Nie ma dnia, a może już nawet godziny, by ludzie związani z poprzednią władzą nie suflowali opinii publicznej tezy o rzekomych powiązaniach obecnie rządzących z Rosją. Przykładów nie trzeba specjalnie szukać:
Co bardzo charakterystyczne, zarzuty o rzekomą powiązania z Rosją, zwłaszcza w stosunku do odbudowującego siłę polskiej armii min. Antoniego Macierewicza, budowane są metodą typową dla rosyjskich fabryk fake newsów, godną „Russia Today”. Ktoś kogoś kiedyś spotkał, kto z kolei spotkał kogoś, kto podobno był w Rosji. Na tym tle nawet najmniej poważne zarzuty prawicy wyglądają na wyjątkowo mocno uzasadnione.
Ale w całej sprawie najciekawsze jest co innego: wyraźna ochota, z jaką obóz III RP sięga po zarzuty albo prorosyjskości, albo wręcz rosyjskich powiązań. Mówimy przecież o ludziach, którzy wbrew narodowemu doświadczeniu, wbrew polskiemu BHP, budowali przyjaźń z państwem rządzonym przez KGB-owców, także wbrew własnemu prezydentowi. Mówimy o ludziach, którzy na krwi ofiar smoleńskich chcieli budować „nowe otwarcie” między naszymi narodami, i przez całkiem długi czas budowali coś w rodzaju mody na rosyjskość. Mówimy wreszcie o ludziach, którzy przed Rosją wyraźnie drżeli, obawiając się, że złe relacje z Moskwą zepsują im europejskie kariery.
Ich dzisiejsza postawa dowodzi, że przynajmniej niektórzy musieli zdawać sobie sprawę z prawdziwej natury współczesnej Rosji i konsekwencji polityki prorosyjskiej. A jednak ją realizowali niezwykle gorliwie. Kariery były ważniejsze.
Im bardziej III RP oskarża fałszywie IV RP o kurs na Rosję, tym bardziej oskarża samą siebie. Pokazuje bowiem, że to nie była głupota, ale coś znacznie gorszego.
A w oskarżenia pod adresem Prawa i Sprawiedliwości czy ministra Macierewicza uwierzy niewielu. Bo ktoś, kto odbudowuje realną siłę państwa polskiego, nigdy Rosji nie służy. Rosji obiektywnie służą ci, którzy mówią, że trzymanie się niemieckiego rękawa ma być szczytem polskich marzeń.
Ostatnie dni przyniosły szczególnie smaczną puentę do całej sprawy. Chodzi nie tylko o ujawniony zamiar sprzedaży Możejek rosyjskiemu oligarsze, ale także o zegarki za 10 tys. euro, które namiętnie kupowali politycy Platformy. Także ci uważający siebie za najbardziej zachodnich. Otóż miłość do tych bardzo drogich czasomierzy to jest wręcz kwintesencja współczesnej rosyjskości. To jest postawa stricte moskiewsko-petersburska: nachapać się, a później obnosić się ze złotymi gadżetami, choć wokół bieda.
I nie jest to postawa, która ograniczała się tylko do złotych zegarków.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/352334-ludzie-po-rusku-obwieszeni-zlotymi-zegarkami-za-pomoca-ruskich-metod-zarzucaja-pis-prorosyjskosc
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.