Wolne sądy – pod tym hasłem gromadzą się przeciwnicy reformy sądów, w tym prominentni przedstawiciele trzeciej władzy. Hasło „wolne sądy” widnieje na transparentach i na stronach internetowych sędziowskich stowarzyszeń.
A przecież jest to hasło absurdalne. Sądy to władza, a dla władzy ani konstytucja, ani nawet jakikolwiek demokratyczny zwyczaj żadnych wolności nie przewidują.
Wolność jest dla dla człowieka i dla obywatela. Cały rozdział konstytucji jest temu poświęcony, pięćdziesiąt siedem sążnistych artykułów. Dla władzy natomiast żadnej wolności nie ma. Władza, sądowa też, ma wyłącznie obowiązki i związaną z nimi odpowiedzialność.
Przywoływana często zasada – dozwolone wszystko, co niezabronione – dotyczy wyłącznie obywateli, władza natomiast palcem w bucie może kiwnąć tylko tyle, na ile jej konkretny przepis prawa pozwala.
Dla obywatela dozwolone wszystko, co niezabronione – i to się nazywa wolność, a dla władzy dozwolone lub nakazane jest tylko to, co wyraźnie określają przepisy prawa – i to się nazywa zasada legalizmu.
Władza zatem żadnej wolności nie ma, ma tylko obowiązki i ma też prawne gwarancje właściwego ich wykonywania. W przypadku władzy sądowniczej tymi gwarancjami jest niezależność, niezawisłość, nieusuwalność oraz immunitet. To są gwarancje, to są przywileje, ale to nie jest żadna wolność, bowiem parafrazując Fredrę – władza Tomkiem w swoim domku nie jest.
Władza jest co najwyżej gospodarzem domu w naszej polskiej wspólnocie państwowej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/352665-wolne-sady-absurdalne-haslo-wladza-nie-jest-przeciez-tomkiem-w-swoim-domku