Wydaje mi się, że niewiele się zmieni po wyborach w Niemczech. Natomiast akcenty będą zależały od tego, jak ukształtuje się powyborcza koalicja rządząca. Jeżeli będzie z socjaldemokratami, to będziemy musieli się liczyć z niezbyt eleganckimi sformułowaniami, jakich używa np. Martin Schulz wobec Polski i innych krajów. Jeżeli koalicja będzie z liberałami, wówczas będzie ona bardziej jednolita i tego typu sformułowań nie będzie
— powiedział w studiu wPolsce.pl prof. Piotr Wawrzyk, politolog, odnosząc się do zbliżających się w Niemczech wyborów.
Pytany o atuty Polski w relacjach z Niemcami prof. Wawrzyk przyznał, że Polska je ma, tylko problem polega na tym, że druga strona nie chce ich uznać.
Niewątpliwie naszym atutem jest fakt, że jesteśmy członkiem Grupy Wyszehradzkiej, a nawet jej liderem. Za rządów PO/PSL Polska była chłopcem do poklepywania po plecach i akceptowania w ciemno tego, co Niemcy chciały. Przykładem są chociażby pakiety klimatyczne przyjęte przez Tuska i Kopacz. Teraz sytuacja się zmieniła, bo stoją za nami trzy kraje. Podobne zdanie jak V4 mają też inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej. Z tym już Niemcy muszą się liczyć, ale nie chca tego uznać
— dodał profesor.
Wyjaśnił, że przykładem tego, że Niemcy muszą się liczyć z Polską jest to, że nie ma jeszcze przyjętego systemu stałego podziału uchodźców. Dodał, że gdyby nie V4, to ten system pewnie już dawno by funkcjonował.
Mówiąc wprost, gdyby w Polsce rządziła Platforma Obywatelska, to mielibyśmy kolejne kontyngenty napływających do Polski imigrantów
— podkreślił prof. Wawrzyk.
W rozmowie poruszono również sprawę wniosku do Trybunału Sprawiedliwości, który odrzucił skargę na decyzję o relokacji. Zapytany o to, czy teraz nie mamy już wyboru przyznał, że prawo unijne musimy respektować, ale to wcale nie oznacza, że musimy przyjmować imigrantów.
Zasady są takie, że możemy przyjąć osoby, które spełniają trzy warunki jednocześnie. Po pierwsze, są zidentyfikowane co do tożsamości. Po drugie, musimy wiedzieć, czy te osoby stanowią zagrożenie dla porządku publicznego. Po trzecie, muszą to być osoby, które po prostu chcą do nas przyjechać. Nie chodzi, żeby odmawiać in gremium. Zresztą taka jest narracja w korespondencji pomiędzy Polską a Brukselą. Próbowaliśmy ich zidentyfikować, przedstawiciele naszych służb byli w obozach dla imigrantów na południu Europy. Okazało się, że nie ma tam osób spełniających te trzy warunki. Nie jesteśmy przeciwni co do zasady. Po prostu nie ma osób, które chciałyby do nas przyjechać, a nie można kogoś zmusić do zmiany miejsca pobytu, bo jest to złamanie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka
— mówił politolog.
Na pytanie, czy Europa dwóch prędkości byłaby dla Polski korzystna czy nie, bo może się okazać, że nie trzeba się integrować na każdym obszarze, prof. Wawrzyk wyjaśnił, ze traktat zawiera klauzulę o tzw. ściślejszej współpracy zgodnie z którą państwa, które chcą nawiązywać współpracę w określonej dziedzinie mogą to zrobić.
Pod warunkiem, że jest to współpraca otwarta dla wszystkich państw. Każdy kraj może w każdej chwili do niej przystąpić. Ale nie może to stać w sprzeczności z interesami krajów, które tej współpracy nie chcą zacieśniać. Myślę, że dla nas dobrym rozwiązaniem byłaby ściślejsza współpraca w ramach polityki obronnej, bo jest to element, który z Francją czy Niemcami nas łączy. Ale do tej współpracy zapewne nie chciałyby przystąpić kraje skandynawskie, które twardo trzymają się swojej neutralności uznając UE za ugrupowanie gospodarcze. To pokazuje, że możemy być skłonni do ściślejszej współpracy, ale to nie znaczy, że ma to być na takiej zasadzie, że integruje się tylko twardy rdzeń, a pozostałe kraje zostają na marginesie
— wyjaśnił politolog.
wkt
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/356854-prof-wawrzyk-dla-wpolscepl-gdyby-w-polsce-rzadzila-po-to-mielibysmy-kolejne-kontyngenty-naplywajacych-imigrantow-wideo