L. od początku przyznawał się do zarzucanego mu czynu, wnosił o karę w zawieszeniu. Za okoliczności łagodzące - w grudniu 2015 r. - sąd rejonowy uznał to, że L. stał się ofiarą prowokacji Leszka T. (zmarł w 2012 r.), któremu w rzeczywistości na tej weryfikacji nawet nie zależało. Sąd ustalił też, że L. dramatycznie potrzebował pieniędzy, by pomóc ciężko chorej żonie.
Śledztwo zainicjował Leszek T., który nagrywał rozmowy z płk. L. i Sumlińskim. W listopadzie 2007 r., po przegranych przez PiS wyborach, zawiadomił o sprawie ówczesnego marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, który poinformował o niej ABW. Sprawa nabrała rozgłosu w mediach w 2008 r., gdy sąd - po uwzględnieniu zażalenia prokuratury - zdecydował o aresztowaniu Sumlińskiego. Dzień później dziennikarz próbował popełnić samobójstwo w warszawskim kościele. Po tym zdarzeniu odstąpiono od jego aresztowania. Przez pewien czas aresztowany był natomiast L.
Dziennikarz od początku nie przyznawał się do winy. Mówił, że była to prowokacja T. wymierzona m.in. w Komisję Weryfikacyjną kierowaną przez Antoniego Macierewicza. W mediach zwracał uwagę na prowadzone przez siebie dziennikarskie śledztwa i sugerował, że „mógł się tym narazić wielu osobom”.
Media ponownie nawiązywały do tej sprawy w 2012 r., kiedy zmarł Leszek T., mający zeznawać w procesie. Prokuratura podała, że przyczyną śmierci była niewydolność krążenia. Śledztwo w sprawie jego śmierci umorzono.
W kasacjach wskazywano, że jedną z wad procesu było nieprzesłuchanie T. przez sąd. SN przypomniał we wtorek w uzasadnieniu, że było to spowodowane faktem śmierci tego świadka. Jak wskazał sędzia Sych brak bezpośrednich zeznań T. przed sądem niewątpliwie utrudnił sądowi ocenę, ale nie można mówić o ułomności materiału dowodowego.
Marcin Jabłoński(PAP)/ems
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
L. od początku przyznawał się do zarzucanego mu czynu, wnosił o karę w zawieszeniu. Za okoliczności łagodzące - w grudniu 2015 r. - sąd rejonowy uznał to, że L. stał się ofiarą prowokacji Leszka T. (zmarł w 2012 r.), któremu w rzeczywistości na tej weryfikacji nawet nie zależało. Sąd ustalił też, że L. dramatycznie potrzebował pieniędzy, by pomóc ciężko chorej żonie.
Śledztwo zainicjował Leszek T., który nagrywał rozmowy z płk. L. i Sumlińskim. W listopadzie 2007 r., po przegranych przez PiS wyborach, zawiadomił o sprawie ówczesnego marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, który poinformował o niej ABW. Sprawa nabrała rozgłosu w mediach w 2008 r., gdy sąd - po uwzględnieniu zażalenia prokuratury - zdecydował o aresztowaniu Sumlińskiego. Dzień później dziennikarz próbował popełnić samobójstwo w warszawskim kościele. Po tym zdarzeniu odstąpiono od jego aresztowania. Przez pewien czas aresztowany był natomiast L.
Dziennikarz od początku nie przyznawał się do winy. Mówił, że była to prowokacja T. wymierzona m.in. w Komisję Weryfikacyjną kierowaną przez Antoniego Macierewicza. W mediach zwracał uwagę na prowadzone przez siebie dziennikarskie śledztwa i sugerował, że „mógł się tym narazić wielu osobom”.
Media ponownie nawiązywały do tej sprawy w 2012 r., kiedy zmarł Leszek T., mający zeznawać w procesie. Prokuratura podała, że przyczyną śmierci była niewydolność krążenia. Śledztwo w sprawie jego śmierci umorzono.
W kasacjach wskazywano, że jedną z wad procesu było nieprzesłuchanie T. przez sąd. SN przypomniał we wtorek w uzasadnieniu, że było to spowodowane faktem śmierci tego świadka. Jak wskazał sędzia Sych brak bezpośrednich zeznań T. przed sądem niewątpliwie utrudnił sądowi ocenę, ale nie można mówić o ułomności materiału dowodowego.
Marcin Jabłoński(PAP)/ems
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/356387-sn-utrzymal-wyrok-na-b-oficera-wsi-aleksandra-l-zostal-skazany-na-4-lat-wiezienia-i-ponad-54-tys-zl-grzywny?strona=2