętacze wszystkich krajów łączcie się! Sajediniajties! Lenin z Dzierżyńskim też, jako jedną z pierwszych potrzeb, uznawali likwidacje państw narodowych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/358025-niemiecka-prasa-nie-potrzebuje-cenzury-ani-wskazowek-wladzy-dla-niej-racja-rzadu-jest-racja-stanu