Ta broń pojawiła się w ostatnich kilkunastu dniach. I jak znamy opozycję z jej prześcigania się w donosach na Polskę, to w jej kręgach mógł powstać taki pomysł. Na razie ta sprawa nie wypłynęła do opinii publicznej, ale już w kilku środowiskach mówi się o niej, że może być pierwszorzędnym narzędziem nacisku na Polskę i powinna być brana pod uwagę przede wszystkim przez prezydenta Andrzeja Dudę oraz tych jego urzędników, którzy zajmują się polityką zagraniczną. Powinna też być brana pod uwagę przez rząd. O tej broni po raz pierwszy dowiedziałem się od osób dobrze znających współpracowników przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska. Co oznacza, że także w jego kręgu w Brukseli o tym mówiono. Chodzi o pomysł szantażowania polskiego rządu, prezydenta i opinii publicznej ewentualnym bojkotem państwowych uroczystości 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Bojkotującymi mieliby być przywódcy państw Zachodu, na przykład Niemiec, Francji, Belgii, Holandii czy Włoch oraz najwyżsi urzędnicy Unii Europejskiej. A bojkot miałby wynikać z niezadowolenia przede wszystkim Paryża i Berlina oraz Brukseli (jako siedziby instytucji UE) z wybijania się obecnie Warszawy na niezawisłość i suwerenność, co wielu się nie podoba i jest przedmiotem kampanii przeciwko Polsce, np. w związku z tzw. kontrolą praworządności.
Trudno ocenić, czy pomysł bojkotu bardzo ważnych dla Polski uroczystości setnej rocznicy odzyskania niepodległości jest tylko kolejnym straszakiem i środkiem nacisku na Polskę, czy ktoś naprawdę chciałby zepsuć to wielkie święto. W każdym razie zaczęła się już gra tym wydarzeniem – zarówno w Polsce, jak i za jej granicami, i ma to obrzydliwy rys moralny, polityczny, historyczny oraz pod każdym innym względem. Do niedawna trudno było sobie wyobrazić, że ktoś może wpaść na pomysł wplątania setnej rocznicy odzyskania niepodległości do bieżącej gry politycznej, ale od jesieni 2016 r. pękają kolejne bariery i znikają różne granice, więc i wyobraźnia powinna za tym nadążać. W każdym razie taki pomysł się pojawił i ma być coraz ważniejszym środkiem nacisku na Polskę. I to niemal dosłownie, to znaczy, że jeśli polskie władze nie zaczną być bardziej uległe, sprawa bojkotu uroczystości 100-lecia odzyskania niepodległości zacznie być używania nie tylko w kuluarowych rozmowach, jak jest obecnie.
Pomysł bojkotu jest kuriozalny i pod każdym względem oburzający, ale trzeba być przygotowanym, że może się stać ważnym elementem gry wokół Polski i naciskania na jej władze. Łatwo sobie wyobrazić wielomiesięczną kampanię totalnej opozycji używającej argumentu ewentualnego bojkotu jako dowodu na izolację Polski, a z tego wynikałaby konieczność zmiany władzy w naszym kraju. Dzień i noc trąbiono by o dyplomatycznej klęsce, upadku znaczenia Polski, o strasznym pognębieniu dumy narodowej, godności i honoru Polaków. I na okrągło oskarżano by obecne władze RP o doprowadzenie do takiej „klęski”. Gra ewentualnym bojkotem byłaby rodzajem broni atomowej w rękach opozycji, która oczywiście odcinałaby się od takiego pomysłu, ale bezwzględnie go wykorzystywała, przede wszystkim do podgrzewania w Polsce nastrojów. Tak jak bezwzględnie wykorzystywałaby go zapewne Bruksela oraz poszczególne stolice, a także „zbawca” Donald Tusk.
Łatwo sobie wyobrazić, w jaki sposób argument bojkotu uroczystości setnej rocznicy odzyskania niepodległości mógłby być wykorzystywany jako narzędzie nacisku przede wszystkim na prezydenta Andrzeja Dudę. Bo to on będzie kluczową postacią spinającą wielki polski jubileusz. Już widzę te lamenty, pienia i wezwania kierowane do głowy państwa, żeby nie dopuścił do historycznej kompromitacji, czyli doprowadził do przywrócenia stanu, kiedy to Polska była potulna, grzeczna i realizowała wszystkie „dobre rady” sąsiadów oraz najważniejszych unijnych instytucji. A jeśli znowu będzie potulna i grzeczna, nie tylko nie dojdzie do bojkotu wielkiego jubileuszu, ale też wycofane zostaną różne „karne” procedury przeciwko Polsce.
Do obchodów wielkiego jubileuszu Polski pozostało jeszcze ponad 14 miesięcy, ale im bliżej 11 listopada 2018 r., tym częściej będzie używana broń w postaci straszenia bojkotem. Nawet gdyby najważniejsi przywódcy Zachodu i liderzy unijnych instytucji tego obrzydliwego i skrajnie niemoralnego pomysłu ostatecznie nie poparli, będzie on przedmiotem zakulisowych gier i będzie psuł w Polsce atmosferę, skłócał Polaków, rodził kolejne konflikty. I zdaje się, że ten okropny pomysł ma taki właśnie cel – w przededniu setnej rocznicy odzyskania niepodległości maksymalnie skłócić Polaków, choć przecież wielki jubileusz powinien jednoczyć i łączyć. Skądinąd wszyscy ci, którzy chcieliby zepsuć wielkie święto Polaków biorą na siebie wielkie brzemię, bo to działanie wyjątkowo niemoralne, antypolskie i destrukcyjne. Ale jeśli takie pomysły zaczęły już krążyć w Warszawie i Brukseli, można się spodziewać wszystkiego najgorszego. I powinno się przestrzec tych, którzy wielki jubileusz chcą podle wykorzystać do szantażu konstytucyjnych polskich władz, że biorą odpowiedzialność za wszystkie tego konsekwencje.
-
Nie musisz wychodzić z domu, by przeczytać najnowszy numer tygodnika „Sieci”!
Kup e - wydanie naszego pisma a otrzymasz dostęp do aktualnych jak i archiwalnych numerów największego konserwatywnego tygodnika opinii w Polsce. Szczegóły na: http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/355536-szantazowanie-polski-bojkotem-wielkiego-jubileuszu-odzyskania-niepodleglosci-sa-juz-takie-pomysly