Tak, jak wydajemy poważne środki na modernizację polskiej armii, tak samo musimy wydać poważne środki na modernizację ochrony naszego wizerunku za granicą. Tymczasem muszę powiedzieć, że Polska Fundacja Narodowa, która te poważne środki dostała, na razie zachowuje się tak, jakby nie rozumiała nagłości wyzwań
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl socjolog prof. Andrzej Zybertowicz, doradca społeczny prezydenta Andrzeja Dudy.
wPolityce.pl: Jak odbiera Pan Profesor ataki Komisji Europejskiej na Polskę?
Prof. Andrzej Zybertowicz: Silna Polska, która byłaby w stanie mieć coś do powiedzenia w sprawie reformy Unii i która zbuduje Trójmorze jako przeciwwagę monocentrycznej, hegemonicznej Unii nie jest w interesie dotychczasowych, najsilniejszych graczy starej Unii. Będą więc wykorzystywali wszelkie rzeczywiste i wyimaginowane potknięcia naszych władz, żeby zmniejszać zdolność promieniowania Polski na kraje naszego regionu. Trzeba dodać, że istnieje też kompleks polskości. Badania przeprowadzone pod koniec PRL-u i później, już w wolnej Polsce pokazały, że wielu Polaków ma hiperkrytyczny stosunek do samych siebie, że widzimy u siebie więcej wad, niż inne narody.
Do czego to prowadzi?
Do zwiększonej, nadmiernej podatności na krytykę zewnętrzną. Musimy mieć trochę więcej dystansu i godności. Słuchać krytyki, bo ona czasami może być celna, ale nie zakładać z góry, że jeśli jakiś przedstawiciel unijnych, czy innych zagranicznych instytucji coś powie na nasz temat, to jest to racja. Często podmioty zagraniczne są źle poinformowane lub świadomie wprowadzane w błąd przez opozycję, czy środowiska elit krytycznych wobec obecnej wizji przebudowy Polski. Należy podchodzić do tego z dystansem, ale z drugiej strony w tle są poważne zaniedbania obecnego obozu rządzącego w zakresie tworzenia maszyny instytucjonalnej chroniącej nasz wizerunek. Nie zbudowaliśmy maszyny narracyjnej, która błyskawicznie i z siłą wszystkich dostępnych instrumentów reaguje na kłamstwa na temat Polski.
W jaki sposób powinien on być budowany?
Po pierwsze trzeba uświadomić sobie, że w dzisiejszym świecie bezpieczeństwo narracyjne - o ile nie dochodzi do tradycyjnego konfliktu militarnego - jest ważniejsze od wszystkich innych rodzajów bezpieczeństwa. Co znaczy bezpieczeństwo narracyjne odnośnie takiego kraju, jak nasz? To znaczy, że gdyby państwa NATO stanęły w obliczu dylematu, czy zastosować artykuł 5 traktatu waszyngtońskiego, żeby bronić Polskę, nie będą miały wątpliwości, że jesteśmy częścią wolnego, zachodniego świata, która zasługuje na solidarne wsparcie. Jeśli nie będziemy potrafili stworzyć rozbudowanej maszynerii, która przydusza wszystkie podmioty kłamiące na temat Polski w przestrzeni publicznej środkami prawnymi, poprzez wolontariuszy w internecie, kampanie medialne, czy konferencje, to w warunkach krytycznego konfliktu może stać się tak, że nasze bezpieczeństwo narracyjne będzie tak nadwątlone, iż wsparcie dla Polski przyjdzie z opóźnieniem. Dlaczego? Bo uda się tak zmanipulować zachodnią opinię publiczną, że wywrze wpływ na elity dowódcze NATO. Krótko mówiąc, powinniśmy powtórzyć tę część strategii, którą od lat stosuje Izrael w ramach obrony wizerunku. To jest sprawa priorytetowa. Tak, jak wydajemy poważne środki na modernizację polskiej armii, tak samo musimy wydać poważne środki na modernizację ochrony naszego wizerunku za granicą. Tymczasem muszę powiedzieć, że Polska Fundacja Narodowa, która te poważne środki dostała, na razie zachowuje się tak, jakby nie rozumiała nagłości wyzwań.
To powoduje, że dziś de facto nie istnieje ochrona polskiego wizerunku za granicą?
Istnieje, ale nie jest systemowa. Gdy przyjeżdżają do Polski zagraniczni dziennikarze i chcą spotkać się z kimś z obozu rządzącego, to są kłopoty ze znalezieniem ludzi. Natomiast przeciwnicy Polski i opozycja bez kłopotu ma kontakty. Nie potrafimy budować sieci relacji w mediach i środowiskach opiniotwórczych, które przez lata wypracował sobie establishment III RP, nie szkolimy ludzi, którzy będą wizerunek Polski w sposób umiejętny prezentować na uniwersytetach, konferencjach, forach, czy debatach publicznych. Proszę zwrócić uwagę na to, co się wydarzyło w ostatnich dwóch latach - na marszach opozycji śpiewa się hymn, mówi się o patriotyzmie, nosi się polskie flagi. Nawet opozycja wie, że muszą przeciwstawiać się formułom typu: polskie obozy zagłady. Więc w tym sensie mamy pewien punkt wyjścia do przeciwstawiania się. Natomiast z drugiej strony ta sama opozycja, która nie potrafi znaleźć oferty programowej, która przebiłaby to, co daje Polakom PiS wypatruje wszelkich szans, by świadomie osłabić Polskę, aby w ten sposób osłabić rząd PiS. Tu jest poważne niebezpieczeństwo.
Opozycja mówi, że trwa „wojna na górze”, między prezydentem i rządem. Pan twierdzi jednak, że myli się tutaj strategię z taktyką.
„Ciśnienie medialne” wytwarza presję na pochopność, ona zaś sprawia – odniosę się do obozu „dobrej zmiany” jako jego część – że możemy popełniać jeden z największych błędów w polityce, którym jest mylenie taktyki ze strategią. Na poziomie strategicznym – na poziomie długofalowych celów reformowania Polski – nie ma żadnej różnicy między środowiskiem prezydenckim, a rządem i jego zapleczem w postaci Zjednoczonej Prawicy. Natomiast istnieją różnice zdań na poziomie taktyki, w tym odnośnie do sposobu zrealizowania tak potrzebnej reformy sądownictwa. W momencie, gdy te różnice na poziomie taktyki się pojawiły, niektórzy – myląc taktykę ze strategią – przerzucają się oskarżeniami z poziomu fundamentalnego, czyli właśnie strategii. Efekt pomylenia tych dwóch horyzontów nierzadko bywa opłakany. W polityce prowadzić może do złych reform, a w konsekwencji - nawet do utraty władzy.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/351092-nasz-wywiad-polska-musi-chronic-swoj-wizerunek-za-granica-prof-zybertowicz-powinnismy-powtorzyc-te-czesc-strategii-ktora-od-lat-stosuje-izrael