Adamowicz jest w pewnym sensie dzieckiem, czy słupem wymyślonym przez Donalda Tuska. Pseudonim „Budyń” nadany Adamowiczowi, oznacza, że jest człowiekiem, którym łatwo można zamieszać. Reprezentuje na zewnątrz pewien układ, ale jego sprawcze moce są ukryte dużo głębiej
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Krzysztof Wyszkowski, były opozycjonista, członek Kolegium IPN.
wPolityce.pl: Co pan sądzi o wystąpieniu prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza przed komisją śledczą w sprawie Amber Gold?
Krzysztof Wyszkowski: Znam Adamowicza od wielu lat i zdaję sobie sprawę, że widzowie oglądający przesłuchanie mogli odnieść wrażenie, że jest jednym z głównych operatorów układu trójmiejskiego czy gdańskiego. Ale nie byłoby prawdziwe wrażenie.
Dlaczego?
Ponieważ to jest tylko tzw. słup pod którego ochroną funkcjonuje układ gdański. Zaczynał karierę jako młody, ideowy chłopak w mieście zdominowanym przez Wałęsę, który do dzisiaj nie chce się przyznać do swojej czynnej współpracy szpiclowskiej na rzecz Służby Bezpieczeństwa i o tym, że stał po stronie morderców stoczniowców. Adamowicz jest też w jakimś stopniu wychowankiem ks. Jankowskiego, który miał swoją sprawę kontaktów ze służbami, a po 1989 r. był aktywnym biznesmenem, który zakładał bank, towarzystwo ubezpieczeniowe, w Sopocie otwierał klub skuterów wodnych. Wdał się nawet w interesy z szefem mafii samochodowej. Kolejna postać z tego środowiska to ks. Bryk, który współpracował z agentem SB Myszkiem. Ks. Bryk był spowiednikiem arcybiskupa gdańskiego Tadeusza Gocłowskiego, który jeździł kradzionym samochodem dostarczonym przez mafię oraz był związany z aferą Stella Maris, która doprowadziła do bankructwa diecezji gdańskiej. Współpracował z byłymi funkcjonariuszami Komitetu Wojewódzkiego PZPR i Służby Bezpieczeństwa. Widzimy więc rozbudowany układ sięgający od Wałęsy przez „Solidarność”, mafię, Kościół katolicki i partie polityczne.
Bliskie związki łączą Pawła Adamowicza również z Donaldem Tuskiem.
Adamowicz jest w pewnym sensie dzieckiem, czy słupem wymyślonym przez Donalda Tuska. Pseudonim „Budyń” nadany Adamowiczowi, oznacza, że jest człowiekiem, którym łatwo można zamieszać. Reprezentuje na zewnątrz pewien układ, ale jego sprawcze moce są ukryte dużo głębiej. Można powiedzieć, że Adamowicz jest nie tylko słupem Donalda Tuska, ale i innych ludzi tworzących układ wokół arcybiskupa gdańskiego Tadeusza Gocłowskiego.
Obserwował pan jego reakcje podczas przesłuchania? Był spokojny czy zdenerwowany?
„Czerwone uszy Adamowicza mówią same za siebie!” - napisałem na Twitterze. Na początku był jeszcze bardzo pewny siebie, nawet napastliwy, ale od momentu, kiedy pani pani poseł Wassermann wytrąciła go z równowagi, miał bardzo czerwone uszy i coraz bardziej się plątał w zeznaniach. Świadectwo, jakie Adamowicz wystawił Gdańskowi jest jak najgorsze. Jakby to było miasto kierowane czy zdominowane przez gangsterów i oszustów. Broniłbym go jednak, bo on osobiście aż tak złym człowiekiem nie jest.
Not. ems.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/357616-nasz-wywiad-krzysztof-wyszkowski-adamowicz-to-tylko-tzw-slup-pod-ktorego-ochrona-funkcjonuje-uklad-gdanski