Jak atrakcyjnie zrelacjonować wydarzenie, które było nudne jak flaki z olejem? Kanclerz Angela Merkel i jej rywal w nadchodzących wyborach do Bundestagu, kandydat lewicy Martin Schulz mają za sobą telepojedynek, z którego Niemcy nie dowiedzieli się niczego więcej niż wiedzą…
Krótko mówiąc, było to półtoragodzinne bla, bla… Debatę prowadziło czworo popularnych, w tym jednak przypadku ugrzecznionych, bezzębnych moderatorów, a odpowiedzi Merkel i Schulza były miałkie, bardziej odnoszące się do tłumaczenia przeszłości niż przyszłości. Były szef europarlamentu, lider socjaldemokratów miał szansę poprawić w bezpośrednim starciu z Merkel kiepskie notowania sondażowe ale ją zaprzepaścił. Dziennik „Die Welt” podsumował jego wystąpienie… po francusku: „Martin Schulz, chapeau i adieu”.
Schulz usiłował momentami pokazać się niczym odsądzany przez niego od czci i wiary prezydent USA Donald Trump, co wyszło wręcz żałośnie. Np. w odniesieniu do Turcji, a ściślej do wskazówek prezydenta Recepa Erdoğana dla niemieckich Turków, na kogo nie powinni głosować. Zdaniem Schulza, „wszelkie granice” i „czerwone linie” zostały przekroczone, należałoby powiedzieć Ankarze: szlus, basta i zerwać z nią unijne negocjacje akcesyjne, notabene toczące się od dziesięcioleci, które dawno utknęły w martwym punkcie. Swe zdecydowanie i twardość uzmysławiał też w kwestii polityki imigracyjnej. W tym kontekście pojawił się wątek polski.
Schulz skrytykował Merkel za politykę imigracyjną. Jak wywodził, była zła, bo kanclerz nie realizowała jej w porozumieniu z Polską i Węgrami. Na czym miało polegać to porozumienie? Gdyby to zależało od Schulza, wprowadziłby w Unii Europejskiej „jednolitą politykę imigracyjną” z przydziałem przychodźców na poszczególne państwa wspólnoty, a jeśli te uchylałyby się od ich przyjęcia, zamknąłby dla nich kranik unijnych dopłat…
W tej części debaty ujawnił się w pełnej krasie „das-ich-binizm” Schulza (das ich bin / to jestem ja), w myśl zasady: pkt.1 mam zawsze rację, pkt.2, jeśli nie mam racji, patrz punkt 1. W naprędce przeprowadzonym sondażu aż 87 proc. niemieckich respondentow uznało, że kandydat lewicy wykazał większą gotowość bojową od Merkel, co po prawdzie może być interpretowane zarówno zaleta, jak i jego wada. Do werbalnych ataków Schulz jest gotów zawsze, czego dowiódł już jako samozwańczy, autorytarny „król Europy”, pełniąc funkcję przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, z de facto opłakanymi skutkami dla spójności wspólnoty.
Przy obszernym omawianiu wątku imigracyjnego Schulz musiał tłumaczyć się z wcześniejszej wypowiedzi, jakoby imigranci byli cenniejsi dla Niemiec od złota. Jak stwierdził, było to zdanie wyrwane z kontekstu, w którym wyraził ubolewanie, że wspólnota zapomniała o swym wielkim marzeniu o multikulturowej społeczności Europy…
W telepojedynku Merkel kontra Schulz było też o polityce podatkowej, którą ten ostatni by zmienił. Obniżyłby być może podatek od wartości dodanej, z zastrzeżeniem, że nie wie, jakie małoby to skutki w skali makro, co należałoby uprzednio zbadać. Miał także poważne kłopoty z ustosunkowaniem się do nowej posady towarzysza partyjnego z SPD, ekskanclerza Gerharda Schrödera, na czele Rady Nadzorczej giganta petrochemicznego – Rosnieftu, który znajduje się na… unijnej liście rosyjskich firm objętych sankcjami. Wielu „socis” uważa to za nieetyczne, ciche sprzyjanie polityce prezydenta Władimira Putina, godzącej zarówno w kraje środkowo-wschodniej Europy jak i w całą UE.
Z ust obojga pojedynkowiczów padły też różnorakie komunały, jak np. o potrzebie większej zwartości unii, co akurat w ustach niemieckich polityków ma osobliwy wydźwięk. Nie chodzi bynajmniej tylko o samowolną politykę imigracyjną Berlina, która doprowadziła wspólnotę do największego kryzysu w jej dziejach, lecz również o sprawy gospodarcze i finansowe; to Niemcy są jednym z głównych powodów problemów krajów południa z eurostrefy, bowiem coroczna nadwyżka RFN w wymianie handlowej jest wyższa od nadwyżki całej strefy euro (w ubiegłym roku wyniosła ona w Niemczech ok. 268 mld euro, zaś w całej eurostrefie 267 mld euro).
Reasumując, Schulz poniósł klęskę, Niemcy - choć w demonstracjach zarzucają kanclerz Merkel islamizację republiki, wolą jej rządy, niż wycieczkę w nieznane z nieobliczalnym liderem lewicy. W nawiązaniu do wyborów pojawiają się spekulacje o ewentualnym objęciu przez Schulza po przewidywanej porażce za niespełna trzy tygodnie stanowiska szefa niemieckiej dyplomacji. I na to jednak ma małe szanse. Po pierwsze, chadecy z CDU/CSU, którzy wygraną mają niemalże w kieszeni, chcieliby współrządzić z liberałami z FDP. Po drugie, jeśli FDP nie zdobędzie stosownej liczby głosów dla uzyskania przez tę koalicję większości w Bundestagu, i jeśli dojdzie do kontynuacji rządów tzw. wielkiej koalcji CDU/CSU-SPD, nie znaczy to wcale, że Schulz automatycznie dostanie we władanie Federalne Ministerstwo Spraw Zagranicznych. To kanclerz Merkel kształtuje politykę zagraniczną i zapewne nie będzie chciała powierzać tej funkcji człowiekowi choremu na władzę, bez wykształcenia, sobiepana, na dodatek z niewyparzonym językiem. Po trzecie, szefem MSZ i wicekanclerzem jest polityk SPD Sigmar Gabriel, który ma podobne zdanie i doświadczenia z towarzyszem Schulzem i zapewne ani myśli ustępować mu miejsca. Ale, na pocieszenie jakiś resort ów obecnie rywal Merkel zapewne dostanie…
Jego porażkę w telepojedynku dostrzegły nawet lewicowe media w RFN. Wprawdzie „Der Spiegel” wypunktował, wypowiedzi Merkel, jako „częściowo nieprawdziwe”, a jeśli odpowiadające prawdzie to „cyniczne”, jednak i ten tygodnik wytłuścił w tytule, że kandydat socjaldemokratów przegrał. Jaśniejszych punktów w jego wystąpieniu doszukuje się także „Gazeta Wyborcza”. Jej zdaniem Schulz „miał dobrą końcówkę”. Nie wiem skąd ta konkluzja, widocznie koledzy z ul. Czerskiej wiedzą coś więcej o końcówce Schulza ode mnie… Telepojedynek dowiódł, że sami Niemcy go nie chcą. Innymi słowy, gdyby posada szefa europarlamentu pochodziła z wyboru, a nie z międzypartyjnych uzgodnień, Martin Schulz nigdy by jej nie objął. I pomyśleć, że jeszcze niedawno uzurpował sobie prawo do rządzenia całą Europą…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/356240-koncowka-schulza-w-telepojedynku-z-merkel-byly-szef-europarlamentu-dowiodl-jedynie-ze-byl-wielka-pomylka
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.