Podwójne weto prezydenta Andrzeja Dudy wobec ustaw o sądownictwie (a także, a może przede wszystkim sposób, w jaki decyzja została uzasadniona) uruchomiły dynamikę polityczną, nad którą chyba nikt już nie panuje. Dynamice przysłużyły się galopady ostrych słów i ocen, wzajemnie wbijanych szpilek, pretensji i żali. Ostatnie wypowiedzi Krzysztofa Łapińskiego to tylko wisienka (truskawka - jak powiedziałby Tomasz Hajto) na torcie. Każdy, kto choćby pobieżnie obserwuje polską politykę, jasno dostrzega problem.
Powiedzmy sobie wprost: na końcu tej dynamiki, która czasem wygląda na wesołe i niewiele znaczące harce, jest rozpad obozu dobrej zmiany. Może to być rozpad twardy, z brakiem wsparcia dla prezydenta w jego walce o drugą kadencję, może być też miękki, z brakiem elementarnej współpracy przy tak kluczowych projektach jak referendum konstytucyjne, a także kolejne weta czy brak pomocy działaczy PiS przy kampanii Dudy, który oficjalnie kandydatem tej partii pozostanie. To jeden z ostatnich momentów, by wyhamować tę dynamikę albo chociaż zmienić jej kierunek. By nie padły zbyt jednoznaczne deklaracje i oceny. Czują to niektórzy politycy Zjednoczonej Prawicy, którzy - jak Jarosław Gowin - wzywają dziś do jedności, czy premier Beata Szydło, apelująca o współpracę mimo różnicy zdań.
Dynamika ta będzie niebywale trudna do wyhamowania, o ile w ogóle jest to możliwe. Po obu stronach sporu pojawiły się bowiem realne i prawdziwe emocje, których nie da się zamazać formułkami o jedności obozu. Powrót do stanu gry z 2016 roku, a może nawet wiosny roku 2017 wydaje się niemożliwy. Powtórzę to, co pisałem przy okazji kolejnych pretensji zgłaszanych przez Pałac Prezydencki: jedyną receptą, która pozwoli uniknąć niekorzystnego dla PiS (ale i prezydenta) rozwoju wydarzeń jest głęboki reset w relacjach Pałac Prezydencki - obóz rządowy.
Reset ten nie może polegać na przyjęciu ze skwaszoną miną projektów prezydenta ws. sądownictwa (choć rzeczowa i spokojna dyskusja nad nimi byłaby dobrym krokiem), ale musi być oparty o prawdziwe i realne zmiany. Głowa państwa nie może być sprowadzana do roli kogoś, kto zawsze „klepnie” to, co trzeba. A tak niestety bywało, co politycy PiS w kuluarach przyznawali wprost, dworując z „Adriana”. Widać to zresztą w pismach, na które Pałac nie dostaje odpowiedzi, w relacjach z MON (sprawa gen. Kraszewskiego), w oschłych, niegrzecznych relacjach z ludźmi z resortu Ziobry. Wymieniać można długo. Mówiąc wprost - albo na Nowogrodzkiej, w ośrodku decyzyjnym zapadnie decyzja o podmiotowym, czasem wręcz teatralnie uległym, traktowaniu prezydenta Andrzeja Dudy, albo dynamika, o której pisałem na początku tekstu nie zostanie wyhamowana. Ba, przyspieszy.
Wbrew pozorom na kolejnych poziomach tego sporu nie będzie traciło tylko PiS (utrata prezydenta, który wspiera rząd to wykolejenie fundamentu „dobrej zmiany”), ale i sam prezydent. Jego inicjatywa w sprawie referendum konstytucyjnego może zostać zatrzymana (przez Senat), albo sprowadzona do groteski w stylu referendum Bronisłąwa Komorowskiego (brak wsparcia ze strony PiS i struktur, jałowe dyskusje w regionach, referendum na poziomie kilku procent frekwencji). Głowa państwa nie ma realnych narzędzi, by zachęcić Polaków do głosowania, jeśli „nie” powiedzą wszystkie partie, wraz z ich działaczami w regionach.
Pierwszym testem na dobrą wolę i odpowiedzialność czołowych polityków obozu dobrej zmiany będzie reakcja na prezydenckie projekty ustaw reformujących wymiar sprawiedliwości. Nie, nie oznacza to, że trzeba przyjąć je bez uwag, albo prezydent się obrazi. To byłaby piaskownica. Ale pomysły Andrzeja Dudy i jego prawników powinny zostać porządnie przedyskutowane i przeanalizowane. Bez warunków wstępnych, za to z dobrą wolą.
Oczywiście, to tylko (i aż) polityka, w której często górę biorą ambicje, animozje, wzajemne urazy. Na prawicy istnieje zresztą dość naturalna, wręcz genetycznie uwarunkowana pokusa, by temu ulegać. By stawiać zero na ruletce, bo przecież raz trafiliśmy. By każdy kompromis traktować jako uległość i oznakę słabości. By każdy „deal” z ludźmi i instytucjami III RP traktować w kategoriach zdrady lub naiwności. Czasem zresztą tak jest, ale trzeba myśleć dalej niż kilka miesięcy. Czy polityków PiS i Pałacu Prezydenckiego stać na taką refleksję?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/356798-to-jeden-z-ostatnich-momentow-by-wyhamowac-dynamike-polityczna-lub-zmienic-jej-wektor-ktorej-efektem-bedzie-rozpad-obozu-dobrej-zmiany