Bardzo interesującą analizę na temat pogłębiającego się rozdziału między Wschodem a Zachodem Unii Europejskiej opublikował znany słowacki publicysta Jaroslav Daniška na portalu postoj.sk. Zwrócił on uwagę na trzy wydarzenia z ostatnich kilku dni, które przyspieszają ten proces: 1) ultimatum wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa wobec Polski w sprawie reformy sądownictwa, 2) wypowiedź kanclerza Austrii Christiana Kerna grożąca Polsce i Węgrom odebraniem funduszy unijnych, 3) oświadczenie rzecznika generalnego Trybunału Sprawiedliwości UE Yvesa Bota, że skarga Słowacji i Węgier na obowiązkową relokację uchodźców powinna zostać odrzucona. W ten sposób – zdaniem Daniški – ci, którzy powinni gasić pożar, dolewają jedynie benzyny do ognia. W sytuacji takiej presji ze strony Zachodu, uważa słowacki publicysta, Grupa Wyszehradzka nie ma innego wyjścia, jak stanąć solidarnie w swojej obronie. Spór między Wschodem a Zachodem UE będzie więc zaostrzał się.
Jaroslav Daniška nie poprzestaje jednak na tej konstatacji, lecz sięga szuka głębszych przyczyn rosnącego rozdźwięku. Dochodzi do wniosku, że wynikają one z zasadniczej odmienności naszych regionów. Kraje Europy Zachodniej są „postnarodowymi społeczeństwami wielokulturowymi” (by przywołać słowa Alaina Finkielkrauta na określenie współczesnej Francji), natomiast Europa Środkowa i Wschodnia składa się z państw narodowych, gdzie dużą rolę odgrywa wspólny język, kultura i religia. Na Zachodzie zmiany zaszły tak daleko, enklawy imigrantów są tak liczne, że niemożliwy jest już powrót do formuły wspólnoty narodowej. Poza tym nie ma tam praktycznie alternatywy dla dominującego modelu (co pokazały ostatnie wybory w Holandii i we Francji). Zupełnie inaczej jest natomiast w naszej części kontynentu, gdzie nadal silne są mocne tożsamości narodowe oraz przywiązanie do własnej tradycji kulturowej. W tym sensie Jarosław Kaczyński, Viktor Orbán czy Robert Fico wyrażają poglądy większości obywateli swoich państw, którzy nie chcą powielać u siebie smutnych doświadczeń Zachodu z enklawami imigrantów, poprawnością polityczną i autocenzurą mediów.
To nie jest tylko o spór o kwoty imigrantów czy fundusze unijne, ale o kształt Unii Europejskiej. Elity we Francji, Niemczech czy Belgii widzą bowiem przyszłość swoich krajów oraz Europy zupełnie inaczej niż Polacy, Słowacy, Czesi czy Węgrzy. Dla nich to, co dla nas pozostaje cenne, jest już przezwyciężoną przeszłością. Mało tego: robią wszystko, by narzucić swój model krajom środkowoeuropejskim.
Tekst Jaroslava Daniški zmusza do zastanowienia się, czy jest możliwe zbudowanie wspólnoty złożonej z podmiotów, które reprezentują odmienne wartości. Okazuje się bowiem, że Zachód i Wschód definiują „wartości europejskie” inaczej, a w niektórych przypadkach (stosunek do religii, wspólnoty narodowej czy ochrony życia) wręcz antagonistycznie. Wynika to w dużej mierze z ideowej ewolucji, jaką przeszła Unia, odchodząc od pierwotnych ideałów jej ojców założycieli.
Tekst słowackiego publicysty zmusza do postawienia niewygodnego pytania: jaki jest sens pozostawiania w instytucji, której szefostwo stawia sobie za cel zniszczenie tego, co jest dla nas fundamentalną wartością? Ostro powiedziane, ale może nadszedł czas, by zacząć zastanawiać się nad możliwymi scenariuszami w takiej sytuacji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/350890-spor-grupy-wyszehradzkiej-z-bruksela-to-spor-o-ksztalt-unii-europejskiej