Czwartkowa debata w Parlamencie Europejskim poświęcona Polsce przyniosła wiele ciekawych wymian zdań, ostrych ripost i mocnych puent. Ale to nie one w całym tym zgiełku były najważniejsze (choć z pewnością najgłośniejsze). Kluczowy był sygnał wysłany przez kierownictwo Komisji Europejskiej w sprawie reformy polskiego wymiaru sprawiedliwości.
Frans Timmermans w toku dyskusji dał dość wyraźnie do zrozumienia, że KE chce postawić w tej sprawie Warszawę pod ścianą. A precyzyjnie mówiąc: chce postawi pod ścianą prezydenta Andrzeja Dudę, który wziął na siebie odpowiedzialność za kształt i treść przygotowywanych projektów. Timmermans ni mniej, ni więcej, ale stwierdził, że jeżeli nowe ustawy będą przypominały te zawetowane, to KE uruchomi procedurę „atomową” - czyli sławny art. 7.
Brukselscy urzędnicy nie kryją, że namawiają rządzących innymi krajami UE, by wyraziły na to zgodę. By długa i kręta furtka do nałożenia sankcji została otwarta (choć - podkreślmy - nawet gdyby tak się stało, nie oznacza z pewnością złego finału), by precedens został uczyniony. Przypomnijmy, artykuł 7, nazywany przez unijnych urzędników „opcją atomową”, umożliwia nałożenie sankcji na kraj członkowski, w tym zawieszenie prawa głosu. Wymaga to jednak jednomyślnego uznania przez przywódców państw unijnych (bez kraju, którego dotyczy problem), że zasady rządów prawa są naruszane. Czy Budapeszt na pewno zachowa się tutaj lojalnie? A może inne kraje V4? Przekonanie się o tym na własnej skórze powinno być ostatecznością.
Przepisem, który - zdaniem Timmermansa - będzie sygnałem dobrej woli (lub jej braku) Warszawy ma być ten dotyczący personalnego resetu w Sądzie Najwyższym. To zresztą - jak pisałem na łamach „Sieci” - również potencjalne pole konfliktu Pałacu Prezydenckiego z rządem i PiS.
Nastawienie Brukseli i wielu środowisk dobrze oddaje fragment tekstu z niemieckiego Deutsche Welle:
Jeśli projekt ustawy miałby skrócić kadencje sędziów Sądu Najwyższego (jak w zawetowanym projekcie), Komisja zamierza sięgnąć błyskawicznie po artykuł 7. Jeśli nie, decyzja Brukseli co do dalszych kroków wobec Polski (w tym ewentualnego użycia art. 7.) raczej nie zapadnie przed oficjalnymi konsultacjami Timmermansa z Radą UE, czyli nie przed ostatnim tygodniem września
— czytamy.
Zawetowany przez prezydenta projekt zakładał wskazanie palcem (przez ministra sprawiedliwości, z późniejszą „drugą instancją” w postaci prezydenta) sędziów, którzy odejdą z SN. Z analizy argumentacji prezydenta, jak również sygnałów wysyłanych przez osoby pracujące nad projektami można domniemywać, że to rozwiązanie zostanie zmienione.
Prezydent myśli o wprowadzeniu wieku emerytalnego, który mógłby objąć sędziów SN. To w sposób znaczący zmiękcza projekt reformy, ale pytanie o reakcję Brukseli i tak pozostanie otwarte. Jedno jest pewne - Timmermans i KE postawą w czwartkowej debacie wywarli silną presję na polskim prezydencie.
Presję, która w sprawie reformy sądownictwa i tak jest olbrzymia, a będzie tylko większa: zarówno ze strony opozycji, jak i wielu innych środowisk. Na międzynarodowy powód weta prezydenta zwrócił uwagę Krzysztof Szczerski:
Chodzi o prezydencki obowiązek utrzymania ładu i pokoju społecznego w Polsce oraz dbania o nasz wysoki status międzynarodowy. Zapewniam, że sygnały, jakie docierały do prezydenta w obu tych wymiarach, wskazywały jasno, że podpisanie tych ustaw w takim kształcie byłoby dla Polski niekorzystne
— zasugerował szef gabinetu prezydenta w rozmowie z „Gościem Niedzielnym”.
Tamten kształt ustaw był również niezrozumiały przez naszych partnerów ze Stanów Zjednoczonych. I znów - osią sporu był sposób wymiany personalnej w Sądzie Najwyższym. O amerykańskich obawach i wątpliwościach mówi dość szeroko Mateusz Morawiecki, obecny aktualnie w USA.
Nie podoba mi się próba straszenia nas artykułem 7, bo mamy wszelkie prawo do reformowania wymiaru sprawiedliwości
— zastrzega wicepremier.
Argumentacja Brukseli - jak również jej sposób, niemal jawnie dążący do sporu - powoduje, że polityczna jesień w Polsce będzie jeszcze bardziej gorąca niż mogło się wydawać. Przed prezydentem Andrzejem Dudą najważniejsze (przynajmniej dotychczas) zadanie tej prezydentury: stworzyć projekty, które z jednej strony zadowolą PiS i otworzą pole do realnej reformy sądownictwa, z drugiej pozwolą na utrzymanie dialogu z Brukselą (i Waszyngtonem), z trzeciej zaś pozwolą na wyciszenie ewentualnych protestów. Czy to w ogóle możliwe?
Pisałem wcześniej o tym, że nie wiemy, jak zareaguje Bruksela na propozycję, by to kryterium wieku emerytalnego (a nie decyzja polityczna, choć pośrednio i tak to się tak odbędzie, odsyłam do szczegółowych analiz) wskazywało sędziów SN, którzy odejdą z tego gremium. Timmermans może dążyć do zaognienia tego konfliktu, ale to droga donikąd: i dla Warszawy, i dla samej KE, i dla całej UE. Z kolei odpowiedź Warszawy na zarzuty KE będzie także papierkiem lakmusowym skuteczności polskiej dyplomacji na polu europejskim. Do tej pory, mimo wielu uwag Brukseli, udało się uchronić Polskę przed nikomu niepotrzebną procedurą z art. 7. Czy i tym razem się to powiedzie?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/355706-glowny-wniosek-po-debacie-w-pe-otwarta-presja-timmermansa-na-prezydenta-dude-ws-reformy-sadow-procedura-art-7-za-reset-w-sn