Bronisław Wildstein i Piotr Zaremba zabrali głos w sprawie odwołania nominacji generalskich przez prezydenta Andrzeja Dudę, a szerzej: ostatnich decyzji głowy państwa.
Szanowni koledzy podnoszą ważkie argumenty, dające się sprowadzić do apelu, by nie eskalować napięcia, szanować decyzje głowy państwa, dostrzegać stojące za nimi argumenty.
To punkt widzenia, który zasługuje na poważne potraktowanie. Ale zwłaszcza ludzie tak doświadczeni jak wspomniani koledzy z łamów „Sieci” i wPolityce.pl, powinni uznać prawo innych - w tym moje - do wyrażania obaw i podnoszenia głosów zaniepokojenia. Nie mówimy wszak o świecie wymyślonym, ale o konkretnych zdarzeniach. I towarzyszącym im niuansom, jeszcze bardziej niepokojącym niż same decyzje.
Bo przecież kolejne ruchy głowy państwa, w połączeniu z mającą duże znaczenie i nieprzypadkową reakcją obozu III RP i sygnałami stamtąd płynącymi, układają się w spójną całość, która nie wygląda dobrze. Nie, nie z mojej prywatnej perspektywy, także nie z perspektywy partyjnej, ale z punktu widzenia powodzenia procesu naprawy Rzeczypospolitej. Proces ten nie powiedzie się bez jedności, determinacji i odwagi najważniejszych aktorów.
Tę determinację w reformowaniu wojska ma Antoni Macierewicz. Jeśli chciał powołać nowych generałów, powinien dostać pomoc. Faktu zatrzymania tych nominacji nie da się zbyć wzruszeniem ramion. Tym bardziej, że wojsko to sfera bardzo wrażliwa, także na różne niejawne wpływy.
Niedostrzeganie oczywistego, a przynajmniej bardzo prawdopodobnego sensu zachodzących procesów nie jest dobrą odpowiedzią na zagrożenia. Podobnie wpisywanie tych, którzy piszą krytycznie o decyzjach prezydenta, w ramy jakiejś rzekomej „nagonki”. Co to za nagonka, w której głos zabierają dwie, trzy osoby, a reszta albo wspiera głowę państwa, albo nie chce się wychylić?
Jeśli rację mają ci, którzy uważają zachodzące procesy za groźne, to czy publiczne podjęcie tematu jest złym wyborem? Przecież lepiej wiedzieć wcześniej niż później. Jeśli rację mają osoby bagatelizujące sprawę, to żadne słowa publicystów, nawet najbardziej chybione, nic nie zmienią.
Historia Polski po 1989 roku dla mnie osobiście niesie lekcję fundamentalną: by mówić to, co się myśli, i by opisywać to, co się widzi. Gdybyśmy tę zasadę stosowali konsekwentnie, może byśmy historii nie zawrócili, ale dobro wygrałoby wcześniej.
Mam nadzieję, że to moi starsi koledzy mają rację w ocenie ostatnich ruchów prezydenta. Ale co, jeśli nie mają? Bo Bronisław Wildstein ma słuszność, podkreślając, że polityka nigdy się nie kończy, i zawsze będą różne napięcia. I ja nie mam nic przeciwko politycznym napięciom, o ile nie oznaczają one przesunięcia zasadniczych celów u ludzi, od których tak wile zależy.
Tym bardziej, że sanacja i odbudowa państwa to coś więcej niż „zwykła” polityka.
-
W zestawie taniej! Polecamy „wSklepiku.pl”: „Dzieje Polski”. 3 tomy - Andrzej Nowak.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/352537-historia-polski-po-1989-roku-niesie-lekcje-fundamentalna-trzeba-mowic-to-co-sie-mysli-i-opisywac-to-co-sie-widzi-chocby-bolalo