Na potrzeby wyborcze Platforma z własnych samorządowców czyni superbohaterów, zaś z administracji rządowej nieudaczników.
Rozpoczęła się samorządowa kampania wyborcza. O ponad pół roku za wcześnie, bo przecież wybory będą dopiero jesienią 2018 r. Tak by się wydawało, a jednak ta kampania trwa w najlepsze już od dwóch tygodni. A została przyspieszona ze względu na wewnętrzne problemy Platformy Obywatelskiej. Ale po kolei. Oto od dwóch tygodni mamy wielką nagonkę polityków Platformy Obywatelskiej na administrację rządową oraz MON i Państwową Straż Pożarną. Urzędnikom rządowym, szczególnie wojewodom, przyprawia się gębę nieudaczników i dekowników, którzy nie chcieli i nie potrafili przyjść z pomocą poszkodowanym w niedawnych nawałnicach. Wszystko miało być za późno, za słabo, za wąsko. Ale jest ktoś, kto zdał egzamin, i to celująco. To administracja samorządowa, czyli Platforma Obywatelska. Na szczeblu lokalnym dominuje ona bowiem bezapelacyjnie, szczególnie w sejmikach wojewódzkich (w piętnastu z szesnastu). Mamy więc wielkiego bohatera Mieczysława Struka, od ponad siedmiu lat marszałka województwa pomorskiego, innych marszałków oraz tabuny bohaterów na niższym poziomie administracji samorządowej. I wszyscy oni są z PO. Robienie superbohatera z Mieczysława Struka ma ten dodatkowy smaczek, że to on 12 grudnia 2011 r., gdy na lotnisku w Gdańsku otwierano nowy terminal w związku z Euro 2012, ciągnął samolot OLT Express (jeszcze z logo Jet Air), mocno promując nową linię lotniczą należącą do Amber Gold. Mieczysław Struk był pierwszy w szeregu „burłaków” ciągnących maszynę, a tuż za nim ustawił się inny superbohater PO, prezydent Gdańska Paweł Adamowicz.
Samorządy to obecnie wielki bastion Platformy Obywatelskiej, jej realne i jedyne przyczółki władzy. Pompowanie samorządowców PO jako superbohaterów jest więc celowym zabiegiem, mającym pokazać ich najwyższe kompetencje i kwalifikacje oraz wielkie oddanie mieszkańcom. A klęski żywiołowe nadają się do tego najbardziej, bo wtedy heroizm supermenów z PO można jeszcze dodatkowo wyeksponować. I przy okazji ukryć wszelkie patologie w samorządach zdominowanych przez PO, a jest ich przecież bez liku. Jeśli jednak samorządowcy Platformy sprawdzają się w wyjątkowych wyzwaniach, patologie schodzą na dalszy plan, a wręcz znikają. Najważniejsza jest jednak perspektywa wyborów samorządowych jesienią 2018 r. To dlatego PO wykorzystała niedawne nawałnice do zainicjowania kampanii wyborczej. Skoro bowiem samorządowcy Platformy tak znakomicie sobie radzą, nie pozostaje nic innego jak powierzyć im rządzenie na lokalnym szczeblu na kolejne cztery lata. Byłoby przecież wielkim marnotrawstwem, gdyby tak znakomici, kompetentni i empatyczni ludzie mieli zostać odsunięci od władzy. Żeby tę znakomitość i kompetencje ludzi PO wyeksponować, trzeba ich pokazać na marnym tle. Stąd przyprawianie gęby nieudaczników przedstawicielom administracji rządowej, MON czy PSP. Komunikat PO jest prosty jak konstrukcja cepa: nie wybierzecie naszych ludzi na kolejne cztery lata, to będziecie skazani na jakichś nowych nieudaczników oraz na tych już znanych z administracji rządowej.
W akcji dyskredytowania urzędników rządowych oraz wychwalania pod niebiosa samorządowców z PO nie chodzi o poszkodowanych w nawałnicach albo chodzi marginalnie. Najważniejsze jest pompowanie i lewarowanie swoich ludzi, czyli chęć utrzymania stanu posiadania PO w samorządach. Chodzi o wdrukowanie obywatelom, już 15 miesięcy przed wyborami samorządowymi, że nawałnice pokazały, kto się sprawdza, a kto nie. Oczywiście różni samorządowcy pewnie rzeczywiście skutecznie nieśli pomoc, ale to jest przecież ich obowiązek. W kierownictwie PO wymyślono, żeby dąć w trąby bohaterstwa, gdyż wyborcy pamiętają przede wszystkim wydarzenia wyjątkowe, nadzwyczajne, istotnie ich dotykające. A bohaterowie akcji niesienia pomocy poszkodowanym szczególnie zapadają w pamięć. Mamy więc klasyczną akcję marketingową, wykorzystującą nawałnice jako dobry środek politycznej promocji, a wręcz lansu samorządowców PO. Polityka jest cyniczna i nie ma sensu się na to oburzać, warto tylko mieć świadomość, o co w tym wszystkim chodzi. A potem w kampanii ludzie PO będą przede wszystkim przedstawiani jako ci, którzy sprawdzili się „w boju”, więc jeśli w innych sprawach sobie nie radzili albo istnieją jakieś zarzuty o korupcję czy nepotyzm, to bledną one w obliczu prawdziwego bohaterstwa.
Istnieje jeszcze jeden aspekt wielkiej akcji promowania superbohaterów z kręgów samorządowców Platformy. Podczas wyborów w poprzednich latach wielu samorządowców PO, szczególnie na Dolnym Śląsku, usamodzielniało się i odcinało od Platformy Obywatelskiej zakładając własne komitety lub lokalne koalicje. PO nie chce, by to się powtórzyło. Jeśli Platforma nie rządzi na szczeblu centralnym, niewiele może samorządowcom dać, więc postawienie na lokalne komitety oraz zrywanie więzi z PO jest i racjonalne, i praktyczne. Po prostu nie trzeba się liczyć ze zdaniem partyjnej centrali i dzielić z jej nominatami stanowiskami oraz konfiturami. Wtedy więcej władzy pozostaje dla swoich ludzi na lokalnym szczeblu, co „separatystów” tylko wzmacnia. Przewodniczący PO Grzegorz Schetyna dobrze o tym wie, szczególnie po tym, gdy dużo stracił w samorządach na Dolnym Śląsku. I robi wszystko, żeby kolejnych samorządowców powstrzymać od usamodzielniania się i zrywania więzów z PO. Stąd takie pompowanie lokalnych superbohaterów walki z nawałnicami przez posłów Platformy. Ci samorządowcy mają się czuć dopieszczeni i dowartościowani, żeby przed wyborami nie „fikać” partii matce i nie zakładać własnych komitetów.
Trzeba pamiętać, że samorządy mogą być jedynym przyczółkiem realnej władzy PO przez kolejne lata. Dlatego kampania samorządowa Platformy Obywatelskiej ruszyła już w sierpniu 2017 r. Dlatego PO wykorzystuje w kampanii klęski żywiołowe i ich ofiary. Dlatego partia Schetyny tak bezceremonialnie i niesprawiedliwie atakuje administrację rządową oraz centralne instytucje, np. Państwową Straż Pożarną czy Ministerstwo Obrony Narodowej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/354540-ruszyla-kampania-samorzadowa-po-i-jest-budowana-na-nieszczesciu-ofiar-nawalnic