Chciałbym uspokoić Pana Petru. Gdyby śledzili Pana moi koledzy ze Stołecznej, to ja gwarantuję, że nie zorientowałby się Pan, że jest śledzony. Natomiast ci funkcjonariusze, nie mam cienia wątpliwości, poruszali się oznakowanymi radiowozami, zatem jeżeli oni przemieszczali się za grupą ludzi, którzy zamierzali sobie zorganizować jakiś protest, to nie jest żadną sztuką zauważyć radiowóz
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl nadkom. Dariusz Loranty, były policjant kryminalny, ekspert ds. bezpieczeństwa.
wPolityce.pl: Dzisiejsza „Gazeta Wyborcza” opublikowała artykuł na temat tego, że policja rzekomo inwigiluje Obywateli RP i Ryszarda Petru. Jako dowód przedstawiła nagrania z rozmów policjantów. Jak Pan to skomentuje?
Nadkom. Dariusz Loranty: Pojecie inwigilacji jest tu nadużyciem. W Polsce od wprowadzenia ustawy o Policji z 1990 roku nie ma takiej czynności operacyjnej jak inwigilacja osób. Wielokrotnie apelowałem o to, że ona powinna być, bez względu na to, kto rządzi w państwie. Ona jest potrzebna. Myślę, że w tym wypadku „Gazeta Wyborcza” zdecydowanie nadinterpretuje treść w stosunku do tego co się wydarzyło.
Policja twierdzi, że celem opisanych przez „GW” działań było zapewnienie bezpieczeństwa wszystkich manifestujących. Czy zgadza się Pan z takim stanowiskiem?
Czynności, które usłyszałem na tych nagraniach, świadczą o pracy policji prewencji. Gdy ma miejsce dowolne zgromadzenie, to obecni są tam policjanci od zabezpieczenia porządku publicznego i posługują się radiostacjami. Jestem pewien, że policjant z opublikowanych przez „GW” nagrań, w początkowej fazie tej rozmowy ma świadomość, że jest w miejscu publicznym, czego dowodem jest to, że mówi „pan Petru”. Policjanci operacyjni zajmujący się obserwacją osób używają absolutnie innych określeń.
Czyli zatem działania policji były prawidłowe?
Ci policjanci, których słyszałem na tych nagraniach, działali prawidłowo, uczciwie i kulturalnie, co mnie strasznie dziwi, ale widocznie czas policjantów takich jak Loranty skończył się w tym kraju, bo ja na pewno przez radio nie byłem taki miły i na pewno bym nie powiedział „pan Petru”. Jednocześnie chciałbym uspokoić Pana Petru. Gdyby śledzili Pana moi koledzy ze Stołecznej, to ja gwarantuję, że nie zorientowałby się Pan, że jest śledzony. Natomiast ci funkcjonariusze, nie mam cienia wątpliwości, poruszali się oznakowanymi radiowozami, zatem jeżeli oni przemieszczali się za grupą ludzi, którzy zamierzali sobie zorganizować jakiś protest, to nie jest żadną sztuką zauważyć radiowóz.
Od paru lat w naszym kraju pojawiło się pojęcie tłumu błyskawicznego, czyli ludzi organizujących się za pomocą mediów społecznościowych. Niestety policja nie stworzyła jeszcze przepisów na tę okoliczność. Jednak trzeba zaznaczyć, że nie prawem, a obowiązkiem policji jest to, aby takie zgromadzenie zabezpieczyć.
Natomiast włożę trochę dziegciu do tego miodu. Otóż w hierarchii policji i wszystkich służb panuje pewne zjawisko, polegające na tym, że kierownictwo tych organów rozumie oczekiwania swoich przełożonych. W tym wypadku MSWiA. Być może tutaj mamy przykład tego zjawiska.
Czyli mimo wszystko wyklucza Pan jasny nakaz do takich działań z „góry”?
Nakaz wykluczam, ale jestem pewien, że ci policjanci wiedzą, czego od nich oczekuje ministerstwo.
Czy Pana zdaniem potrzebne jest nowe prawo, które systematyzowałoby środki, jakie policja może użyć przy okazji takich zgromadzeń?
Wydaje mi się, że powinny być większe uregulowania np. w tym zakresie, co tutaj widzieliśmy, czyli w instrukcji działania prewencji powinna być jasno napisane, że w miejscach publicznych funkcjonariusze porządku publicznego mają prawo przemieszczać się również za pewnymi grupami osób, które mogą organizować protest.
Spójrzmy na przykład. Gdyby chodziło o kibiców dwóch klubów z dużego miasta umawiających się na „ustawkę” to co? Policja powinna ich śledzić czy nie? Wtedy nie podejrzewam, żeby pojawiały się głosy, że nie. Z domu wychodzi przywódca kibiców klubu A i przez telefon zwołuje kolegów na „ustawkę”, którą zapowiedzieli na Facebooku. Policja nie może za nimi podążać, W dopóki nie ma tej „ustawki”, bo przecież każdy ma prawo się gromadzić. Tak samo tutaj. Z tym, ze w przypadku działań politycznych jestem absolutnie zwolennikiem tego, że każdy ma prawo zebrać się przed dowolnym budynkiem publicznym i zamanifestować co mu się żywnie podoba. Nie po to rzucałem kamieniem w ZOMO, żeby dzisiaj było inaczej.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
-
Zachęcamy do kupna bieżącego numeru „wSieci” w wersji elektronicznej!
E - wydanie tygodnika - to wygodna forma czytania bez wychodzenia z domu, na monitorze własnego komputera. Dostępne są zarówno wydania aktualne jak i archiwalne. Szczegóły na: http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/350774-nasz-wywiad-loranty-na-pewno-przez-radio-nie-powiedzialbym-pan-petru-widocznie-czas-policjantow-takich-jak-loranty-sie-skonczyl
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.