W kampanii „Sprawiedliwe Sądy”, promującej reformę sądownictwa, pojawiają się informacje, że ok. 80 proc. społeczeństwa jest za taką reformą, a mimo tego podniósł się wokół niej ogromny hałas, ogromny bunt. Czy można to w jakiś sposób racjonalnie wytłumaczyć?
Można to tłumaczyć w taki sposób, że każdy, kto ma nadmiar przyznanych uprawnień do niezależności od woli narodu, społeczeństwa, a zwłaszcza ktoś, kto jest grupą, uważającą siebie za uprzywilejowaną, niepodległą wewnętrznie i decydującą wyłącznie samodzielnie o swoim losie, ma naturalny opór przed uwzględnieniem wynikającej z systemu konstytucyjnego w Polsce nadrzędności władzy ustawodawczej w zakresie regulowania i administrowania władzą sądowniczą i sądami.
Ale bunt nie podnosi się tylko wśród samych sędziów. Widać go również dość mocno w społeczeństwie, mimo tych 80 proc. ludzi będących za reformą sądownictwa. Są marsze, protesty, „łańcuchy światła”. Wszystkie te sprawy być może nie wynikają bezpośrednio ze społeczeństwa, ale widać je w społeczeństwie. W jaki sposób można usprawiedliwić to, że społeczeństwo, które jest za reformą wymiaru sprawiedliwości, jednocześnie protestuje i robi marsze.
Mówimy „społeczeństwo”, a tak naprawdę jest to ta grupa, która jest odsuwana z korzyścią dla podsądnych od przywilejów. Inspiruje się ona formą socjotechnicznej manipulacji, mającą namawiać do walki o słuszne idee, a w rzeczywistości wprowadzającą innych w błąd. Mówimy o treści konstytucji, na którą oni się powołują, a jednocześnie działają przeciwko niej. Mówimy o prawach podsądnych, których niby bronią, a tak naprawdę chcą je utrzymać w zakresie ograniczonym. Mówimy o przyspieszeniu postępowań, o automatyzmie wyznaczania składów sądzących, o niesterowalności rozpoznawaniem sprawy przez wyznaczonego przez prezesa sędziego, ale tak naprawdę ten ruch dąży do tego, żeby było, jak było. Aktualny opór przeciwko wybranym przez społeczeństwo reformom służy temu, żeby było, jak było. Środowisko sędziowskie protestowało przeciwko lustracji – mamy z tym do czynienia od okresu PRL-u. Sędziowie chcieli uniemożliwić lustrację przez bojkot i uniemożliwianie powołania składu sędziów w zakresie realizacji ustawy lustracyjnej kiedy powołano rzecznika lustracyjnego – wtedy wezwano do nieposłuszeństwa prawu. Dzisiaj sędziowie wzywają, żeby nie uznawać tego, co mówi ustawa, czyli prezesów wybieranych przez ministra sprawiedliwości, mimo że jest to absolutnie zgodne z interesem podsądnych i z sytuacją, która jest ukształtowana w innych krajach europejskich i pozaeuropejskich, a do której upoważnia konstytucja. Ten sposób działania jest wzywaniem do nieposłuszeństwa obowiązującemu prawu. Tacy sędziowie coraz częściej pokazują, że nie zasługują na miano niezawisłych, niezależnych, apolitycznych.
Czy tego typu kampania informacyjno-promocyjna, która właśnie ruszyła, będzie w stanie przekonać tych ludzi, którzy idą w marszach, palą świece, do reformy sądownictwa.
Tego nie wiem, bo ci ludzie bardzo często powołują się na te wartości, którym i my służymy: na demokrację, na konstytucję, na prawa człowieka. Ich cele są wskazane właściwie, natomiast sposób działania tym celom przeczy. W imię sprawiedliwości społecznej można komuś zrobić krzywdę, tak jak jadąc pod prąd można mówić, że walczy się o właściwy porządek na drogach. Albo w razie wypadku można powiedzieć, że nie uznaje się policjanta czy prokuratora, który przyjedzie, bo on został wybrany nie w tej formule, w jakiej by się sobie życzyło. Takie działania zmierzają do anarchizowania funkcjonowania państwa i prawa. Dziś mamy nadmiar demokracji. Cały szereg ludzi działa w złej wierze, bo zostali odsunięci od przywilejów, od finansów – Polska przestała być żerowiskiem dla różnych grup interesu, które potworzyły sobie podmioty, by wysysać pieniądze z budżetu. Ale druga grupa to jest grupa młodzieży, która widzi w tym wydarzeniu wspaniały happening. Można sobie pokrzyczeć, potupać, zawołać: „demokracja”, „konstytucja” i poczuć się w jedynie słusznej wspólnocie. Deklarowane wartości są wspólne, ich praktykowanie budzi zastrzeżenia. Obfite finansowanie tego typu radośnie destrukcyjnych działań już nie przez Polskę, lecz przez dobrze zorganizowane zaplecze międzynarodowe daje dodatkowe profity tym politycznym happeningom.
Rozmawiał Mateusz Gajek
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W kampanii „Sprawiedliwe Sądy”, promującej reformę sądownictwa, pojawiają się informacje, że ok. 80 proc. społeczeństwa jest za taką reformą, a mimo tego podniósł się wokół niej ogromny hałas, ogromny bunt. Czy można to w jakiś sposób racjonalnie wytłumaczyć?
Można to tłumaczyć w taki sposób, że każdy, kto ma nadmiar przyznanych uprawnień do niezależności od woli narodu, społeczeństwa, a zwłaszcza ktoś, kto jest grupą, uważającą siebie za uprzywilejowaną, niepodległą wewnętrznie i decydującą wyłącznie samodzielnie o swoim losie, ma naturalny opór przed uwzględnieniem wynikającej z systemu konstytucyjnego w Polsce nadrzędności władzy ustawodawczej w zakresie regulowania i administrowania władzą sądowniczą i sądami.
Ale bunt nie podnosi się tylko wśród samych sędziów. Widać go również dość mocno w społeczeństwie, mimo tych 80 proc. ludzi będących za reformą sądownictwa. Są marsze, protesty, „łańcuchy światła”. Wszystkie te sprawy być może nie wynikają bezpośrednio ze społeczeństwa, ale widać je w społeczeństwie. W jaki sposób można usprawiedliwić to, że społeczeństwo, które jest za reformą wymiaru sprawiedliwości, jednocześnie protestuje i robi marsze.
Mówimy „społeczeństwo”, a tak naprawdę jest to ta grupa, która jest odsuwana z korzyścią dla podsądnych od przywilejów. Inspiruje się ona formą socjotechnicznej manipulacji, mającą namawiać do walki o słuszne idee, a w rzeczywistości wprowadzającą innych w błąd. Mówimy o treści konstytucji, na którą oni się powołują, a jednocześnie działają przeciwko niej. Mówimy o prawach podsądnych, których niby bronią, a tak naprawdę chcą je utrzymać w zakresie ograniczonym. Mówimy o przyspieszeniu postępowań, o automatyzmie wyznaczania składów sądzących, o niesterowalności rozpoznawaniem sprawy przez wyznaczonego przez prezesa sędziego, ale tak naprawdę ten ruch dąży do tego, żeby było, jak było. Aktualny opór przeciwko wybranym przez społeczeństwo reformom służy temu, żeby było, jak było. Środowisko sędziowskie protestowało przeciwko lustracji – mamy z tym do czynienia od okresu PRL-u. Sędziowie chcieli uniemożliwić lustrację przez bojkot i uniemożliwianie powołania składu sędziów w zakresie realizacji ustawy lustracyjnej kiedy powołano rzecznika lustracyjnego – wtedy wezwano do nieposłuszeństwa prawu. Dzisiaj sędziowie wzywają, żeby nie uznawać tego, co mówi ustawa, czyli prezesów wybieranych przez ministra sprawiedliwości, mimo że jest to absolutnie zgodne z interesem podsądnych i z sytuacją, która jest ukształtowana w innych krajach europejskich i pozaeuropejskich, a do której upoważnia konstytucja. Ten sposób działania jest wzywaniem do nieposłuszeństwa obowiązującemu prawu. Tacy sędziowie coraz częściej pokazują, że nie zasługują na miano niezawisłych, niezależnych, apolitycznych.
Czy tego typu kampania informacyjno-promocyjna, która właśnie ruszyła, będzie w stanie przekonać tych ludzi, którzy idą w marszach, palą świece, do reformy sądownictwa.
Tego nie wiem, bo ci ludzie bardzo często powołują się na te wartości, którym i my służymy: na demokrację, na konstytucję, na prawa człowieka. Ich cele są wskazane właściwie, natomiast sposób działania tym celom przeczy. W imię sprawiedliwości społecznej można komuś zrobić krzywdę, tak jak jadąc pod prąd można mówić, że walczy się o właściwy porządek na drogach. Albo w razie wypadku można powiedzieć, że nie uznaje się policjanta czy prokuratora, który przyjedzie, bo on został wybrany nie w tej formule, w jakiej by się sobie życzyło. Takie działania zmierzają do anarchizowania funkcjonowania państwa i prawa. Dziś mamy nadmiar demokracji. Cały szereg ludzi działa w złej wierze, bo zostali odsunięci od przywilejów, od finansów – Polska przestała być żerowiskiem dla różnych grup interesu, które potworzyły sobie podmioty, by wysysać pieniądze z budżetu. Ale druga grupa to jest grupa młodzieży, która widzi w tym wydarzeniu wspaniały happening. Można sobie pokrzyczeć, potupać, zawołać: „demokracja”, „konstytucja” i poczuć się w jedynie słusznej wspólnocie. Deklarowane wartości są wspólne, ich praktykowanie budzi zastrzeżenia. Obfite finansowanie tego typu radośnie destrukcyjnych działań już nie przez Polskę, lecz przez dobrze zorganizowane zaplecze międzynarodowe daje dodatkowe profity tym politycznym happeningom.
Rozmawiał Mateusz Gajek
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/356909-nasz-wywiad-andrzejewski-informowanie-o-tym-co-wynika-z-konstytucji-jest-niezbedne-wobec-przeklaman-ze-strony-destrukcyjnej-opozycji?strona=2