Mamy nadzieję obedrzeć z jakichkolwiek złudzeń Manifest 22 lipca, a rocznicę jego podpisania w 1944 roku ustanowić dniem zagłady gospodarczej Polski. To PRL, a nie III Rzesza, ani nawet rosyjskie oddziały rabunkowe odpowiedzialne były za ostatni i najtrwalszy etap destrukcji Polski
— pisze w raporcie „Repetytorium dóbr zrabowanych w PRL” przygotowanym we współpracy z Instytutem Pamięci Narodowej Warsaw Enterprise Institute.
Po II wojnie światowej, według rozmaitych szacunków, PKB Polski zostało zredukowane o 30-40 proc. Infrastruktura, w tym szlaki komunikacyjne z koleją na czele, zostały zdewastowane w dwóch trzecich, straciliśmy połowę mostów, nie przetrwał ani jeden port morski i zaledwie kilka rzecznych. Rabunek i destrukcję państwa polskiego rozpoczęli oczywiście Niemcy w 1939 roku
— czytamy w raporcie.
Nacjonalizacja dotyczyła nie tylko majątków Polaków żydowskiego pochodzenia, ale również firm w polskich rękach, które mogły stanowić wartość dla niemieckich okupantów. Jak zaznaczają autorzy rapotu, to, że proces destrukcji nie zatrzymał się ani na chwilę do lat 60-tych. W okresie przejściowym, między niemiecką okupacją a osadzeniem się na dobre armii czerwonej, bandy rabusiów plądrowały miasta i wsie wywożąc prywatny dobytek.
W miarę jak rządy przejmowała komunistyczna administracja, rabunkiem zajmowały się specjalnie do tego celu przygotowane oddziały armii radzieckiej, poszukujące nie tylko łatwo zbywalnych dóbr, ale też rozmontowywały fabryki, ładowały je na pociągi i wywoziły w głąb Rosji. Do naszych czasów przetrwały zapiski funkcjonariuszy UB o nieudanych próbach przekonania rosyjskich oficerów do pozostawienia w kraju co wartościowszych zakładów produkcyjnych
— czytamy.
Według pierwszych PRL-owskich danych statystycznych nasze PKB po II wojnie światowej, w latach 48 – 49, było wyższe od PKB Hiszpanii czy Portugalii. Polskie PKB na mieszkańca było na poziomie 2447 dol., a hiszpańskie – 2189 dolarów. Ale już w 1951 roku Hiszpania, Grecja i Portugalia wyprzedziły nas i ta różnica stopniowo się powiększała. U szczytu rozwoju PRL-u, przy największej dynamice rozwoju socjalistycznej gospodarki w 1978 roku, nasze PKB stanowiło zaledwie 60 proc najbiedniejszych państw Europy Zachodniej - Portugalii, Hiszpanii czy Grecji.
Wyrosła między nami przepaść, którą do dziś odrabiamy. Same dane statystyczne nie są jednak w stanie oddać dramatu PRL-owskich zniszczeń. Losów rodzin ograbionych z wielopokoleniowego dorobku, miast i miasteczek pozbawionych miejsc pracy, wsi pozbawionych nie tylko sprzętu rolniczego, ale całego systemu kultywowania ziemi, transportu, przetwarzania zbiorów, giełd towarowych i nawet zwykłych lokalnych sklepików, które w miarę utrwalania komunistycznej władzy też były konfiskowane
— podaje raport.
Komunistyczne władze niszczyły nie tylko przedsiębiorstwa, ale całe otoczenie biznesowe dawnej Polski. Rozparcelowane majątki ziemskie nie miały szans same się utrzymać, brakowało maszyn, a te, które przetrwały kolejne fale rabunkowe niszczały w magazynach.
W przeciwieństwie do trzech wcześniejszych fal, które doczekały się kilku solidnych opracowań, dewastacja Polski dokonana przez polskie władze wciąż owiana jest mitem romantycznej odbudowy państwa i sprawiedliwej redystrybucji powojennego majątku. Nic bardziej błędnego. Dokument, który państwu dziś prezentujemy, czyli długa lista destrukcji państwa polskiego przez komunistyczny reżim, jest zaledwie wycinkiem większego opracowania, nad którym wciąż pracujemy i który docelowo ma objąć całą Polskę.
W raporcie można znaleźć długą listę skonfiskowanych majątków, firm produkcyjnych, dokumentację pokazującą nie tylko skalę grabieży, ale też stopień destrukcji. Przeważająca większość skonfiskowanych przedsiębiorstw dziś już nie istnieje. Majątki, a zwłaszcza majątek firm przetwórstwa spożywczego, zostały po przejęciu przez komunistyczne władze zdewastowane, w wielu przypadkach bez szans na reaktywację działalności gospodarczej.
Silne więzy przedsiębiorców z lokalną społecznością, często demonstrujących swój patriotyzm i przywiązanie do tradycyjnych wartości, szczególnie drażniły komunistycznych ideologów. To, ze wiele z tych rodzinnych firm nie miało szans przetrwać bez oryginalnych właścicieli i „kapitalistycznych” zarządców powodowało, że władze bez większych skrupułów wydawały wyrok nie tylko na „burżujów”, ale też na ich browary, cegielnie, kiszalnie kapusty, fermy kurze, zakłady pachciarskie czy mleczarskie. Dosłownie nieliczne przedwojenne firmy przetrwały do końca lat stalinowskich w województwie Lubelskim. Kilkadziesiąt hurtowni, cukrowni i małych firm przetwórczych
— czytamy dalej w raporcie.
Szanse na odnowę gospodarczą zostały zaprzepaszczone na dziesiątki lat. Nic dziwnego, że do czasu dołączenia akcesji Rumunii i Bułgarii był najbiedniejszym regionem w całej Unii.
eh/Warsaw Eneterprise Institute
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/352709-warsaw-enterprise-institute-i-ipn-ujawniaja-rabunki-komunistow-22-lipca-1944-dniem-zaglady-gospodarczej-polski