Bulwersujący przebieg miała dzisiejsza konferencja prasowa, na której prezydent Kołobrzegu Janusz Gromek (PO) miał wytłumaczyć mieszkańcom szokujące, podszyte agresywnym lobbingiem zmiany w planie zagospodarowania przestrzennego miasta. Plany, których realizacja może doprowadzić do tego, że największe polskie uzdrowisko straci ten status. Zamiast rzetelnych wyjaśnień był jednak atak i mętne tłumaczenia. – Nie wiem, czemu Kołobrzeg zyskał takie zainteresowanie mediów – narzekał prezydent Gromek, snując jednocześnie wizję politycznej intrygi, uknutej, a jakże, przez lokalnych działaczy PiS.
Ja widzę pana oczy! Pan patrzy na mnie jak na członka Platformy!
— tak na trudne pytania naszego reportera reagował dziś Janusz Gromek. Dodajmy: członek rady regionu zachodniopomorskiej Platformy Obywatelskiej…
Konferencja w Kołobrzegu została zwołana po publikacjach tygodnika „Sieci” i portalu wPolityce.pl. Przypomnimy, że pisaliśmy m.in. o forsowanej przez środowisko prezydenta Janusza Gromka zmianie planu zagospodarowania przestrzennego uzdrowiskowej części miasta w rejonie ulic Sułkowskiego i Wschodniej. Zakłada ona drastyczną intensyfikację zabudowy: zamiast dotychczasowych 30 procent powierzchni działki będzie można zabudować aż 45 procent. Zamiast budynków o wysokości 20 metrów, będzie można postawić obiekty o wysokości 24 metrów.
Zmiana może realnie zagrozić dalszej działalności miasta uzdrowiskowego Kołobrzeg i zmienić jego status z uzdrowiska na wczasowisko
-– mówił nam kilka dni temu Daniel Kołodziejczyk, naczelny lekarz uzdrowiskowy dla Kołobrzegu. Dziś, mimo presji, napięcia w mieście i publicznych komentarzy wygłaszanych przez prezydenta Gromka, Kołodziejczyk podtrzymuje to stanowisko.
Rozmawiałem z prezydentem na temat zmiany zabudowy i zawsze będę stał na straży uzdrowiska. To przecież nie tylko kwestia prestiżu, ale i pieniędzy dla miasta. Nie chcę być stroną w konflikcie, ale nie pozwolę na niszczenie walorów uzdrowiskowych. Chodzi nie tylko o zabudowę, ale również o nasz skarb, naturalną borowinę
— mówi Daniel Kołodziejczyk.
Przeciwko dzikiej urbanizacji uzdrowiska występuje też Regionalne Stowarzyszenie Turystyczno-Uzdrowiskowe. Już w piśmie z czerwca tego roku działacze bardzo krytycznie odnieśli się do planowanych zmian w strefie uzdrowiskowej.
- W ocenie RSTU występują tu liczne i niestety poważne zagrożenia, które – jeśli nie zostaną podjęte ze strony władz miasta pilne działania zaradcze, czy wręcz naprawcze – skutkować będą, już w perspektywie kilku najbliższych lat, odebraniem naszemu miastu statusu uzdrowiska ze wszystkimi tego negatywnymi konsekwencjami dla miasta i jego mieszkańców oraz licznych inwestorów – czytamy w piśmie skierowanym m.in. do prezydenta.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: https://wpolityce.pl/polityka/356897-burza-po-naszym-dziennikarskim-sledztwie-czy-rzadzony-przez-po-kolobrzeg-straci-status-uzdrowiska
Janusz Gromek nie widzi jednak ani problemu, ani zagrożenia. Mówił o tym, dość obcesowo, podczas dzisiejszej konferencji.
Nie ma zagrożenia dla uzdrowiska Kołobrzeg, nikt z zewnątrz nie będzie narzucał nam polityki miasta
— grzmiał. I próbował sugerować, że nasze artykuły były „inspirowane politycznie”, przez miejscowych działaczy PiS.
Wspierała go naczelniczka wydziału architektury i urbanistyki Monika Sielawska.
Bezpośredni nadzór sprawuje minister zdrowia, który uczestniczy w studium planistycznym, wszystkie zmiany są uzgadniane z tą instytucją. Gdy minister zauważy nieprawidłowości, może wezwać gminę do usunięcia naruszeń i wyjaśnień, i dopiero można stwierdzić, że status uzdrowiska jest zagrożony
— stwierdziła. Powoływała się wielokrotnie na operat uzdrowiskowy, dokument świadczący o walorach uzdrowiskowych Kołobrzegu. Nie dodała, że operat nie został w ogóle upubliczniony! Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy w urzędzie miasta – z powodu liczny błędów, które się w nim znalazły.
Prezydent Janusz Gromek próbował też przekonywać, że w ogóle nie zabiegał o zmianę planu.
Ja panu oświadczam, w życiu nie przedłożyłem uchwały o planie i studium i nie chodziłem i nie skomlałem „przegłosujcie, żeby było dobrze”
-– mówił podczas konferencji do naszego dziennikarza.
To nieprawda. Przed wakacjami odbywały się bowiem organizowane przez Gromka spotkania z radnymi, podczas których prosił, by sprawnie przegłosowywali uchwały dotyczące zmiany planów zagospodarowania. Dlaczego to tak ważne? Chodzi o ogromne pieniądze. 25 hektarów w obrębie ulic Wschodniej i Sułkowskiego to ostatni tak atrakcyjny teren inwestycyjny w mieście, w sumie warty, według ostrożnych szacunków, około pół miliarda złotych. Jeśli zmiana planu zostanie przeforsowana, właściciele i nowi inwestorzy mogą zyskać kolejne 200-250 milionów – będą bowiem w stanie wybudować tuż przy plaży około 500 dodatkowych pokoi hotelowych i apartamentów.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: https://wpolityce.pl/polityka/353396-lobbing-przy-plazy-w-kolobrzegu-szokujace-ustalenia-dziennikarskiego-sledztwa-tygodnika-sieci?strona=2
Jak ujawniło nasze dziennikarskie śledztwo, wokół projektu działy się bardzo dziwne rzeczy. Konsultacje społeczne urządzono tak, by trwały w rzeczywistości zaledwie kilka dni (wykorzystano okres wokół Świąt Wielkanocnych). Według naszych informatorów przedstawiciele zainteresowanych firm, lokalni biznesmeni i rozmaici „załatwiacze” szukali wszelkich dróg kontaktu z radnymi i urzędnikami oraz prezydentem Januszem Gromkiem. Padały nazwiska miejscowych działaczy PO, którzy odnaleźli się w roli „lobbystów”, wysokie kwoty i bardzo grube oskarżenia. Chodziło o to, żeby rzecz załatwić jak najszybciej.
To jest całkowita partyzantka, trzeci świat. Spotkania przy wódce, w prywatnych domach, w sklepach. Jest dokładnie odwrotnie, niż być powinno
-– słyszeliśmy od kolejnych osób.
Wśród potencjalnych beneficjentów forsowanej zmiany planu zagospodarowania jest na przykład firma deweloperska Longbridge, która kupiła tam nieruchomość na początku roku, a już próbuje sprzedać grunt z zyskiem liczonym w milionach obiecując, że plan będzie zmieniony. Kolejnym inwestorem, który niedawno zainteresował się Kołobrzegiem jest Zbigniew Woźniak, bardzo zamożny producent jajek z Wielkopolski, który zainwestował w jeden ze starych ośrodków wczasowych nad morzem.
Przedstawiciele Longbridge odrzucają zarzuty, jakoby mieli lobbować za szybką zmianą planu zagospodarowania. Nie odpowiadają na pytania dotyczące dalszych planów związanych z inwestycją. Mimo licznych próśb i wysłania pytań, pracownicy firmy Zbigniewa Woźniaka nie skontaktowali nas ze swoim szefem. Nie otrzymaliśmy też żadnych odpowiedzi.
Zapytaliśmy więc o prezydenta Gromka, czy spotykał się z nowymi inwestorami. A wiemy, że takie spotkania były. Poza urzędem, w żaden sposób nie rejestrowane.
Dla mnie problemem byłoby wymówić nazwę tej firmy. Ja się spotykam z ludźmi nie tylko w urzędzie i nikt mi nie będzie dyktował gdzie ja się mam spotykać. Tego nikt nie będzie dyktował, gdzie ja się będę spotykał
-– denerwował się po pytaniu o Longbridge Janusz Gromek.
Czekam na niego, żeby coś tam realizował
— to z kolei wypowiedź włodarza dotycząca relacji ze Zbigniewem Woźniakiem.
To jest jego cel, dał niemałe pieniądze. Wstępnie widzieliśmy koncepcję, tam może powstać coś pięknego. Ja bym dziękował panu Woźniakowi, jakby tam powstał nie kurnik, a amfiteatr dla Kołobrzegu
— wyjaśniał Janusz Gromek.
Obok ataków i dziwacznych figur retorycznych była też prewencyjna obrona kolejnego projektu zmiany zagospodarowania przestrzennego. O ile bowiem uchwała dotycząca ulic Sułkowskiego i Wschodniej nie znalazła się w porządku jutrzejszych obrad, to radni zajmą się obszarem przy ul. Rafińskiego. To urokliwa, uporządkowana część miasta z zielenią i niską zabudową. Kiedyś teren należał do samorządowego Uzdrowiska Kołobrzeg, ale kilka lat temu przeszedł w prywatne ręce - ziemię z dwiema willami kupiła bardzo ustosunkowana kołobrzeska rodzina.
Ja się cieszę, że ten pan kupił i współczuję, że tyle lat czekał na uchwałę – mówił dziś prezydent Janusz Gromek. – Była tam budowla, która nijak się miała do strefy [uzdrowiskowej – red.], trzeba tak dostosować plan, żeby pasował i miastu i inwestorom.
Dzisiaj obu willi (według Gromka nijak się mających do strefy uzdrowiskowej) już nie ma. By zburzyć jedną z nich potrzebna była zgoda konserwatora zabytków, co poszło nader szybko i sprawnie. A jeśli uda się zmienić plan zagospodarowania, będzie można budować więcej i wyżej. O taką zmianę zabiegał Wojciech Furmanek, zarządzający sanatorium SAN w Kołobrzegu, prywatnie bliski znajomy Adama Hoka, syna prominentnego posła Platformy Obywatelskiej. Adam Hok, choć nie jest dziennikarzem, zjawił się zresztą dziś w asyście kilku osób na konferencji prasowej.
Właścicielem nieruchomości jest mój ojciec, ale ja go reprezentuję w tych sprawach -– mówi nam Wojciech Furmanek.
Wiem, że obszar będzie przedmiotem sesji rady miasta i sam o to zabiegałem. Chcę zwiększyć zabudowę do 50 proc. Ale jednocześnie obniżyć ją o metr, do 19 m. [projekt uchwały zakłada zwiększenie wysokości do 22,5 m. w części zabudowy - red.]. Chcę zbudować tam hotel, parking, może restaurację.
Furmanek nie zaprzecza też, że dobrze zna Adama Hoka. Działają razem w Lokalnej Organizacji Turystycznej i Fundacji Fundacji Kołobrzeg Polskie Centrum SPA. Przekonuje, że „Adam był przeciwnikiem zagęszczania zabudowy, ale udało mi się go przekonać argumentami”. Żeby było śmieszniej: obie instytucje, w których działają panowie, w oficjalnych wystąpieniach… sprzeciwiały się drastycznym zmianom w planie zagospodarowania przestrzennego miasta.
Czy radni „przyklepią” zmianę planu zagospodarowania dotyczącą ulicy Rafińskiego? Przekonamy się jutro. Czy to samo stanie się z superatrakcyjnym terenem przy ul. Wschodniej i Sułkowskiego? Tu trzeba będzie pewnie poczekać dłużej. Przeciwko tym zmianom stanowczo protestują lokalni działacze Prawa i Sprawiedliwości. W ostatnią sobotę konferencję w tej sprawie zwołał też europoseł PiS a wcześniej poseł z okręgu koszalińskiego Czesław Hoc. W rozmowie z naszym portalem mówił twardo:
Gdyby Kołobrzeg stracił status uzdrowiska, mielibyśmy dramat. Walory naturalne są bogactwem Kołobrzegu i nie możemy tego zaprzepaścić. Zarówno w przypadku zabudowy obszarów uzdrowiskowych, jak i naszego skarbu w koronie, czarnego złota – kopalni borowiny w Kołobrzegu-Mirocicach. Niestety lokalni włodarze podejmują bardzo dziwne decyzje, trzeba im patrzeć na ręce. Sam składałem doniesienia do ABW i CBA – prosiłem o tarczę antykorupcyjną, robią to także nasi radni. Niestety tych dziwnych interesów jest w Kołobrzegu mnóstwo. Wcześniej służby nie były zbyt aktywne żeby to badać, ale całe szczęście to się zmieniło. My także będziemy robić swoje
— zapowiadał Czesław Hoc.
PF
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/357490-prezydent-z-platformy-obywatelskiej-atakuje-naszego-dziennikarza-bo-smial-ujawnic-skandal-w-jego-miescie