Jeśli chodzi o niedorzeczności wypisywane i wygadywane w związku z oświadczeniem rządu PRL z 23 sierpnia 1953 r. o przyłączeniu się do ZSRS w kwestii zaprzestania pobierania reparacji od NRD, to ta sprawa nie wiąże się z prawno-międzynarodowym statusem Polski czy kwestią generalnej suwerenności PRL w tym czasie. Był to wprawdzie międzynarodowy akt jednostronny o charakterze zrzeczenia się, ale z wielu powodów (np. wymuszenia groźbą sankcji czy braku polsko-niemieckiej umowy dwustronnej) nie mógł mieć skutków prawnych zgodnie z prawem międzynarodowym. Można to oświadczenie uznać za nieważne nie podważając tego, że PRL w świetle prawa międzynarodowego była w tamtych czasach uznawana za podmiot suwerenny, choć na jej politykę wewnętrzną i zagraniczną w ogromnym stopniu wpływał Związek Sowiecki. Chodzi o to, że w konkretnych przypadkach te wpływy miały formę w oczywisty sposób sprzeczną z prawem międzynarodowym, czyli prowadziły do naruszenia suwerenności. Było tak np. w wypadku odstąpienia w 1947 r. od planu Marshalla, było tak przy składaniu oświadczenia w sprawie reparacji (w 1953 r.). Mieliśmy więc do czynienia z niezgodnym z prawem międzynarodowym działaniem jednego państwa wobec drugiego – ZSRS wobec PRL. Z tego powodu oświadczenie z 23 sierpnia 1953 r. było nieważne i nie rodziło skutków prawnych. W żaden sposób nie podważa to innych umów międzynarodowych czy aktów prawnych zawieranych przez władze PRL. Mówienie o tym, że uznanie jakiegoś aktu prawnego za nieważny podważa wszystkie umowy zawarte w czasach PRL jest kompletną bzdurą.
Łączenie kwestii reparacji z polską granicą zachodnią i tzw. Ziemiami Odzyskanymi, podobnie jak podważanie wszystkich aktów prawnych zawieranych przez władze PRL z powodu uznania za nieważne niektórych z nich ma jasny cel. Chodzi o rozpętanie histerii i przestraszenie Polaków wydumanymi konsekwencjami występowania o reparacje. Ma to oznaczać koniec ładu popoczdamskiego, rozwalenie Unii Europejskiej i powszechną rewizję granic, bo na Polsce się nie skończy. Z punktu widzenia prawa międzynarodowego to kompletne brednie. Z punktu widzenia relacji z Niemcami to przyjęcie i zaciekła obrona niemieckiego punktu widzenia i obrona niemieckich interesów. Podniesienie tematu reparacji nie jest żadną zbrodnią ani początkiem wojny czy choćby ogólnoeuropejskiego chaosu. To prawo suwerennego państwa do upominania się o swoje.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jeśli chodzi o niedorzeczności wypisywane i wygadywane w związku z oświadczeniem rządu PRL z 23 sierpnia 1953 r. o przyłączeniu się do ZSRS w kwestii zaprzestania pobierania reparacji od NRD, to ta sprawa nie wiąże się z prawno-międzynarodowym statusem Polski czy kwestią generalnej suwerenności PRL w tym czasie. Był to wprawdzie międzynarodowy akt jednostronny o charakterze zrzeczenia się, ale z wielu powodów (np. wymuszenia groźbą sankcji czy braku polsko-niemieckiej umowy dwustronnej) nie mógł mieć skutków prawnych zgodnie z prawem międzynarodowym. Można to oświadczenie uznać za nieważne nie podważając tego, że PRL w świetle prawa międzynarodowego była w tamtych czasach uznawana za podmiot suwerenny, choć na jej politykę wewnętrzną i zagraniczną w ogromnym stopniu wpływał Związek Sowiecki. Chodzi o to, że w konkretnych przypadkach te wpływy miały formę w oczywisty sposób sprzeczną z prawem międzynarodowym, czyli prowadziły do naruszenia suwerenności. Było tak np. w wypadku odstąpienia w 1947 r. od planu Marshalla, było tak przy składaniu oświadczenia w sprawie reparacji (w 1953 r.). Mieliśmy więc do czynienia z niezgodnym z prawem międzynarodowym działaniem jednego państwa wobec drugiego – ZSRS wobec PRL. Z tego powodu oświadczenie z 23 sierpnia 1953 r. było nieważne i nie rodziło skutków prawnych. W żaden sposób nie podważa to innych umów międzynarodowych czy aktów prawnych zawieranych przez władze PRL. Mówienie o tym, że uznanie jakiegoś aktu prawnego za nieważny podważa wszystkie umowy zawarte w czasach PRL jest kompletną bzdurą.
Łączenie kwestii reparacji z polską granicą zachodnią i tzw. Ziemiami Odzyskanymi, podobnie jak podważanie wszystkich aktów prawnych zawieranych przez władze PRL z powodu uznania za nieważne niektórych z nich ma jasny cel. Chodzi o rozpętanie histerii i przestraszenie Polaków wydumanymi konsekwencjami występowania o reparacje. Ma to oznaczać koniec ładu popoczdamskiego, rozwalenie Unii Europejskiej i powszechną rewizję granic, bo na Polsce się nie skończy. Z punktu widzenia prawa międzynarodowego to kompletne brednie. Z punktu widzenia relacji z Niemcami to przyjęcie i zaciekła obrona niemieckiego punktu widzenia i obrona niemieckich interesów. Podniesienie tematu reparacji nie jest żadną zbrodnią ani początkiem wojny czy choćby ogólnoeuropejskiego chaosu. To prawo suwerennego państwa do upominania się o swoje.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/356433-nie-ma-wiekszej-bredni-niz-straszenie-ze-gdy-upomnimy-sie-o-reparacje-niemcy-odbiora-nam-ziemie-zachodnie?strona=2