„Jeżeli teatr nie zacznie normalnie funkcjonować, to będziemy pewnie musieli w trybie pilnym powtórzyć konkurs na dyrektora – powiedział na antenie RMF FM wicepremier, min. kultury Piotr Gliński w odniesieniu do sytuacji Teatru Starego w Krakowie. Słucham i uszom nie wierzę.
CZYTAJ WIĘCEJ: Konkurs na dyrektora Starego Teatru w Krakowie będzie powtórzony? Minister Gliński nie wyklucza takiej możliwości
Konkurs ogłoszony po zakończeniu kadencji Jana Klaty jako dyrektora Teatru Starego wygrał krytyk teatralny Marek Mikos, który ma dodatkowo spore kompetencje zarządcze – był długi czas dyrektorem ośrodka TVP w Kielcach. Wiadomo było, że jeśli teatrem przestanie rządzić jego były dyrektor, Jan Klata rozpocznie się kolejna nagonka na obecną władzę, a zwłaszcza departament kultury. Establishment III RP ogłosił przecież oficjalnie: „Nie oddamy wam kultury”, a nowa inicjatywa jego środowisk domaga się decydowania kto będzie szefem tego resortu. Jeśli demokratyczna władza nie miała by możliwości samodzielnego mianowania ministra kultury, byłoby to kolejnym krokiem likwidowania demokracji pod hasłami jej obrony i ewenementem w świecie zachodnim. Takimi sprawami nie przejmuje się jednak establishment III RP. Jakakolwiek decyzja nowej władzy, która nie spełni jego oczekiwań zostanie oprotestowana, nazwana zamachem na wolność, twórczość i w ten sposób rozpropagowana na Zachodzie. I tak będzie dopóki środowisko to nie zrozumie, że ma do czynienia ze zdeterminowaną władzą, która chce realizować swój program.
Teatr Stary, jeden z niewielu, którego patronem jest rząd, jest jedną z najważniejszych scen w Polsce. Ministerstwo kultury dopełniło wszelkich powinności przy organizacji konkursu, a Mikosa nie sposób uznać za komisarza politycznego i nawet zapisanie go do pisowskiego obozu musi budzić rozliczne wątpliwości. Protest przeciw jego nominacji jakkolwiek organizowany przez ustępującego dyrektora z pasją, którą mógłby się wykazać wcześniej w zarządzaniu teatrem, przyniósł mierne efekty. I chociaż media III RP ogłaszały bunt zespołu – niestety powtarzali to za nimi inni, choćby nasz portal – była to tylko jego część. Zresztą teatr narodowy nie jest własnością aktorów. Bunt wypalał się i… i wtedy Gliński deklaruje, że można powtórzyć konkurs. Naturalnie, dodaje do tego, że trzeba dać szansę nowemu dyrektorowi, który stanowisko objął dopiero we wrześniu, ale tego typu postawa to antypody tego co praktykują kontestatorzy obecnej władzy. Kultura ma być ich, a straty jakie poniesie ona w walce, którą rozpętali, są im obojętne.
Swoją wypowiedzią Gliński daje im nadzieję i paliwo, które już się wyczerpywało. Pokazuje, że im bardziej bezczelnie i bez skrupułów będą walczyli o swoje, tym większą mają szansę. Zrobią więc wszystko, aby teatr z dyrektorem Mikosem „nie funkcjonował normalnie”. Czy mają zostać za to wynagrodzeni?
Zdaję sobie sprawę, że ministrowi przyświecały całkiem inne pobudki, że powodowały nim szlachetne intencje. Cóż jednak z tego, kiedy efekt takich posunięć będzie odwrotny do zamierzonego?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/357318-minister-glinski-sie-poddaje-slucham-i-uszom-nie-wierze