Nie jest chyba powszechnie przyjęte aby robić krytyczne uwagi macierzystej redakcji. Tak jest w moim przypadku i tygodnikiem /w/Sieci. Nie podoba mi się ostatnia okładka z trumną. Rozumiem ten fotomontaż i całą tę alegorię, ale o tym trochę dalej. Nie podoba mi się użycie wizerunku trumny. Jeśli to graficznie przerobiona trumna z czyjegoś pochówku to zabieg jest po prostu niegodny. A jeśli to specjalnie wytworzona grafika to jest to tylko niesmaczne. W jednym i drugim przypadku bowiem naruszono powagę śmierci, tajemnicę śmierci. Co dla osób wierzących może być trudne do przyjęcia. Nawet jeśli ilustracja jest obrazowo nośna. I to tyle o okładce.
Po części tylko zgadzam się z zaprezentowaną w tekście „Pogrzeb Platformy” opinią. Bo to chyba nie do końca jest tak jak to znakomici autorzy prezentują. Są trzy Platformy i możliwe do przyjęcia trzy optyki patrzenia na nią. A w wielu miejscach się one po prostu wykluczają.
Jest więc Platforma Obywatelska jako szyld. Po prostu szerzej pojęte logo. I faktycznie, ta Platforma - z radosnym niegdyś, a dzisiaj już tylko głupawym uśmiechem w logo - się de facto skończyła. Nie stanowi już żadnej marki, jest pomału zdejmowana ze sztandarów, bilbordów czy transparentów. Do takiej platformy się już nie wstępuje, a to z tego względu, że nie ma to żadnego sensu. Platforma jako partia polityczna została przez PiS zdeklasowana. Zdeklasowana nie bez własnych starań. Wystawianie jako frontmanów taki ludzi jak głupawy Szczerba czy porażający intelektualną impotencją Budka lub Mucha, której uroda o milion długości prześciga mniej widoczny umysł, było chyba działaniem celowym. Bo naprawdę trudno mi uwierzyć, że stało się to przypadkiem. I chyba nie nagle. Tusk mianując swoim następcą Ewę Kopacz, kobietę o przyciężkich chodzie i takimż myśleniu, chciał sobie stworzyć mierną konkurencję i zapewne zamyślał być i królem Europy i super premierem. To się nie udało i z zamiarów Donalda została tylko mierna konkurencja. Dzisiejsze nadzieje z nim związane (w jego środowisku dodajmy) są w dużej mierze wynikiem kontrastu pomiędzy nim a resztą, którą starannie komponował, aby nie stała się czymś innym jak szarym tłem. Jego wystąpienia w przeciwieństwie do mów Schetyny (następny gigant ze stajni miernot) nie brzmią „PiS, PiOwi, PiSem…”). Donald Tusk nie jest jednak dobrym politykiem. Jakkolwiek by to rozumieć. Jest wyłącznie dość sprawnym (tylko dość sprawnym) retorem i od szpiku manipulatorem. Tam gdzie można by coś zrobić wprost, to on zaczyna myśleć kategoriami „co by tu zakombinować”. Per analogiam – w nauce mówi się o analizie i syntezie. Wybitni są ci, którzy jedno i drugie mają w małym palcu. Tusk ma niezły umysł analityczny, ale jest niemal zupełnie pozbawiony umiejętności syntetyzowania czyli składania rozłożonego na czynniki pierwsze obrazu, ale tak, aby zeń coś wynikało. Stąd nie jest w stanie myśleć perspektywicznie. Gdy brał się za politykę, to wychodziło molo z Putinem albo największa klęska i wina Platformy – Komorowski. O cieniu Smoleńska zmilczę. Majstrował Tusk przy czymś na czym się nie znał. Chciał grać w szachy ale stosował przepisy z futbolu.
Konia z rzędem temu, kto potrafi wskazać jakiekolwiek przedsięwzięcie, które Tusk (lub jego rząd) od początku do końca dobrze zaplanował i zrealizował. To zwyczajny kombinator, którego fala i pewna proniemiecka „gdańskość” wyniosły wyżej niż o tym kiedykolwiek marzył. A przypominam, marzenia miał bardzo proste, na przykład zobaczyć Peru. Jak na premiera dużego kraju infantylne. To cały Tusk właśnie. Człowiek z rozczłonkowanego świata swojej wyobraźni i splotu przypadków. A w takich sytuacjach nie może dziwić, że dbał o to by nie mieć konkurencji. I teraz ta konkurencja, której nie miał dobija Platformę jako partię. PO jako partia składająca się tylko ze swoich funkcjonariuszy nie reprezentuje już nikogo, poza funkcjonariuszami rzecz jasna. Ta partia to teraz już tylko jej zarząd, czy jak tam się to nazywa i pewna część parlamentarzystów.
Jest jeszcze druga Platforma. To system lokalnych elit. I nie bynajmniej powiązanych przekonaniami ideowymi, chyba, że za takie uznamy nienawiść do PiS, ale interesami. Tym co od zawsze nazywa się układami, znajomościami i całym tym peerelowskim „załatwianiem”. Rządzi tym nieodmiennie biznes. Bo tylko w biznesie jest takie nagromadzenie ludzi umiejących myśleć perspektywicznie, a używając raz już użytej retoryki – syntetycznie. Biznes nie lubi rozgłosu, nie lubi gdy mu się przeszkadza i nie lubi się dzielić. Sprawny biznesmen podpowiada elokwentnemu politykowi jakieś rozwiązanie, dzięki któremu ten drugi kupuje sobie nową toyotę, pierwszy ma kolejne miliony, a usłużne media całość pokazują jako społeczne dobro będące zasługą władzy. I do tego nie trzeba ani partii ani szyldów. Potrzebna jest władza. Dlatego swego czasu biznesmeni z WSI i SB wymyślili PO, a gdy ta się zaczęła kończyć to zainwestowali w Nowoczesną. Tutaj jednak działali zbyt pochopnie i wykreowali „lidera” pozbawionego zarówno analizy jak i syntezy myślenia, a także mocno limitowanego leksykalnie. Użyteczność tego ugrupowania, będącego zlepkiem odpadów po palikociarni, SLD, feministek, homosiów, ubeków czy antyklerykałów jest mocno limitowana. No, to przyszła kolej na Zandberga. Może się nieźle sprzedać. Ideowy, młody, wykształcony, spoza układów. To sztuka iluzji w najczystszej postaci. Emfaza z jaką Zandberg mówi, a właściwie krzyczy jest charakterystyczna dla tych, którzy nie wierzą w to co mówią. To trybun, ale nikt więcej. Jeśli się dobrze weń wsłuchać, to można odnieść wrażenie, że lekkość jego mowy polega na tym, że słowa u niego niewiele znaczą, że są nieważkie. Epatuje posturą, lekko neandertalskim wyglądem i głośnością. No, wymarzony wódz. Nie jest znikąd. Trudno tak sądzić biorąc pod uwagę jego wcześniejsze relacje z Barbarą Nowacką. Pomijając tu kwestie plotkarskie ze sfery obyczajowej – nie są sobie bynajmniej ideowo obcy. Młodość tego zucha zdaje się, na podstawie oglądu całokształtu, być powodem i metodą kolejnej wersji znanego programu „teraz k… - my!”. W skrócie tkm. Słusznie obawia się tego Platforma Układów. My oznacza nie wy. I robi się niebezpiecznie. Furda partyjność i logo z uśmieszkiem, ma być jak było! I żaden Zandberg nie może w tym przeszkadzać. Gwarantuję, że nie przeszkodzi.
W tej niepartyjnej Platformie, tej lokalnej, a nawet prowincjonalnej widać już pewną nerwowość. Jedne wybory, a niedługo po nich drugie raczej się sukcesem PO nie zakończą. Platforma, będąca w każdym swym wcieleniu, bezideowa ma niewielki twardy elektorat, który dodatkowo jest systematycznie podkradany przez KOD, Obywateli RP czy zupełnie nowy szyld o nazwie „Frasyniuk”. Każdy więc jej wynik w granicach 10 - 15%, a o zgrozo!-może słabszy od Nowoczesnej, spowoduje odwrócenie się od niej resztki wyborców. Tym razem ze wstydu.
Trzecia Platforma jest w nas. I tej nierychło do umierania. A wręcz przeciwnie, ma się dobrze. Tischnerowski homo-sovieticus ustąpił obecnemu homo homo-platformicus. To dobrze ukorzeniona i samoreprodukująca się spuścizna ostatniego ćwierćwiecza. I z tym jeszcze bardzo, bardzo długo powalczymy. To szczególny typ myślenia i stanu umysłu przeciętnego Polaka. Wyraża się on w powszechnych figurach stylistycznych. To odmienianie przez wszystkie przypadki słowa „dyktatura” czy „faszyzm” przy braku bladego pojęcia, co one tak naprawdę znaczą, stwierdzenia typu „nie jestem ani za PiS ani za PO, ale Kaczora nienawidzę”. Wystarczy zapytać za co nienawidzi i zapada cisza albo kolejne bon moty typu „bo jest mało reprezentacyjny” albo „bo wszystkim chce rządzić”, albo „no, bo z tymi miesięcznicami to już przesadza”. Tkwiący w Polakach homo-platformicus zatracił już umiejętność odróżniania dobra od zła. Żarliwie broni coraz bardziej perwersyjnej i jawnej dewiacji seksualnej, a jednocześnie odmawia nienarodzonym prawa podstawowego, prawa do życia. Patrząc prosto w oczy mówi, że Bolek to nie Bolek. Pod hasłami walki o demokrację zaprasza ubeków i trepów. Ma swój kościół i swoich kapłanów, a nawet – tak twierdzi-swojego papieża, bo „Wojtyła ukrywał pedofilów”. Ma swoją dyplomację („Sowa i przyjaciele”), swój język (znów „Sowa i przyjaciele”), swoje ścieżki kariery (trzy razy wystąpić jako pogodynka, a potem już foty na ściance i sesja w „Palyboyu), swoją sztukę („Klątwa”, „Golgota picnic”), swój film („Obywatel”, „Pokłosie”), swoich aktorów (bez liku), swoich prawników (Giertych, Łączewski, Tuleya, Gersdorf, Rzepliński), etc.
Pierwsza wymieniona w tekście PO jest już tylko groteskowa. Drugą możemy stopniowo wyrugować drogą wyborów samorządowych i parlamentarnych. Daj Boże się uda. Ale tej trzeciej Platformy diagnoza o umieraniu jeszcze nie dotyczy. I jeszcze długo nie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/357664-trad-trzecia-platforma-jest-w-nas-i-tej-nierychlo-do-umierania
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.