Im większa konsekwencja i stanowczość polskiego rządu w dbaniu o narodowe interesy, tym większy atak zza Odry. Niemcy nie znoszą sprzeciwu. Przekonaliśmy się o tym wiele razy. Historia pokazała, że potrafią być bezwzględni. Szkoda tylko, że formułując kolejne szantaże i groźby wobec Polski, nie pamiętają o tym, jakie były konsekwencje takich postaw.
Uległa, posłuszna i zapatrzona ślepo w Zachód Polska była Unii niezwykle przydatna. Status naszego kraju, jaki wypracował establishment III RP, bardzo odpowiadał bogatym krajom UE. Niemcy miały nas za świetnie funkcjonujące zaplecze handlowo-usługowe, które grzecznie wykonywało narzucone z góry zadania. Do czasu. Od dwóch lat Polska odzyskuje podmiotowość. Rząd premier Beaty Szydło stawia na polską gospodarkę i zdecydowanie broni naszego interesu narodowego. Ma odwagę, by sprzeciwiać się niedorzecznej polityce migracyjnej Unii i blokować nadmierną ingerencję w wewnętrzne sprawy naszego kraju. Zyskując coraz mocniejszą pozycję na arenie międzynarodowej, organizuje blok Europy środkowo-wschodniej w realną siłę, odrzucającą chore rozwiązania UE. Ta postawa doprowadza Niemcy do białej gorączki. Nie przewidywały takich przeszkód w tworzeniu projektu multikulturowego superpaństwa. Liczą też konkretne straty, które poniosły po zmianie władzy w Polsce. Gdy Prawo i Sprawiedliwości stanęło za sterami, zajęło się odbudową polskich interesów, co mocno szkodzi Niemcom. Z długiej listy wymienić można kilka najważniejszych:
-
odmowa przymusowej relokacji uchodźców
-
odbudowa polskiego przemysłu stoczniowego
-
reanimacja kopalń
-
zapowiedź repolonizacji mediów, które w zdecydowanej większości należą w Polsce do niemieckich koncernów
-
jednoznaczne podniesienie kwestii reparacji wojennych
To tylko część niemieckich interesów, które zostały naruszone przez narodową politykę polskiego rządu. A przecież jeszcze niedawno rząd PO-PSL zapewniał o rychłym przystąpieniu do strefy euro, zgodził się na przyjmowanie uchodźców, likwidował własny przemysł kosztem wpuszczania na rynek zagranicznych gigantów. Te czasy na szczęście minęły. Stąd te rosnące groźby i szantaże.
„Państwa, które chcą zachować jednorodność narodową, powinny natychmiast opuścić UE”
— napisała 3 dni temu jedna z niemieckich gazet.
Pojawił się też pomysł szefa niemieckiego MSW, by narzucić wszystkim państwom UE wspólną stawkę zasiłków dla uchodźców, aby ci nie chcieli lokować się tylko w Niemczech. To pokazuje, że bezczelność Niemiec wymyka się spod kontroli. Wykorzystywanie unijnych instytucji do szantażowania mniejszych państw karami finansowymi i innymi formami przymusu dalece przekracza działania w ramach partnerstwa państw. Nie mają chyba świadomości, jak bardzo zmieniła się Unia i jak mocno odrodził się potencjał narodowy w państwach Europy Środkowo-Wschodniej. Węgry, Słowacja, Czechy czy Polska mają własne cele. Zbyt długo walczyliśmy o suwerenność, by ulegając naciskom, zniszczyć bezpieczeństwo własnego kraju.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/357162-bezczelnosc-niemiec-wymyka-sie-spod-kontroli-ale-plonne-nadzieje-tych-ktorzy-sadza-ze-polska-ulegnie-szantazom-i-grozbom