Ostre ultimatum Fransa Timmermansa ujawnia rzeczywiste intencje KE. Trudno uznać, że celem jest deklarowana obrona praworządności. To raczej gra do jednej bramki na naszym politycznym boisku, pełna brutalnych zagrywek i fauli. Jej skutek jest łatwy do przewidzenia – wzrost nastrojów eurosceptycznych w Polsce.
Ogłaszając swoje ultimatum wobec Polski, grożąc sankcjami, jeśli w ciągu miesiąca nie rozwiąże problemów związanych z reformą sądownictwa, wiceprzewodniczący Frans Timmermans dał dowód kompletnego odklejenia od rzeczywistości. Nie tylko dlatego, że miesiąc nie jest okresem czasu, w którym podobne sprawy można uporządkować. Także dlatego, że grożąc odpaleniem nuklearnego ładunku, którym dysponuje KE, czyli uruchomieniem artykułu 7 Traktatu o UE i sankcjami wobec Polski, Timmermans kompletnie zignorował to, co stało się w naszym kraju w tym tygodniu. Dwa weta prezydenta Dudy zasadniczo zmieniły sytuację związaną z reformą systemu sądowniczego i — niezależnie jak je oceniamy — doprowadziły do resetu reformy oraz pokazały, że istnieje system kontrolowania większościowej opcji politycznej.
A więc dlaczego Timmermans zachował się tak, jakby wygłaszał przygotowany wcześniej tekst, z twardymi tezami, na który pospiesznie naniósł kosmetyczne poprawki?
Należy obawiać się, że odpowiedź jest prosta — miał od dawna wyrobioną opinię na temat sytuacji w Polsce i nic nie mogło jej zmienić. Wiceprzewodniczący KE wyraźnie nie potrafi pogodzić się z tym, że Polsce zwyciężyła opcja polityczna, do której, mówiąc eufemistycznie, nie czuje sympatii. Racje w polskim sporze politycznym są przesądzone z góry, a Timmermansa zapewne zadowolić mogłoby jedynie udanie się przez polskich wyborców do Canossy i ponowna zmiana układu politycznego.
Tych zdecydowanych sympatii politycznych nie potrafi zresztą ukryć, bo najwyraźniej uważa je za jedynie słuszne.
Związki wiceszefa KE z jedynie słuszną opcją było widać na konferencji, podczas której mówił o ultimatum. Na sali wśród dziennikarzy siedziała europosłanka PO Róża Thun — co było jaskrawym pogwałceniem przyjętych w KE reguł. Trudno przypuszczać, że Róża Thun, od wielu lat tkwiąca w polityce, nie zdawała sobie o sprawy, że łamie zasady. Najwyraźniej jednak uważała że skoro reprezentuje jedynie słuszną i demokratyczną opcję, to reguły jej nie obowiązują.
**Można oczywiście zadawać sobie pytanie, dlaczego Róża Thun uznała, że powinna być na sali przeznaczonej dla dziennikarzy. Odpowiedź dla każdego dziennikarza jest oczywista —szykowała się , by po konferencji udzielać obszernych wyjaśnień dotyczących sytuacji w Polsce. Gdyby Timmermans nie postawił kropki nad „i ”, zrobiłaby to ona, chętnie naświetlając zagranicznym mediom występki rządzącej w naszym kraju ekipy. Dziennikarze byli zdumieni, rzeczniczka KE zażenowana, tylko Timmermans nie widział w tym nic niewłaściwego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/350792-ultimatum-timmermansa-ujawnia-rzeczywiste-intencje-ke-to-gra-do-jednej-bramki-na-naszym-politycznym-boisku