Świadek nie znał powodów rozdzielenia wizyt prezydenta Lecha Kaczyńskiego i premiera Donalda Tuska. Dodał, że ambasada poleciła, by w kontaktach z Rosjanami podkreślać, że obie wizyty są „częścią tego samego wydarzenia”.
K. 10 kwietnia czekał w Smoleńsku na przylot dziennikarzy. Jak zeznał była wtedy lekka mgła, która z czasem narastała. Powiedział, że widział próbę lądowania rosyjskiego Iła, które „wyglądało dość groźnie”. O katastrofie - jak mówił - dowiedział się już na cmentarzu w Katyniu i początkowo uznał to za jakąś dziennikarską nadinterpretację.
Z kolei pracownik departamentu konsularnego MSZ Andrzej K. zeznał, że ze spływających do niego informacji wynikało, iż strona rosyjska była zaskoczona tym, że mają być dwie wizyty w Katyniu. Dodał, że zaskoczeniem dla niego było to, że delegacje mają lądować na lotnisku w Smoleńsku, które określił mianem lotniska „bardzo wysokiego ryzyka”.
Świadek przyznał, że notyfikacja wizyty prezydenta stronie rosyjskiej była załatwiana „w ostatniej chwili”. Ocenił, że wizyta L. Kaczyńskiego w Katyniu miała charakter oficjalny.
Mirosław C., który był zastępcą attache wojskowego przy ambasadzie w Moskwie, zeznał że gen. Wiśniewski mówił mu, że lotnisko w Smoleńsku jest zamknięte, ale będzie otwarte na wizyty obu delegacji. Według świadka, całość przygotowań do wizyty prezydenta koordynował w ambasadzie Tomasz Turowski.
C., który 10 kwietnia był na lotnisku w Smoleńsku, usłyszał tam od pilota Jaka-45, że gdy lądował z dziennikarzami, warunki były lepsze, ale „musiał dwa razy poprawić”. „Stan emocjonalny załogi Jaka był zły” - dodał świadek. Przyznał, że nie wie czy na lotnisku była limuzyna dla prezydenta Kaczyńskiego.
Inny oficer attachatu z Moskwy Cezary B. zeznał, że z dowództwa polskich sił powietrznych dzwoniono do niego przed obiema wizytami z pytaniami o pogodę. Na polecenie przełożonego odparł, że nie jest upoważniony do uzyskiwania i przekazywania takich informacji.
10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku zginęło 96 osób, w tym Lech Kaczyński i jego małżonka. Śledztwo początkowo prowadziła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Postawiła zarzuty dwóm kontrolerom lotów ze Smoleńska (dotychczas nie zdołano im ich przedstawić) oraz dwóm oficerom rozwiązanego po katastrofie 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, który zajmował się transportem VIP-ów.
4 kwietnia 2016 r. śledztwo przejęła Prokuratura Krajowa z nowym zespołem śledczym, która rozszerzyła zarzuty dla trzech w sumie rosyjskich kontrolerów lotu. Własne śledztwo prowadzi strona rosyjska, która wiele razy podkreślała, że przed jego zakończeniem nie zwróci Polsce wraku Tu-154 i jego „czarnych skrzynek”.
as/Dział Prasowy Prokuratura Krajowa/PAP
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Świadek nie znał powodów rozdzielenia wizyt prezydenta Lecha Kaczyńskiego i premiera Donalda Tuska. Dodał, że ambasada poleciła, by w kontaktach z Rosjanami podkreślać, że obie wizyty są „częścią tego samego wydarzenia”.
K. 10 kwietnia czekał w Smoleńsku na przylot dziennikarzy. Jak zeznał była wtedy lekka mgła, która z czasem narastała. Powiedział, że widział próbę lądowania rosyjskiego Iła, które „wyglądało dość groźnie”. O katastrofie - jak mówił - dowiedział się już na cmentarzu w Katyniu i początkowo uznał to za jakąś dziennikarską nadinterpretację.
Z kolei pracownik departamentu konsularnego MSZ Andrzej K. zeznał, że ze spływających do niego informacji wynikało, iż strona rosyjska była zaskoczona tym, że mają być dwie wizyty w Katyniu. Dodał, że zaskoczeniem dla niego było to, że delegacje mają lądować na lotnisku w Smoleńsku, które określił mianem lotniska „bardzo wysokiego ryzyka”.
Świadek przyznał, że notyfikacja wizyty prezydenta stronie rosyjskiej była załatwiana „w ostatniej chwili”. Ocenił, że wizyta L. Kaczyńskiego w Katyniu miała charakter oficjalny.
Mirosław C., który był zastępcą attache wojskowego przy ambasadzie w Moskwie, zeznał że gen. Wiśniewski mówił mu, że lotnisko w Smoleńsku jest zamknięte, ale będzie otwarte na wizyty obu delegacji. Według świadka, całość przygotowań do wizyty prezydenta koordynował w ambasadzie Tomasz Turowski.
C., który 10 kwietnia był na lotnisku w Smoleńsku, usłyszał tam od pilota Jaka-45, że gdy lądował z dziennikarzami, warunki były lepsze, ale „musiał dwa razy poprawić”. „Stan emocjonalny załogi Jaka był zły” - dodał świadek. Przyznał, że nie wie czy na lotnisku była limuzyna dla prezydenta Kaczyńskiego.
Inny oficer attachatu z Moskwy Cezary B. zeznał, że z dowództwa polskich sił powietrznych dzwoniono do niego przed obiema wizytami z pytaniami o pogodę. Na polecenie przełożonego odparł, że nie jest upoważniony do uzyskiwania i przekazywania takich informacji.
10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku zginęło 96 osób, w tym Lech Kaczyński i jego małżonka. Śledztwo początkowo prowadziła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Postawiła zarzuty dwóm kontrolerom lotów ze Smoleńska (dotychczas nie zdołano im ich przedstawić) oraz dwóm oficerom rozwiązanego po katastrofie 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, który zajmował się transportem VIP-ów.
4 kwietnia 2016 r. śledztwo przejęła Prokuratura Krajowa z nowym zespołem śledczym, która rozszerzyła zarzuty dla trzech w sumie rosyjskich kontrolerów lotu. Własne śledztwo prowadzi strona rosyjska, która wiele razy podkreślała, że przed jego zakończeniem nie zwróci Polsce wraku Tu-154 i jego „czarnych skrzynek”.
as/Dział Prasowy Prokuratura Krajowa/PAP
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/356352-pk-prostuje-doniesienia-medialne-prokurator-nie-wystapil-z-wnioskiem-o-przesluchanie-tuska-w-procesie-przeciwko-arabskiemu?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.