To ważny moment. Słowa kanclerz Angeli Merkel iż
nie możemy po prostu trzymać języka za zębami,
to koniec pewnego etapu w walce z decyzją Polaków z 2015 roku, z próbą odzyskania przez Polaków kontroli nad własnym państwem i demokratycznej korekty tego, co w opinii milionów obywateli, działało źle.
Oto kilka ważnych wniosków.
1. Niemiecki ośrodek dyspozycji politycznej uznał, że dotychczasowa taktyka zakulisowego działania poprzez instytucje unijne w celu wymuszenia na Warszawie rezygnacji z części suwerenności (w obszarach takich jak ład medialny, wymiar sprawiedliwości, polityka zagraniczna) poniosła klęskę. Wbrew wewnętrznym szydercom polski rząd, w tym pani premier i minister spraw zagranicznych, sprawnie prowadzili dialog z Brukselą, omijali pułapki, tłumaczyli polskie racje. Dziś pani Merkel najwyraźniej uznała, że jak tak dalej pójdzie, to ekipa rządząca w Warszawie od 2015 roku, nadal będzie się umacniała.
2. Tym bardziej, że gołym okiem widoczna jest klęska drugiego elementu niemieckiego planu wymuszenia na Warszawie kapitulacji czyli działania przez uległe wobec Berlina partie polityczne w Polsce, wspierane przez niemieckie media wydawane dla Polaków. Siła tych czynników pozostaje ogromna, ale też jednoznacznie widać, że nie ma szans na przechwycenie przez nie w szybkim okresie inicjatywy strategicznej. Ba, im bardziej się w niemiecki plan angażują, tym bardziej kompromitują się w oczach większości polskiej opinii publicznej.
3. Z tych powodów kanclerz Niemiec zdecydowała się wejść do gry bezpośrednio. Zrobiła tak, choć doskonale wie, jaką grozę niosą dla Polaków padające z niemieckich ust zapowiedzi wdrożenia nad Wisłą niemieckiej „praworządności”. Zrobiła to niemal w przeddzień wybuchu II Wojny Światowej, co wskazuje albo na dużą wściekłość albo utratę samokontroli. Najwyraźniej uznała jednak, że nie ma wyjścia, że musi tę cenę zapłacić. Bo niemieckie wpływy w Polsce, niczym nieograniczane za PO-PSL, maleją rok za rokiem. Dla Europy to przykład niebezpieczny. Można nie słuchać Niemiec i żyć lepiej? Można prowadzić samodzielną politykę?
4. Dla polskiego obozu niepodległościowego i Jarosława Kaczyńskiego to duży komplement. Pierwszy etap walki o prawo dokonania demokratycznych zmian w kraju został wygrany. Potężna presja zewnętrzna, medialna nagonka i brutalne pucze nie sparaliżowały działań, nie wzbudziły strachu, nie połamały jedności. Odwrotnie - po dwóch latach narasta przekonanie, w mojej opinii uzasadnione, że ta władza jest na dużo dłużej.
5. Kolejny etap, już z bezpośrednim udziałem Niemiec po drugiej stronie (politycznym, bo niemiecką soft power rzucono od początku), też da się wygrać, ale trzeba mieć świadomość, że to bardzo poważny przeciwnik. Warto podkreślić, że potwierdzają się informacje tygodnika „Sieci” iż jesienią dojdzie do kolejnego, skumulowanego ataku na nasze prawo do samodzielnego układania spraw w ojczyźnie.
Jak to się skończy? Trzy elementy będą kluczowe. Pierwszy to media. Drugi to pieniądze - stan budżetu. Trzeci to jedność obozu rządzącego. Wkrótce napiszę większą analizę stanu tych spraw.
Serdecznie polecam najnowsze wydanie naszego tygodnika, pisma, którego redakcja konsekwentnie, bez taniego skandalizowania, pilnuje polskich spraw.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/355360-po-dwoch-latach-pod-ogniem-ekipa-kaczynskiego-jest-silniejsza-niz-kiedykolwiek-to-dlatego-niemcy-otwarcie-wchodza-do-gry