Osoby niebędące sędziami na podstawie umów o dzieło pisały projekty orzeczeń Trybunału - podaje „Rzeczpospolita”. Redakcja dziennika informuje, że dotarła do pięciu umów o dzieło, w których szef Biura Trybunału Konstytucyjnego zleca przygotowanie „projektu orzeczenia”. Informacje, o któreych pisze dzisiajsza „Rzeczpospolita”, jako pierwszy ujawnił w maju tego roku portal wPolityce.pl.
Portal wPolityce.pl dotarł do umów, z których wynikało, że sędziowie Stanisław Biernat i sędzia Sławomira Wronkowska mogli wyręczać się w pracy zewnętrznymi fachowcami, którzy pisali za nich orzeczenia i analizy prawne dotyczące orzeczeń.Te sędziowie prezentowali następnie jako własne.
W sumie na wszystkie umowy wydano ponad 33 tysiące złotych. Sprawa bulwersuje najbardziej w kontekście faktu, że umowy podpisywane były z wykonawcami na wykonywanie pracy, którą powinni podjąć się sami sędziowie, których dotyczyły konkretne, prowadzone przez nich sprawy. Z informacji portalu wPolityce.pl wynika, że po tym, jak sędzia Julia Przyłębska została prezesem TK, a sędzia Mariusz Muszyński jej pełnomocnikiem, zrezygnowano z podpisywania podobnych umów. Wczoraj media informowały o rzekomej „aferze”, czyli przedłużeniu umów dla pracowników zewnętrznych TK, którzy zajmują się odsiewaniem tysięcy wadliwych wniosków i skarg, które trafiają do trybunału.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:NASZ NEWS. Za pieniądze TK pisano orzeczenia i analizy prawne do wyroków dla sędziów Stanisława Biernata i Sławomiry Wronkowskiej
Dziś do sprawy powróciła „Rzeczpospolita”. Przypominając, że za skandaliczną praktykę odpowiadać miał ówczesny wiceprezes Trybunału Stanisław Biernat.
Czytamy:
W umowie o dzieło z 2 stycznia 2015 r. zobowiązano wykonawcę do „zebrania materiałów i przygotowania projektu orzeczenia wraz z analizą prawną i wnioskami” do sprawy o sygnaturze K 19/14. Szczegółowy zakres prac określał prof. Biernat. On też miał dokonać odbioru dzieła do 28 lutego 2015 r. Wyrok w tej sprawie zapadł niedługo później, bo 24 marca.
Sam Biernat przyznał „Rzeczpospolitej”, że „kilka razy korzystał z pomocy osób niebędących moimi etatowymi asystentami”.
Jedna była zatrudniona w Trybunale, a druga nie. Był to wykwalifikowany prawnik o sprawdzonych kompetencjach, zobowiązany do poufności. Poprosiłem te osoby o pomoc, upewniając się, że są na to przewidziane środki w budżecie Trybunału, bo zależało mi na przyspieszeniu rozpoznawania kilku spraw. Te osoby nie przygotowywały projektów rozstrzygnięć ani uzasadnień, ale zbierały materiały i dokonywały analiz prawnych.
- stwierdził.
Cóż, coraz wyraźniej widać, dlaczego o obronę patologii w TK szedł tak poważny bój i dlaczego przywracająca porządek obecna prezes TK sędzia Julia Przyłębska jest tak mocno atakowana.
gim, źródło: Rzeczpospolita
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/355788-po-publikacji-wpolityce-wraca-sprawa-skandalu-w-tk-z-czasow-biernata-osoby-niebedace-sedziami-na-podstawie-umow-o-dzielo-pisaly-projekty-orzeczen