W ostatnich tygodniach, za sprawą sejmowych prac nad rządowym projektem ustawy o Narodowym Instytucie Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego, na nowo powróciła dyskusja o reformie systemu wsparcia państwa dla organizacji pozarządowych, która została przygotowywana przez wicepremiera Piotra Glińskiego, ministra Adama Lipińskiego i dyrektora Wojciecha Kaczmarczyka. Przeciwnicy zmian – politycy opozycji i duże lewicowo-liberalne korporacje NGO-sowe, wykazując wyraźną obawę wobec zapowiedzi większego pluralizmu przy przyznawaniu państwowych grantów, w sposób niewybredny atakują proponowana reformę, bazując bardziej na emocjach i populizmie, niż merytorycznych argumentach.
Reprezentujący na sejmowym posiedzeniu Ogólnopolską Federację Organizacji Pozarządowych Henryk Wujec napisał na portal ngo.pl tekst pt: „Władza zawłaszcza wszystko. Również NGO”, w którym stwierdził: „istniejące organizacje obywatelskie to sfera niezależnego działania społecznego, a władza stopniowo zawłaszcza wszystkie dziedziny działające niezależnie, takie jak właśnie NGO czy samorządy terytorialne”.
Wujec przyznaje co prawda, że w ramach dotychczasowego systemu dla NGO-sów było za mało pieniędzy, ale nie potrafi pochwalić obecnego rządu, który z inicjatywy wicepremiera Glińskiego zabezpieczył dla nich dodatkowe ok. 40 mln zł rocznie w ramach nowo powołanego Funduszu Wspierania Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego, zasilonego środkami z ustawy hazardowej. Dalej pisze on: „Obawiam się, że cel jest inny. Jeśli ustawa przejdzie w obecnym kształcie, jest nim dawanie pieniędzy tym, którzy będą wierni i posłuszni (…) Kilkudziesięciu urzędników będzie się zajmować kontrolowaniem tego, czy NGO działają zgodnie z oczekiwaniami władzy (…) Cały porządek współpracy z organizacjami zostanie wyrzucony do kosza. Oczywiście, finansowanie znajdą również wspaniałe inicjatywy – tak, jak teraz. Ale wszystkie akcje niewygodne politycznie nie dostaną środków.” Swój tekst kończy zaś tezą: „kluczowe jest to, po co naprawdę tworzone jest Centrum. Według obecnego projektu – powtórzę jeszcze raz – po to, by żadna organizacja, która z politycznych powodów nie powinna dostać dotacji, nie przemknęła się przez ministerstwa. I to jest w tym wszystkim najgorsze”.
Cały ten wywód, którego autorem – co najbardziej paradoksalne - jest polityk - poseł czterech kadencji, czołowy działacz Unii Demokratycznej, Unii Wolności i Partii Demokratycznej, a w ostatnich latach doradca prezydenta RP Bronisława Komorowskiego, wpisuje się w retorykę lansowaną przez środowiska lewicowo-liberalne, której głównym przesłaniem jest zarzut „upolitycznienia” organizacji pozarządowych lub wręcz „podporządkowania” ich władzy na skutek planowanej reformy. W tej narracji brak jednak jakichkolwiek merytorycznych argumentów. Jak już bowiem m.in. wskazywała Konfederacja Inicjatyw Pozarządowych Rzeczypospolitej w swoim stanowisku, w sensie instytucjonalnym nastąpi przeniesienie zadań znajdujących się dotąd w jednym z ministerstw do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów czyli będzie to transfer kompetencji wewnątrz struktur tej samej administracji rządowej, a więc można co najwyżej powiedzieć, że „poziom upolitycznienia” zostaje bez zmian. Na czele obu tych urzędów stoją bowiem… politycy tej samej partii. Realnie nastąpi za to podniesienie rangi spraw społeczeństwa obywatelskiego w ramach rządu, ponieważ zajmować się nimi będzie specjalnie w tym celu utworzony Komitet ds. Pożytku Publicznego (na czele z wicepremierem), którego ranga, tak, jak i KPRM, jest wyższa od każdego z resortów.
KIPR zwracał też uwagę, że ustawa o NIW-CRSO została poddana znacznie szerszym i dłuższym konsultacjom wśród NGO-sów, niż wymagają tego przepisy, a do tego zostały one rozproszone geograficznie, a więc pod uwagę wzięto opinie nie tylko garstki największych NGO-sowych korporacji stale brylujących na warszawskich salonach, ale także licznych lokalnych organizacji, których przedstawiciele z pewnością mieliby trudności, aby dotrzeć do stolicy na żądane przez lewicowo-liberalną cześć sektora wysłuchanie publiczne w Sejmie. Postulat ten jest zresztą wprost jedynie narzędziem odciągania w czasie wejścia w życie reformy, co stanowi działanie na szkodę NGO-sów potrzebujących jak najszybszego przejścia od okresu przejściowego do normalnego funkcjonowania programów grantowych NIW-CRSO.
Podczas posiedzenia sejmowej komisji widać było, że wspominana lewicowo-liberalna część trzeciego sektora bardzo dobrze dogaduje się z posłami Nowoczesnej i Platformy Obywatelskiej. Chyba najwięcej czasu poświęcono preambule do ustawy. Jedną z posłanek Nowoczesnej ukuły w niej np. odwołania do wartości chrześcijańskich, a także… podkreślenie roli organizacji działających na wsi i tych zajmujących się edukacją historyczną. Gdy wreszcie udało się przejść do omawiania poszczególnych artykułów, posłowie PO przy każdym z nich, nawet jeśli nie mieli żadnych konkretnych poprawek, zgłaszali sprzeciw powodujący konieczność głosowania i przez to złośliwie wydłużali prace nad ustawą, w wyniku czego (jak również burd na sali plenarnej wszczynanych przez totalną opozycję), komisja nie zdążyła zakończyć swojego lipcowego posiedzenia, które – z uwagi na przerwę w obradach parlamentu - mogło być kontynuowane dopiero we wrześniu.
Najbardziej charakterystyczne dla przeciwników zmian, którzy znakomicie czuli się przez osiem minionych lat, gdy koalicja PO-PSL rozdawała granty przede wszystkim dużym, wielkomiejskim organizacjom zajmującym się np. prawami osób LGBTQIA itd., a cała masa małych, lokalnych, oddolnych inicjatyw nie mogła nawet marzyć o wsparciu dla swoich działań, jest wykluczanie z dyskusji środowisk o odmiennym poglądzie. Stąd wypowiedzi przedstawiciela OFOP-u dezawuujące m.in. Kluby „Gazety Polskiej” oraz ataki na KIPR. Zdanie Konfederacji usiłowano podważyć podkreślając, że powstała na przełomie 2016 i 2017 roku, jednak nie zwrócono już uwagi, że organizacje wchodzące w jej skład działają aktywnie od bardzo wielu lat, a liderzy tych środowisk często mają już za sobą długi staż w kilku NGO-sach.
Liczyć pozostaje na niezważanie przez większość parlamentarną na pokrzykiwania OFOP-u czy także ostro atakującej projekt na posiedzeniu sejmowej komisji Fundacji im. Stefana Batorego i sprawne przeprowadzenie procesu legislacyjnego, a następnie wdrożenie zmian, na które wiele małych, lokalnych, oddolnych inicjatyw społecznych czeka od bardzo wielu lat.
Marcin Pasierbski – Prezes Fundacji Służba Niepodległej, Sekretarz Konfederacji Inicjatyw Pozarządowych Rzeczypospolitej, w latach 2014-2015 wiceprezes oddziału Warszawa Stowarzyszenia KoLiber, doktorant na Wydziale Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/357820-dajmy-szanse-zmianom-rzecz-o-narodowym-instytucie-wolnosci