Zgadzam się z głównymi tezami analizy Marcina Fijołka sprzed dwóch dni.
Sam tuż po wetach Andrzeja Dudy pisałem, że nowa sytuacja wymaga, aby obóz rządzący wypracował nową formę swojej jedności. Jedności, której podstawowym elementem musi być uznanie, iż pozycja prezydenta jest równorzędna wobec Nowogrodzkiej (a więc również wobec Jarosława Kaczyńskiego). I nie tylko taktyka, ale i strategia obozu musi być określana w ustaleniach między tymi ośrodkami.
Obawiam się jednak, że tego rodzaju postulaty, mimo swej oczywistej racjonalności, mają małe szanse realizacji. A to głównie z dwóch powodów.
Pierwszym z nich jest fakt, iż w obozie funkcjonują potężne siły, oparte na potężnych politykach, budujące i swą aktualną pozycję, i nadzieje na wzmocnienie jej w przyszłości, w nowym rozdaniu, właśnie na walce z prezydentem. Bo ten konflikt opiera się nie tylko i nie przede wszystkim na emocjach rewolucjonistów, którzy nagle uznali że ktoś nie chce dopuścić do dokończenia ich wymarzonej rewolucji. I nie tylko na urażonych ambicjach. Także i chyba przede wszystkim na chłodnych kalkukacjach, dotyczących kumulowania władzy.
Jasne, że te siły i ci politycy nie zaprzestaną eskalowania wojny z prezydentem. Przecież liczą, że na niej zyskają. I jeśli chodzi o pozycję wśród twardego elektoratu zyskują rzeczywiście - a to ta pozycja jest w ich kalkulacjach punktem wyjścia do majaczącego gdzieś za horyzontem nowego rozdania.
Druga zaś przyczyną mojego pesymizmu jest fakt, że obóz rządzący ma głęboko wkodowany pewien gen. Gen, który skłania swoich nosicieli do interpretowania wszelkich sytuacji, w których wewnątrz obozu dochodzi do merytorycznej różnicy zdań przekraczającej spór o to, czy wspólni wrogowie są jedynie bardzo źli, czu również skończenie podli, w kategoriach nie sytuacji naturalnej, tylko zdrady. W takich momentach od razu pojawia się przekonanie, że koledzy, którzy teraz w czymś ważnym z nami się nie zgadzają, należą do spisku. Spisku, zainspirowanego przez demonicznych wrogów z zewnątrz obozu rzecz jasna. Nie trzeba dodawać, że natychmiast wybucha wtedy gejzer toksycznych emocji. Ta cecha polskoprawicowego myślenia uaktywniła się po wetach, i obecnie buszuje w obozie rządzącym jak pożar po prerii. Łagodnie mówiąc, nie sprzyja to racjonalnemu podejściu do sytuacji.
Co do perspektyw rozwoju sytuacji wewnątrz obozu IVRP to życiowe doświadczenie skłania mnie, niestety, raczej do powściagnięcia skłonnosci do optymizmu. Choć oczywiście mam nadzieję, że zupełnie nie mam racji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/357022-toksyczne-emocje-i-zimno-kalkulowane-interesy-czyli-o-najwiekszych-zagrozeniach-dla-pis-w-obecnym-kryzysie