Protesty miały swoją intensywność, były zorganizowane i skoordynowane marketingowo, przeznaczono na to jakieś fundusze, jednak od strony treściowej mijały się z oczekiwaniami społecznymi. Wielu Polaków bardzo krytycznie ocenia władzę sądowniczą. To, że ktoś mocno krzyczy, nie znaczy, że ma rację. Większość społeczeństwa nie popierała protestów. Demonstracje nie mogły nic dać opozycji poza wsparciem zagranicą, pan Timmermans początkowo próbował wykorzystać sytuację w Polsce, ale i on po wecie prezydenta musiał spuścić z tonu
— mówi w rozmowie z wPolityce.pl prof. Mieczysław Ryba.
wPolityce.pl: Panie profesorze, jak pan skomentuje wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego w Radiu Maryja i Telewizji Trwam na temat zawetowania przez prezydenta ustaw o SN i KRS?
Prof. Mieczysław Ryba: Oprócz podsumowania wydarzeń politycznych znalazł się tam mocny akcent, że reforma sądownictwa jest konieczna oraz nadzieja na to, że prezydent przedstawi realne ustawy reformujące wymiar sprawiedliwości. Obecnie mamy do czynienia ze stanem zawieszenia, bo teraz nad reformą będzie pracował prezydent, a nie klub parlamentarny PiS. Z tego faktu wynikają dwie rzeczy, po pierwsze te projekty muszą być na tyle reformujące i odpowiadające nastrojom społecznym, które są niezwykle krytyczne do władzy sądowniczej. Chciałem też zauważyć, że projekt prezydencki musi być uzgodniony z większością sejmową, czyli z klubem parlamentarnym PiS. Jest pewien stan napięcia, ale środowisko polityczne prezydenta i PiS deklaruje wolę współpracy, żeby wprowadzić reformę wymiaru sprawiedliwości.
Prezydent Andrzej Duda zobowiązał się do przedstawienia projektów ustaw w ciągu dwóch miesięcy. To niewiele czasu.
Nie jest to dużo czasu, tym bardziej, że reforma dotyczy całego wymiaru sprawiedliwości, ale wydaje mi się, że prezydent do jakiegoś stopnia będzie bazował na tym, co przygotował PiS i resort sprawiedliwości. Pojawia się jednak pytanie, jakie będą rozwiązania szczegółowe, np. dotyczące wyboru poszczególnych sędziów.
Opozycji nie udało się zyskać na protestach. Z sondażu opublikowanego w piątek przez IPSOS wynika, że gdyby wybory odbyły się dzisiaj, na partię Jarosława Kaczyńskiego głosowałoby 38 proc. badanych, na Platformę głosowałoby 24 proc. ankietowanych.
Opozycji nie mogło udać się zwiększyć poparcia. Skala brutalności zaprezentowana przez nią na ulicach i w Sejmie sprawiła, że zwykłych Polaków to absolutnie nie przekonuje. Brutalne protesty pojawiają się we wszystkich sprawach, kiedy PiS coś reformuje, ale także, gdy Jarosław Kaczyński jedzie na Wawel odwiedzić grób brata. W komunikacie, który totalna opozycja przysyła zwykłemu obywatelowi nie chodzi o żadną reformę, ale o odsunięcie PiS od władzy. Protesty miały swoją intensywność, były zorganizowane i skoordynowane marketingowo, przeznaczono na to jakieś fundusze, jednak od strony treściowej mijały się z oczekiwaniami społecznymi. Wielu Polaków bardzo krytycznie ocenia władzę sądowniczą. To, że ktoś mocno krzyczy, nie znaczy, że ma rację. Większość społeczeństwa nie popierała protestów. Demonstracje nie mogły nic dać opozycji poza wsparciem zagranicą, pan Timmermans początkowo próbował wykorzystać sytuację w Polsce, ale i on po wecie prezydenta musiał spuścić z tonu.
Nie sądzi pan, że po tym, jak prezydent zawetował ustawy o SN i KRS, opozycja będzie próbowała manifestacjami zablokować każdą planowana przez PiS zmianę?
To zależy od tego, w jakim kierunku sytuacja będzie się rozwijać dalej. Jeżeli prezydenckie propozycje będą daleko posunięte, okaże się, że opozycja nic nie zyskała na proteście. Jeśli reformy sądownictwa nie da się wprowadzić, umocni to przekonanie opozycji, że brutalizacja działań przynosi efekty.
Not. ems
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/350939-nasz-wywiad-prof-ryba-jezeli-prezydenckie-propozycje-beda-daleko-posuniete-okaze-sie-ze-opozycja-nic-nie-zyskala-na-protescie