Materia, z którą musi się zmierzyć komisja śledcza ds. Amber Gold jest tak obszerna, że mało kto się w niej orientuje. Tak skomplikowana sprawa nie jest już nawet bardzo atrakcyjna dla opinii publicznej, a nawet dziennikarzy, którzy tłumnie odwiedzają posiedzenia tylko wtedy, gdy przesłuchiwana jest jakaś ważna persona. Diabeł tkwi jednak w szczegółach, a tych każde posiedzenie dostarcza aż nadto. Z każdego wynika, że państwo za czasów PO-PSL nie działało w sprawach kluczowych. Tego się nie da ukryć, choćby posłowie pokroju Krzysztofa Brejzy robili piruety i zaklinali rzeczywistość w najwymyślniejszy sposób.
Doktor Brejza (od kiedy przeczytałem w wikipedii, że pan poseł jest doktorem nauk prawnych, postanowiłem tylko tak go tytułować) wykorzystuje to, że większość dziennikarzy nie śledzi uważnie posiedzeń komisji i nie czyta akt. Wszystko po to, by na prawo i lewo chlapać inwektywami i tłuc w politycznego przeciwnika. Taką widać dostał role w tej komisji śledczej, która, co należy podkreślić wykonuje tytaniczną pracę i raczej skupia się na merytoryce.
Otóż doktor Brejza wychwycił (i chwała mu za to!), że w aktach są dwa stenogramy tej samej podsłuchanej rozmowy, które zasadniczo się różnią. Nie będę wchodził w szczegóły, bo szeroko opisywał je portal wPolityce.pl, choćby ==> TUTAJ. Pan doktor uparł się, że wersja, którą cytowali posłowie innych ugrupować niż jego (PiS, Kukiz 15, Nowoczesna) służy im do obciążenia ministra Jacka Cichockiego, byłego koordynatora służb specjalnych i (w domyśle) premiera Donalda Tuska. To nic, że nikt poza doktorem Brejzą takiego ciągu myślowego nie wyartykułował. To nic, że padło wręcz publiczne zaprzeczenie, że ma to mieć taki skutek. Doktor swoje wie, inni nienawistnie chcieli zasugerować przestępczy związek Cichockiego i Tuska z aferzystami z Amber Gold.
Najciekawsza była jednak akcja obronna posła doktora. W skrócie, polegało to na tym, że biegal od kamery do kamery i powtarzał opowiastkę w stylu: „Są dwa stenogramy, jeden mam ja, drugiego nie znam, ale ten mój jest prawdziwy. PiSowcy zaklinają rzeczywistość i manipulują niewygodnymi dla siebie faktami”. I to już absolutnie wymyka się logice. Chyba, że tak właśnie miało być. Że doktorowi Brejzie nie chodzi o wyjaśnienie czegokolwiek, o jakąkolwiek sprawiedliwość wobec pokrzywdzonych tysięcy Polaków, ale o podjazdową wojenkę między partyjną.
Tak zupełnie na marginesie. Niezależnie od tego, która wersja stenogramu jest prawdziwa (będzie to sprawdzane w ABW i prokuraturze), to rykoszetem i tak oberwie Jacek Cichocki, bo to nadzorowana przez niego wówczas Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego albo była tak nieudolna, że dwóch funkcjonariuszy kompletnie różnie zrozumiało dosyć prosty zapis podsłuchanej rozmowy, albo zrobiono to celowo. Jeśli tak, to sprawa jest na tyle gruba, że nawet doktor tutaj nie pomoże.
CZYTAJ TAKŻE: NASZ WYWIAD. M. Wassermann o stenogramach Amber Gold: „Nagrania z podsłuchów ABW mogły zostać po prostu zniszczone”
CZYTAJ TAKŻE: Rzymkowski dla wPolityce.pl o możliwości zmanipulowania podsłuchów: ABW mogła próbować zrzucić odpowiedzialność na Marcina P.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/357734-prawda-polprawda-i-g-prawda-w-sprawie-amber-gold-doktor-brejza-wymyka-sie-logice