Wśród państw starej Unii dojrzewa myśl o powrocie do idei Europy karolińskiej, czyli do małego grona państw o podobnym, wysokim poziomie rozwoju gospodarczego, które nie będą musiały opłacać biedniejszych regionów Europy
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Ryszard Czarnecki, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.
wPolityce.pl: Niemiecki polityk Hans Olaf Henkel w rozmowie z portalem wPolityce.pl mówił, że rozważa się obecnie stworzenie twardego jądra Unii Europejskiej, które będzie opierało się na walucie euro. Każdy, kto nie będzie brał udziału w tym projekcie, będzie na cenzurowanym. Czy rzeczywiście na brukselskich salonach mówi się o takich projektach?
Ryszard Czarnecki: Opinie Hansa Olafa Henkela można z całą pewnością brać na poważnie. Przypomnę, że był on w przeszłości szefem niemieckich związkowców, a jego opinie pojawiały się na pierwszych stronach „New York Times’a”. Jako historyk chciałbym jednak zwrócić uwagę, że już w XIX wieku miała miejsce integracja europejska pod patronatem Niemiec i po 150 latach historia zatacza koło. Berlin podobnie jak kiedyś Związek Niemiecki próbuje dzisiaj ograniczyć liczbę podmiotów, które będą brały udział w integracji europejskiej. Jeżeli takie pomysły się pojawiają i są rozważane, to oznacza, że projekt europejski nie zdał egzaminu. Wśród państw starej Unii dojrzewa myśl o powrocie do idei Europy karolińskiej, czyli do małego grona państw o podobnym, wysokim poziomie rozwoju gospodarczego, które nie będą musiały opłacać biedniejszych regionów Europy. Mamy obecnie do czynienia z zawężaniem Unii Europejskiej zamiast z jej ekspansją, w momencie, kiedy w kolejce do dołączenia do Wspólnoty stoją Czarnogóra, Serbia czy Albania. Nawet jeżeli Unia Europejska formalnie nadal będzie istnieć, to w praktyce będzie podzielona. Powstanie Unia wielu prędkości, co de facto i tak już dzisiaj miejsce.
Kilka dni temu obserwowaliśmy debatę o Polsce w Parlamencie Europejskim. Nastawienie Komisji Europejskiej i Fransa Timmermansa wobec rządu w Warszawie jest wszystkim znane, ale głos ws. Polski zabrała również kanclerz Merkel, która do tej pory była wstrzemięźliwa w krytkowaniu polskiego rządu. Czym Pan tłumaczy tą aktywność?
Będąc krytykiem polityki kanclerz Merkel, pozostaje przy stanowisku, że jej słowa były powodowane kampanią wyborczą w Niemczech. Spójrzmy na moment, kiedy ta wypowiedź padła. Było to na chwilę przed jedyną debatą telewizyjną podczas kampanii, kiedy naprzeciwko siebie staną kanclerz Merkel i Martin Schulz. Kanclerz ma obecnie 12 proc. przewagę nad swoim konkurentem i jeżeli tej debaty nie przegra w znaczący sposób, to można założyć, że wygraną w wyborach ma w kieszeni. Merkel swoją wypowiedzią chciała zabrać wiatr z żagli Schulza, który mógł atakować kanclerz za brak reakcji w sprawie rzekomego łamania demokracji w Polsce. Niestety, nie będzie to bez znaczenia dla naszych relacji. Pytaniem jest, czy pani kanclerz będzie dalej starała się prowadzić zdroworozsądkową politykę wobec polskiego rządu, licząc się z pewnymi faktami, co z pewnością pozwoli nam na dalszą dobrą współpracę, czy jednak kanclerz Merkel ulegnie „schulzcyzacji”, co odbije źle się odbije na polsko-niemieckich relacjach. Liczę jednak, że pragmatyzm kanclerz zwycięży nad ideologicznym podejściem niemieckich socjaldemokratów do naszego kraju.
Wciąż straszy się, że wobec Polski zostanie uruchomiony art. 7 i skończy się sankcjami. Komisja Europejska póki co nie podjęła żadnych decyzji, ale czy może to się zdarzyć w przyszłości?
Komisja Europejska przez długi czas atakowała Polskę, a jak przyszło co do czego, to nie podjęto żadnych kroków argumentując, że czerwona linia nie została przekroczona. To potwierdza moje wcześniejsze opinie, że jest to ze strony Komisji Europejskiej i przewodniczącego Timmermansa jedynie wrzawa medialna-propagandowo-polityczna, która nie zmierza do przełożenia tego na kwestię formalno-prawne. Gdyby jednak do tego doszło, to szanse na to, że Unia Europejska nałoży sankcję na Polskę są zerowe, bo wśród państw członkowskich nie ma i nie będzie jednomyślności w tej sprawie. Nie wynika to z miłości do naszego kraju, ale ze świadomości, że dzisiaj Warszawa, a jutro następne stolice.
Rozmawiał Kamil Kwiatek
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/355972-nasz-wywiad-czarnecki-berlin-probuje-ograniczyc-ilosc-podmiotow-ktore-beda-braly-udzial-w-integracji-europejskiej