Przeciwnicy reformowania wymiaru sprawiedliwości w Polsce utrzymują, że jeśli politycy uzyskają wpływ na wybór sędziów, będzie to automatycznie oznaczało koniec demokracji. Czy rzeczywiście? Przyjrzyjmy się pokrótce systemowi sądownictwa w Szwajcarii.
Szwajcarscy sędziowie pochodzą z wyboru i pełnią swój urząd przez określoną kadencję. W zależności od regionu mogą być wybierani przez ludność danego kantonu, lokalny parlament lub kantonalny rząd. Najczęściej kandydaci na sędziów są wysuwani i popierani przez konkretne partie. W zdecydowanej większości są członkami ugrupowań politycznych, ponieważ zwiększa to ich szanse na wybór. Nic więc dziwnego, że reprezentacja partyjna sędziów w poszczególnych kantonach pokrywa się z rozkładem mandatów w lokalnym parlamencie. Jeszcze bardziej upolityczniony jest wybór sędziów na szczeblu federalnym, ponieważ tam najważniejszy głos należy do parlamentu i rządu.
To nie wszystko. Sędziowie w Szwajcarii nie muszą mieć wykształcenia prawniczego. Swój urząd pełnią dorywczo, wykonując inne prace, które są ich podstawowym źródłem utrzymania. Nie brakuje wśród nich biznesmenów, naukowców czy inżynierów. Jest regułą, że tacy sędziowie dominują w sądach pierwszej instancji (często jednoosobowych). W sądach drugiej instancji są już spotykani rzadziej, choć w kantonie Appenzell-Innerrhoden nikt z sędziów drugiej instancji (łącznie z prezesem sądu) nie studiował nigdy prawa.
W Szwajcarii de facto Monteskiuszowski trójpodział władzy nie istnieje. Czy ktoś jednak zaprzeczy, że z tego powodu Szwajcaria nie jest demokracją? Przecież kraj ten – z racji swego ustroju demokracji bezpośredniej i unikalnego systemu referendalnego – jest uznawany często za najbardziej demokratyczne państwo na świecie.
Szwajcarzy uważają, że w demokracji suwerenem jest „demos”, dlatego to on powinien mieć wpływ na wszystkie władze w państwie, w tym także sądownicze. W 21 kantonach spośród 26 nie istnieją trybunały konstytucyjne, ponieważ samo ich istnienie – zdaniem Helwetów – zaprzecza ideom demokracji. Nikt nie ma bowiem prawa podważać woli „demosu”.
Tak więc trójpodział władzy Monteskiusza nie ma związku z demokracją. Nota bene, on sam nie był demokratą, lecz monarchistą.
Przypadek Szwajcarii jest najbardziej spektakularny, ale w innych krajach zachodnich – takich jak Niemcy, Dania, Hiszpania, Austria, Belgia, Holandia czy Irlandia – wpływ polityków na funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości jest większy niż w Polsce. Nikt nie mówi tam jednak o końcu demokracji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/351058-trojpodzial-wladzy-monteskiusza-nie-ma-zwiazku-z-demokracja-w-szwajcarii-de-facto-nie-istnieje