Wreszcie redaktor „Tygodnika Powszechnego” daje się wciągnąć w rozmowę polityczną. Zostaje zapytany, dlaczego Kościół milczał w sytuacji ewidentnego łamania prawa.
Bardzo nad tym boleję. Sprawa Trybunału Konstytucyjnego to właśnie zagadnienie z kategorii moralnych, a nie wyłącznie proceduralnych. Kościół ma obowiązek ocenić moralną stronę wydarzeń. Co więcej, mógłby zaznaczyć swoją odrębność wobec obu stron sporu, akcentując, że Platforma popełniła pierwszy błąd, ale to, co zrobił PiS, było podeptaniem fundamentów życia demokratycznego
— odpowiada Boniecki, wyraźnie próbując pokazać, jak on sam zaznacza swoją odrębność – wybieranie sędziów „na zapas” przez PO nazywając „błędem”, ale naprawianie tego błędu określając zdecydowanie ostrzejszymi słowami.
W maju tego roku kraj trząsł się w posadach, a Episkopat wydał list na 100-lecie objawień w Fatimie. Fatima jest ważna, ale w tym przypadku należało się jednak skupić na aktualnym kryzysie państwa
— kontynuuje kapłan. I po raz kolejny można dojść do wniosku, że zdaniem politycznych poprawnie członków stanu duchownego, Kościół powinien wykazywać się zadziwiającą formą niewtrącania się w politykę poprzez pobłażanie decyzjom opozycji i krytykowanie działań aktualnego rządu. Dziwnym jest stwierdzenie, że kwestie Trybunału Konstytucyjnego i reform sądownictwa w ogóle są sprawami zw. z moralnością, skoro dotyczą wyłącznie prawa i działalności państwa.
Ostatecznie, pośrednio, porównuje dzisiejsze czasy do PRL-u, podkreślając, że Kościół zdobył kapitał zaufania w tamtych czasach, ale teraz może go stracić.
Boniecki krytykuje też pomysł związany z reparacjami wojennymi, jakich od Niemców chce się domagać strona polska.
Żądanie reparacji to surrealizm w czystej postaci. Pamiętam zaangażowanie Niemców, którzy przyjeżdżali tu budować kościoły. Oni byli skruszeni, mieli pełną świadomość zbrodni, jakie popełnili ich rodzice. Co im teraz powiedzieć? Za mało, dajcie więcej?
— pyta niby retorycznie Boniecki, zapominając o fałszywej polityce historycznej Niemiec, o treściach takich filmów, jak „Nasze matki, nasi ojcowie” czy problemie płynącym z używania określenia „polskie obozy koncentracyjne” - a więc o tym, jak bardzo Niemcy próbują się odżegnać od sprawstwa zbrodni II Wojny Światowej, próbując zrzucić winę na Polaków czy mitycznych „Nazistów”.
Na koniec Boniecki zapowiada swoją wizytę w Zielonce, gdzie od dłuższego czasu czekają na niego ludzie. Można się jednak również spodziewać większej liczby jego wystąpień w prasie i telewizji. I oczekiwać kolejnych smaczków płynących z ust politycznie poprawnego kapłana.
GW/gnor
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Wreszcie redaktor „Tygodnika Powszechnego” daje się wciągnąć w rozmowę polityczną. Zostaje zapytany, dlaczego Kościół milczał w sytuacji ewidentnego łamania prawa.
Bardzo nad tym boleję. Sprawa Trybunału Konstytucyjnego to właśnie zagadnienie z kategorii moralnych, a nie wyłącznie proceduralnych. Kościół ma obowiązek ocenić moralną stronę wydarzeń. Co więcej, mógłby zaznaczyć swoją odrębność wobec obu stron sporu, akcentując, że Platforma popełniła pierwszy błąd, ale to, co zrobił PiS, było podeptaniem fundamentów życia demokratycznego
— odpowiada Boniecki, wyraźnie próbując pokazać, jak on sam zaznacza swoją odrębność – wybieranie sędziów „na zapas” przez PO nazywając „błędem”, ale naprawianie tego błędu określając zdecydowanie ostrzejszymi słowami.
W maju tego roku kraj trząsł się w posadach, a Episkopat wydał list na 100-lecie objawień w Fatimie. Fatima jest ważna, ale w tym przypadku należało się jednak skupić na aktualnym kryzysie państwa
— kontynuuje kapłan. I po raz kolejny można dojść do wniosku, że zdaniem politycznych poprawnie członków stanu duchownego, Kościół powinien wykazywać się zadziwiającą formą niewtrącania się w politykę poprzez pobłażanie decyzjom opozycji i krytykowanie działań aktualnego rządu. Dziwnym jest stwierdzenie, że kwestie Trybunału Konstytucyjnego i reform sądownictwa w ogóle są sprawami zw. z moralnością, skoro dotyczą wyłącznie prawa i działalności państwa.
Ostatecznie, pośrednio, porównuje dzisiejsze czasy do PRL-u, podkreślając, że Kościół zdobył kapitał zaufania w tamtych czasach, ale teraz może go stracić.
Boniecki krytykuje też pomysł związany z reparacjami wojennymi, jakich od Niemców chce się domagać strona polska.
Żądanie reparacji to surrealizm w czystej postaci. Pamiętam zaangażowanie Niemców, którzy przyjeżdżali tu budować kościoły. Oni byli skruszeni, mieli pełną świadomość zbrodni, jakie popełnili ich rodzice. Co im teraz powiedzieć? Za mało, dajcie więcej?
— pyta niby retorycznie Boniecki, zapominając o fałszywej polityce historycznej Niemiec, o treściach takich filmów, jak „Nasze matki, nasi ojcowie” czy problemie płynącym z używania określenia „polskie obozy koncentracyjne” - a więc o tym, jak bardzo Niemcy próbują się odżegnać od sprawstwa zbrodni II Wojny Światowej, próbując zrzucić winę na Polaków czy mitycznych „Nazistów”.
Na koniec Boniecki zapowiada swoją wizytę w Zielonce, gdzie od dłuższego czasu czekają na niego ludzie. Można się jednak również spodziewać większej liczby jego wystąpień w prasie i telewizji. I oczekiwać kolejnych smaczków płynących z ust politycznie poprawnego kapłana.
GW/gnor
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/355867-boniecki-daje-upust-emocjom-w-gw-w-maju-kraj-trzasl-sie-w-posadach-episkopat-powinien-skupic-sie-na-aktualnym-kryzysie-panstwa?strona=2