W tej narracji, która uderza w dezubekizację, o ludziach, którzy przeciwstawiali się totalitaryzmowi i zapłacili za to wysoką, często najwyższą, cenę, nie ma miejsca. To paradoks, że środowiska, które bronią esbeków, zapominają o ofiarach służb specjalnych PRL.
To jest objaw tego powiedzenia, że „koszula bliska ciału”. Rodziny, w których znajdują się osoby, które były funkcjonariuszami SB i UB, kultywują pamięć o tym doświadczeniu. Tacy ludzie traktują jako normalność życiorysy funkcjonariuszy, traktując ich jakby byli oni pracownikami kuratorium oświaty w PRL, a nie funkcjonariuszami służby bezpieczeństwa. Nie ma na to zgody. Są środowiska, które uważają, ze w czasach PRL „trzeba było gdzieś pracować”. Państwo PRL nie było normalnym państwem i obok instytucji, które można uznać za normalne, istniały instytucje wiodące, bez których ten system by nie istniał. Ten system wprowadził w Polsce terror i to dotyczący wielu grup, choćby duchowieństwa. Były też represje cykliczne wobec ludzi, którzy mieli związki z podziemiem wojennym i powojennym. Tych inwigilowano przynajmniej do emerytury, uznając ich za wrogów. To były takie „profilaktyczne” działania esbecji, które nie wiążą się z praworządnością. Były też działania w związku z aktywnością ludzi ludzi opozycji. Ci byli inwigilowani i represjonowani aż do stosowania terroru osobistego. Bicie, zabójstwa, czy porwania, – to wszystko znajdowało się w wachlarzu uprawnionych przez władzę PZPR działań.
A jakieś rozwiązania pana niepokoją?
Mamy tylko jeden dyskomfort w tym wszystkim. Niewątpliwie te siły, które podtrzymywały reżim, były rzecz jasna powołane przez konkretną formację partyjną: najpierw PPR, a potem PZPR. Ta słabość, która w latach 90. nam się pojawiła, czyli brak dekomunizacji, do dziś owocuje takim zapomnieniem o tym, że służby podtrzymywały czyjąś władzę,czyli komunistów. Członkowie PZPR tak o sobie mówili: „ja jestem komunistą”. Komunizm nie był doktryną praworządną i zgodną z dzisiejszymi prawami człowieka. Ta formacja odwoływała się w praktyce i ideologi do najbardziej bolszewickich wzorców, stanowiące niedościgniony wzór do naśladowania. Komuniści nie są przez nas dzisiaj traktowani jako formacja, która powinna się tłumaczyć ze swojej przeszłości, przy czym byli członkowie PZPR są rozrzuceni po różnych środowiskach sceny politycznej. Gdziekolwiek się jednak znajdują, powinni przeprosić naród polski, za to, że służby specjalne, działały nie w imieniu jakiegoś niewyobrażalnego stwora, ale w imieniu ich - komunistów. Tylko po to, by mogli oni dzierżyć władzę.
Rozmawiał Wojciech Biedroń
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W tej narracji, która uderza w dezubekizację, o ludziach, którzy przeciwstawiali się totalitaryzmowi i zapłacili za to wysoką, często najwyższą, cenę, nie ma miejsca. To paradoks, że środowiska, które bronią esbeków, zapominają o ofiarach służb specjalnych PRL.
To jest objaw tego powiedzenia, że „koszula bliska ciału”. Rodziny, w których znajdują się osoby, które były funkcjonariuszami SB i UB, kultywują pamięć o tym doświadczeniu. Tacy ludzie traktują jako normalność życiorysy funkcjonariuszy, traktując ich jakby byli oni pracownikami kuratorium oświaty w PRL, a nie funkcjonariuszami służby bezpieczeństwa. Nie ma na to zgody. Są środowiska, które uważają, ze w czasach PRL „trzeba było gdzieś pracować”. Państwo PRL nie było normalnym państwem i obok instytucji, które można uznać za normalne, istniały instytucje wiodące, bez których ten system by nie istniał. Ten system wprowadził w Polsce terror i to dotyczący wielu grup, choćby duchowieństwa. Były też represje cykliczne wobec ludzi, którzy mieli związki z podziemiem wojennym i powojennym. Tych inwigilowano przynajmniej do emerytury, uznając ich za wrogów. To były takie „profilaktyczne” działania esbecji, które nie wiążą się z praworządnością. Były też działania w związku z aktywnością ludzi ludzi opozycji. Ci byli inwigilowani i represjonowani aż do stosowania terroru osobistego. Bicie, zabójstwa, czy porwania, – to wszystko znajdowało się w wachlarzu uprawnionych przez władzę PZPR działań.
A jakieś rozwiązania pana niepokoją?
Mamy tylko jeden dyskomfort w tym wszystkim. Niewątpliwie te siły, które podtrzymywały reżim, były rzecz jasna powołane przez konkretną formację partyjną: najpierw PPR, a potem PZPR. Ta słabość, która w latach 90. nam się pojawiła, czyli brak dekomunizacji, do dziś owocuje takim zapomnieniem o tym, że służby podtrzymywały czyjąś władzę,czyli komunistów. Członkowie PZPR tak o sobie mówili: „ja jestem komunistą”. Komunizm nie był doktryną praworządną i zgodną z dzisiejszymi prawami człowieka. Ta formacja odwoływała się w praktyce i ideologi do najbardziej bolszewickich wzorców, stanowiące niedościgniony wzór do naśladowania. Komuniści nie są przez nas dzisiaj traktowani jako formacja, która powinna się tłumaczyć ze swojej przeszłości, przy czym byli członkowie PZPR są rozrzuceni po różnych środowiskach sceny politycznej. Gdziekolwiek się jednak znajdują, powinni przeprosić naród polski, za to, że służby specjalne, działały nie w imieniu jakiegoś niewyobrażalnego stwora, ale w imieniu ich - komunistów. Tylko po to, by mogli oni dzierżyć władzę.
Rozmawiał Wojciech Biedroń
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/354617-nasz-wywiad-prof-jan-zaryn-po-wspiera-bylych-esbekow-dowodzac-ze-ich-praca-w-latach-prl-byla-zwiazana-ze-sluzba-polsce?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.