Najbardziej przykre, a zarazem bolesne dla rządzącego obozu jest to, że prezydent Andrzej Duda złamał obietnicę, jaką złożył kilka dni wcześniej przed zawetowaniem ustaw o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym. Szok wywołany wetem prezydenckim był tak duży, że zapomniano o tej obietnicy. Bardzo trafnie przypomniał ją we wczorajszej rozmowie na naszym portalu wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik. Trafnie, bo na jej tle, tym większa wydaje się wolta dokonana przez prezydenta. Nabiera dodatkowego znaczenia, niżeli wtedy, gdyby ta obietnicy wcześniej nie padła.
Przypomnę więc oświadczenie prezydenta w czasie, kiedy w Sejmie procedowana była ustawa o Sądzie Najwyższym, a już uchwalona o KRS od trzech dni leżała na jego biurku. Aby nie zniekształcić oświadczenia prezydenta, zacytuję jego fragment dosłownie: - Powtarzam jeszcze raz – nie podpiszę ustawy o Sądzie Najwyższym, nad którą w tej chwili pracują w Sejmie, dopóki moja, ta maleńka ustawa, której projekt dzisiaj złożyłem w Sejmie nie zostanie uchwalona i nie znajdzie się na moim biurku.
W tych słowach prezydenta nie było wprawdzie powiedziane wprost:
Jeżeli Sejm wniesie moje poprawki do ustawy o KRS i je uchwali, zapewniam, że podpiszę ustawę o SN. Jednakże w domyśle, potoczny język w pełni uprawnia do takiego założenia.
— Naniesiecie moje poprawki, podpiszę także drugą ustawę -zdawał się mówić w oświadczeniu. Przekonanie, że tak właśnie się stanie, jeśli warunek postawiony przez prezydenta zostanie spełniony, było całkowicie naturalne i zrozumiałe raczej dla wszystkich.
Pierwszym sygnałem, mogącym budzić pewien niepokój, była zażądana poprawka, która wprowadzała zasadę, iż sędziom wybieranym przez parlament do KRS, nie wystarcza poparcie zwykłej większości głosów w Sejmie. Głosować na nich musi 3/5 posłów. Dla polityków, a i opinii publicznej stało się oczywiste, że ta poprawka przekreśla możliwość nominowania sędziów do KRS wyłącznie przez posiadającej większość w Sejmie Prawa i Sprawiedliwości. Rozpoczną się więc wojenki i gry polityczne, zmuszające do zawierania sojuszy podczas kompletowania składu KRS. Ale może też realizacja tego przepisu natrafić na rafy i zasieki trudne do pokonania miesiącami, jakie będzie w ramach bojkotowania reformy sądownictwa, a tym samym nowej ustawy, stawiać opozycja. W poprawkach prezydenta dostrzeżono jedną niezaprzeczalną wartość – wytrącenie opozycji jak i gremiom z kręgów UE ( w tym Komisji Europejskiej) narzędzia ataków na obóz rządzący, że wybory do „serca” środowiska sędziowskiego, będą przeniknięte pierwiastkiem politycznym jednej partii.
Moją uwagę zwrócił nieznany mi do tej pory ton i forma oświadczenia prezydenta. Przecież w gruncie rzeczy swoje propozycje przedstawił własnemu środowisku politycznemu, bo to jedynie ono miało realne możliwości spełnienia tych propozycji. I tylko ono było zainteresowane, by to zrobić. Tymczasem niespodziewanie prezydent swoje żądanie przekazał tak pryncypialnie, jakby mówił nie do partnera, z którym współdziała, lecz do kogoś obcego, zwracając się do niego w tonie apodyktycznym. To nie jest jednak najważniejsze, choć zastanawiające. Istotny był inny trzon oświadczenia – ultimatum. Niektórzy komentatorzy doczytywali się w tym posmaku szantażu. W tym świetle po raz pierwszy zobaczyłem nieznaną mi wcześniej postawę prezydenta. Tak jakby Andrzej Duda wszedł na inną ścieżkę. A jej rozwinięciem były weta obydwu ustaw, wstrzymujące reformę sądownictwa. Dokąd ta ścieżka zaprowadzi prezydenta?
Na razie zapowiada, że nie zejdzie z głównej drogi. Że zgodnie z interesem partii, z której wyszedł, będzie reformował wymiar sprawiedliwości. I to możliwie szybko, tworząc jednak własne propozycje ustawowe. Andrzej Duda ma zamiar korzystać z pomocy i konsultacji wielu środowisk. Większość Polaków liczy - i ja jestem wśród nich – że zaprowadzi go to do stworzenia prawdziwej reformy, a nie jej atrapy.
Polityczna biografia Andrzeja Dudy: „Misja” - Marcin Jerzy Moneta. Książka do kupienia „wSklepiku.pl”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/350431-nowa-sciezka-prezydenta-czy-wyprobowana-wspolna-droga-reforma-wymiaru-sprawiedliwosci-czy-jej-atrapa