Cały problem w sporze między KE i rządem polskim tkwi w tym, ze oceny KE dotyczące procedur w Polsce są całkowicie arbitralne. Na próżno szukać jakichkolwiek aktów prawnych zezwalających KE na ingerencję w proces legislacyjny w Polsce, a także na wszczęcie procedur przeciw Polsce
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jarosław Guzy, ekspert ds. Międzynarodowych.
wPolityce.pl: Komisja Europejska ogłosiła, że nie zamierza wycofać się z procedury przeciw Węgrom i Polsce za sprzeciw wobec relokacji uchodźców na terenie obu krajów. Grożą nam sankcje?
Jarosław Guzy: Procedura utknie na poziomie Rady Europejskiej. Dojdzie do głosowania i sprzeciwią się tej procedurze Węgry, które są w podobnej sytuacji. KE może nas tylko szykanować. Choć to nie jest w jej kompetencjach. I nie należy do zadań UE. Polska jest dyskryminowana przez Unię Europejską. To doskonale widać na przykładzie ingerencji UE w sprawy reformy sądownictwa. Politycy mają także wpływ na nominacje sędziowskie w innych krajach, np. w niemieckich landach. I nikt nie spodziewa się, że KE zacznie nagle grillować Niemcy z tego powodu, że mają zły system prawny, czy łamią reguły praworządności. Jeśli chodzi o front sporu z KE, to fundamentalną kwestią jest tylko to, że powinniśmy zachować suwerenność i nie podlegać naciskom UE.
W ostatnich dniach obserwowaliśmy także wymianę listów pomiędzy KE, a Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Resort prosił o wyjaśnienia, a KE upiera się, że już je dostarczyła.
Jest to na pewno bardzo ciekawa sytuacja. Po raz pierwszy ministerstwo sięgnęło do sedna problemu, czyli poprosiło o uzasadnienie decyzji KE. To uzasadnienie prawne całej procedury przed KE. Jak widać po dwukrotnej próbie, tych wyjaśnień do tej pory KE nie była w stanie udzielić. Cały problem w sporze między KE i rządem polskim tkwi w tym, ze oceny KE dotyczące procedur w Polsce są całkowicie arbitralne. Na próżno szukać jakichkolwiek aktów prawnych zezwalających KE na ingerencję w proces legislacyjny w Polsce, a także na wszczęcie procedur przeciw Polsce.
Brakuje argumentów, ale w słowach Timmermansa, pamiętamy 4 ustawy, a ustawy były de facto 3. KE nie zna szczegółów?
Komisja Europejska odnosi się przede wszystkim do stanu prawnego, który nie istnieje. Bo nie istnieje dopóki ustawy nie zostaną podpisane przez prezydenta. A wiemy, że prezydent dwie ustawy zawetował. Tak samo możemy spodziewać się, że Sejm nie obali weta prezydenta. W gruncie rzeczy można sobie wyobrazić, że KE zajmuje się projektami złożonymi do Laski Marszałkowskiej. I są przedmiotem zainteresowania KE jeszcze w samym środku procesu legislacji.
To skąd to wzmożone zainteresowanie KE wewnętrznymi procesami legislacyjnymi w UE?
Takiej skrupulatności nie można było spodziewać się w Polsce, bo to sprawa bezprecedensowa. W każdym kraju europejskim dzieją się różne rzeczy. Spory prawne, paraliże instytucji, blokowanie procesów politycznych i proceduralnych. KE nigdy się tym nie interesowała. Trzeba odejść od tej analizy prawnej i zwrócić uwagę na aktywność KE w momencie kiedy nastąpiła zmiana polityczna w Polsce. To jest klucz całej tej inicjatywy. Wszyscy wiedzą, że Polska nie przypomina w niczym Turcji, w której rzeczywiście następują procesy łamania praworządności. Opozycji jest więc bardzo trudno uzasadnić, że w Polsce jakiekolwiek naruszenia prawa występują.
Rozmawiała Edyta Hołdyńska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/354600-nasz-wywiad-jaroslaw-guzy-o-grozbach-ke-procedura-utknie-na-poziomie-rady-europejskiej-polska-jest-dyskryminowana-przez-ue