„Opozycja nie jest opozycją do rządu, tylko opozycją do państwa polskiego” - stwierdził wczoraj w „Gościu Wiadomości” wicepremier Mateusz Morawiecki, i trudno odmówić mu racji. To nie tylko teoria, bo jak mogliśmy się przekonać w latach 2007-2015, ci ludzie nawet będąc u władzy konsekwentnie osłabiali nasze państwo. Po części z powodów światopoglądowych, ale także z powodu interesów. Gospodarcze i społeczne zaplecze PO żyło bowiem w dużej części z domeny publicznej, i PO nawet gdyby chciała, nie mogła zmienić reguł gry. Żeby nie być gołosłownym: jedna z dużych firm państwowych w ciągu tych kilku lat wydała na doradztwo i marketing 1 mld 100 milionów złotych!
Skoro opozycja jest opozycją wobec państwa polskiego, to nie można dopuścić, by dyktowała zakres reform, które w Polsce są możliwe do przeprowadzenia. I tak należy patrzeć na kolejne fale protestów przewalające się przez Polskę. Są one ważnym elementem krajobrazu politycznego, ale nie mogą być traktowane jako głos w pełni prawomocny. Wyrastają bowiem nie tyle z troski o państwo, ale z owego antypaństwa, o którym wspomniał wicepremier Morawiecki. Naturalna u wielu potrzeba społecznej i narodowej jedności nie może być tym czynnikiem, który wstrzyma zmiany.
Jesień odpowie nam na pytanie, czy ten nasz współczesny ruch „egzekucji praw”, ta nasza polska rewolucja, dotarła do granic tego, co możliwe w tym rozdaniu. Dużo już zrobiono, ale też bardzo wiele nie zrobiono. O kolejne reformy niosące ze sobą przebudowę nieformalnego ustroju będzie jednak bardzo trudno. Konstelacja, która powstała po sądowych wetach prezydenta, nawet niezależnie od woli najważniejszych aktorów, wytworzyła dynamikę, w której przynajmniej jeden ośrodek władzy (głowa państwa) jest zainteresowany wymianą piłek z opozycją, zarówno polityczną, jak i medialną. Pozornie nie wyklucza to niczego, ale faktycznie oznacza uznanie, że odbicie w tamtym lustrze zaczęło być ważne.
Moim zdaniem znacząca dekoncentracja mediów jest już projektem nierealnym (choć chciałbym się mylić). Zakres propozycji w sprawie sądownictwa mamy poznać za 20 dni. Inne sprawy - np. uporządkowanie wyjątkowo źle zorganizowanej i często patologicznej sfery samorządowej - trzeba będzie odłożyć do kolejnej kadencji, gdy ewentualnie odnowiony mandat polityczny prawicy otworzy nowe perspektywy.
Żadne piękne słowa nie mogą przesłonić sprawy podstawowej: najważniejszą perspektywą działania ludzi wybranych w 2015 roku powinno być powodzenie projektu naprawy państwa. Jeśli na pierwszym planie pojawiają się inne podmioty, choćby najszlachetniejsze, mamy powody do zaniepokojenia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/355999-jesien-odpowie-nam-na-pytanie-czy-ta-nasza-polska-rewolucja-dotarla-do-granic-tego-co-mozliwe-w-tym-rozdaniu