Nie przedstawiono żadnych argumentów, nic oprócz własnych roszczeń. Było czuć, że chodzi im tylko o to by Polskę ukarać.
Mówi Artur Hampel - leśnik i dziennikarz - w rozmowie z wPolityce.pl. Artu Hampel uczestniczył w posiedzeniu Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
wPolityce.pl: Komisja Europejska wystąpiła o nałożenie kar okresowych na Polskę za działania prowadzone w Puszczy Białowieskiej. Jak Pan ocenia tę decyzję?
Artur Hampel: Sytuacja była dosyć kuriozalna. Wszyscy, którzy byli na sali zauważyli, że prezes Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości kilkakrotnie sugerował stronie oskarżającej z jakich artykułów ma korzystać. Sprawa była całkowicie przegrana przez stronę oskarżającą. Nie przedstawiono żadnych argumentów, nic oprócz własnych roszczeń. Było czuć, że chodzi im tylko o to by Polskę ukarać. Minister środowiska nie pozostawił żadnych złudzeń, że racja jest po stronie Polski i przestrzegamy wszystkich obowiązków. Nie ma wątpliwości, że strona polska przestrzega tak prawa polskiego jak i unijnego. Moim zdaniem wyrok mógł zapaść już dzisiaj, bo były ku temu przesłanki. Jednak to, co zrobił prezes Trybunału, wywołało spore oburzenie wśród polskich prawników. Mam wrażenie, że chodzi o to, by odsunąć w czasie ogłoszenie wyroku, by nie odczytywać go w obecności lokalnej społeczności z Puszczy Białowieskiej, która przybyła na to posiedzenie. Wyglądało to tak, jakby wysłano sygnał, że wyrok jest już gotowy, ale okoliczności nie sprzyjają ogłoszeniu go dzisiaj. Taka jest moja opinia. Oczywiście mogę się mylić i byłbym szczęśliwy gdyby tak się stało. Mam nadzieję, że będą wzięte pod uwagę argumenty merytoryczne, prawda i fachowe podejście do tego problemu. Polska strona wybroniła się doskonale, nie pozostawiliśmy żadnych wątpliwości.
Co konkretnie zrobił prezes Trybunału?
Kilkukrotnie zasugerował stronie skarżącej, które artykułu należy użyć, by przedłużyć ten proces na kolejne dni, by nie zakończył się dzisiaj. Robił to pięć, może sześć razy, tak długo aż strona skarżąca z tego skorzystała.
Media nie zostały jednak dopuszczone do tego posiedzenia.
Tak. Nie zgodzono się na transmisję online. Dlatego nie wolno było nagrywać i nikt na żywo nie mógł tego zobaczyć. Mamy jednak kilkudziesięciu świadków.
Wydaje się Panu, że po to podjęto tę decyzję, by zachowanie prezesa Trybunału nie zostało pokazane publicznie?
Cały czas będę podkreślał, że to moja ocena. Wydaje mi się, że chodziło o to, by nie pokazywać blamażu strony europejskiej. Należałoby doprowadzić do pewnego resetu. Bo wyroki przestają być wydawane na podstawie prawa, a w grę wchodzi polityka i to mogą być wyroki polityczne. Nawet polski prawnik powiedział, że pierwszy raz spotkał się z tego typu zachowaniem. Ale poczekajmy na to jaki będzie wyrok.
Jakich argumentów użył minister Szyszko, by przekonać Trybunał?
Minister podał konkretne dane oparte o badania. Cała wypowiedź opierała o twarde dane. Podnoszono kwestię bezpieczeństwa publicznego. Strona skarżąca chciała zdefiniowania co to oznacza.
Jakie były główne argumenty strony skarżącej?
Argumentów ze strony skarżącej w zasadzie nie było. Były jedynie usiłowania argumentowania. Próbowano się skupić na kwestii bezpieczeństwa publicznego, ale strona skarżąca sama nie wiedziała jak się do tego odnieść. Żałowali też, że bezpieczeństwo publiczne nie jest w zdefiniowane. Ale jak wytłumaczyła strona polska, nie da się zdefiniować prawa publicznego, bo zawsze czegoś może w tej definicji zabraknąć. I co wtedy? Kto będzie ponosił odpowiedzialność? Zamiast argumentów były raczej żale i poruszanie się na poziomie demagogii. Poruszono np. kwestię kornika po stronie białoruskiej. Co nie ma odniesienia, bo poruszamy się w granicach Unii Europejskiej. Mowa jest przecież o skarżeniu Polski na podstawie prawa europejskiego. Ale w tym temacie padały też zwyczajne kłamstwa. Np., że na Białorusi nie walczy się z kornikiem drukarzem. Nie wiem skąd takie informacje. Przecież strona polska współpracuje w tej sprawie ze stroną białoruską, mając wypracowane wspólne sposoby działania. Komunikacja jest bardzo dobra i strona polska wie, co dzieje się na Białorusi. Strona skarżąca posługiwała się informacjami wyssanymi z palca, albo z „Newsweeka” czy „Gazety Wyborczej”. Trudno powiedzieć jak to się skończy. Widać, że struktury europejskie bardzo chcą Polsce dogryźć. Mam nadzieję, że pójdą po rozum do głowy i odpuszczą Polsce.
Na sali byli m.in. ekolodzy. Jak oni się zachowywali?
Jeżeli pyta pan o Greenpeace, to nie są to ekolodzy. Poruszamy w fałszywej terminologii. Przyszło ich kilku. Niewielka grupa, która próbowała coś zamanifestować, ale pozostali raczej niezauważeni. Przyszli tam chyba tylko po to, by zrobić sobie zdjęcie. Zauważalna był jednak grupa kilkudziesięciu osób z lokalnej społeczności.
Rozmawiał Adam Stankiewicz.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/357346-nasz-wywiad-artur-hampel-po-posiedzeniu-tsue-bylo-czuc-ze-chodzi-im-tylko-o-to-by-polske-ukarac