Polskie media trapi wiele dolegliwości. O nadmiarze niemieckiej obecności na polskim rynku medialnym ostatnio mówi się i pisze wiele
— pisze Witold Gadowski na łamach tygodnika „Sieci”.
Felieton Gadowskiego pt. „Wolność słowa według III RP” ukazał się w najnowszym numerze „Sieci”.
Zajmę się więc grzechem następnym. Wrodzonym grzechem naszego świata medialnego jest jego nieprawe, bękarcie poczęcie. Już bowiem przy okrągłym stole zagwarantowano towarzyszom z PZPR oraz oficerom komunistycznych służb specjalnych uprzywilejowane uczestnictwo w świecie mediów. Przewidującym ojcom założycielom III RP chodziło o zamontowanie specjalnego filtra, przez który do tworzącej się dopiero opinii publicznej będą sączone wiadomości. Ten filtr miał być źródłem nietykalności elit dawnej PRL. Powstały media o wyraźnie postagenturalnym i postkomunistycznym charakterze. Nawet gdy się okazało, że dla Mariusza Waltera i jego kompana nie było już wolnej koncesji na nadawanie ogólnopolskie, to umożliwiono im sprytny trik polegający na połączeniu telewizji Wisła z TVN i w ten sposób uzyskanie możliwości nadawania na całą Polskę. Wśród inicjatorów telewizji Wisła znalazł się też człowiek, który był naczelnym „Gazety Krakowskiej”, a potem sprytnie wycofał się ze światła jupiterów, zarabiając dzięki telewizyjnej i reklamowej produkcji. To było dobrane i nieprzypadkowe towarzystwo
— pisze Gadowski.
Agentura (również ta działająca w sutannach) starannie dbała o to, aby nie powstał solidny, katolicki dziennik, który mógłby zagrozić „GW”, nie powiodły się próby stworzenia ogólnopolskiej telewizji o chrześcijańskim charakterze, sieć katolickiego radia poległa po aferze finansowej, w którą umoczył się pewien znany ksiądz. Dopiero starania o. Rydzyka – w okresie gdy postkomunistyczne media działały już pełną parą i dominowały na polskim rynku – doprowadziły do przełamania tej niemocy. Tego faktu do dziś o. Rydzykowi nie może wybaczyć salon. Układ mediów III RP został precyzyjnie skonstruowany, a jego trwałości miały bronić podległe salonowi postkomuny tzw. domy medialne – firmy, bez których nie jest dziś możliwa żadna duża kampania reklamowa. Te domy medialne strzegły zasady, aby media o charakterze niepodległościowym nie były zasilane przez duże pieniądze z reklam. Domy medialne do dziś sprawiają, że nawet prawicowo usposobiony przedsiębiorca, gdy chce zareklamować swój wyrób czy usługi na większą skalę, to musi nakarmić przede wszystkim „GW”, TVN i Polsat. Media niepodległe od początku istnienia borykają się z finansowym ubóstwem i sądowymi zmowami, które często kneblują im usta. Czy tak ma wyglądać wolność słowa w demokratycznym kraju?!
— czytamy w felietonie Witolda Gadowskiego.
Felieton ukazał się w najnowszym numerze tygodnika „Sieci”, dostępnym w sprzedaży od 14 sierpnia, także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/353816-wolnosc-slowa-wedlug-iii-rp-gadowski-w-sieci-wrodzonym-grzechem-naszego-swiata-medialnego-jest-jego-nieprawe-bekarcie-poczecie